Reklama

Piekło na Stadio Olimpico!

redakcja

Autor:redakcja

10 kwietnia 2018, 23:35 • 5 min czytania 183 komentarzy

Wierzymy w cud, musimy spróbować wygrać – mówił przed meczem Eusebio Di Francesco. Wierzymy, że wierzył! Jego piłkarze rzucili się na Barcelonę niczym wygłodniały psy, a może i lwy. Tak, lwy zdecydowanie bardziej pasuje, bo dzisiaj doszło do rozszarpania ofiary… Goście przypominali zaspaną, kulawą, zranioną antylopę. Nawet nie próbowali uciekać, bronić się, zrobić cokolwiek, by przeżyć. Po prostu pogodzili się z tym, że zaraz kły bestii wbiją się w ciało. To scenariusz w futbolu wcale nie taki niecodzienny. Chyba że w roli antylopy jest sama FC Barcelona z bezradnym Leo Messim.

Piekło na Stadio Olimpico!

Formalność. Spacer w parku. Bułka z  masłem. Przed tym meczem można było użyć naprawdę dowolnej metafory. Zdecydowany lider najsilniejszej ligi świata gra z Romą, która w tym sezonie nawet nie marzy o doścignięciu Napoli czy Juventusu. Leo Messi mierzy się z ekipą, którą ostatnio powstrzymały kolejno Bologna (remis) i Fiorentina (porażka). W dodatku ten kataloński dream team, który w lidze pozamiatał obie diabelnie silne ekipy z Madrytu startuje z zaliczką z pierwszego meczu, której odrobienie wydawałoby się trudne dla jakichś 99% klubów świata.

Wydawało się, że tu trzeba tylko wrzucić luz i stoczyć się z górki. Przez 90 minut niczego nie spartolić.

W LaLidze liczy się regularność, to ona daje mistrzostwo. W Lidze Mistrzów wiemy, że 10 słabszych minut może wyrzucić nas z rozgrywek. Trzeba uważać na te szczegóły i nie mieć gorszych momentów, by grać dalej – przekonywał przed meczem trener Barcelony, Ernesto Valverde. Jak się okazuje – tylko on wiedział, że 4:1 z pierwszego meczu nie oznacza jeszcze awansu.

Jego zawodnicy czujność zostawili w szatni, a może i na lotnisku El Prat. Masa błędów od samego początku, w których przodował Umtiti. Francuz kompletnie nie ogarniał, a Dżeko nie zamierzał tego nie wykorzystać. Bośniak dostał doskonałe podanie – ze środka boiska – od De Rossiego i pewnie pokonał ter Stegena w sytuacji sam na sam. Oczywiście brawo za zachowanie zimnej krwi, ale gdyby nie opieszałość Alby i Umtitiego w kryciu, to do tej sytuacji nawet by nie doszło. Obrońcy „Barcy” zamiast interweniować, patrzyli się na siebie i wspólnie zastanawiali się, czy Romę stać na coś więcej, niż ten jeden gol.

Reklama

No… Było stać, ale dziś Roma była silna przede wszystkim irracjonalną niemocą Barcelony.

Nawet Iniesta potrafił stracić piłkę w głupi sposób, a były przecież jeszcz: niecelne podania Sergiego Roberto, ryzykowna gra w polu karnym Semedo, niewidoczność Busquetsa w środku pola, a także spóźniony Umtiti w niemal każdej akcji… Cóż, całkiem możliwe, że Barcelona rozegrała dzisiaj najgorszą pierwszą połowę w sezonie. I gdyby nie brak skuteczności Patrika Schicka mogłaby schodzić do szatni w dużo gorszych humorach. Czech fatalnie spudłował głową w wyśmienitej sytuacji, a chwilę później spóźnił się do dobrego podania w polu karnym. Gdyby na jego miejscu był Dżeko, pewnie skończyłoby się inaczej. Skąd takie wnioski? Bośniak rozgrywał bardzo dobry mecz, a do przerwy mógł mieć już dublet, jednak jego znakomity strzał głową wybronił bramkarz Barcelony.

Kibice gości mogli pocieszać się tylko tym, że gorzej już zagrać nie można było. Owszem, gorzej może nie było, ale lepiej też nie. Kompletnie niewidoczny był Leo Messi, który pokazywał się tylko wtedy, gdy Barca miała rzut wolny. Co akurat nie oznaczało niczego dobrego dla Blaugrany, bo Argentyńczyk zapomniał nastawić celownik. Luis Suarez biegał sporo, ale wiele z tego nie wynikało. Właściwie tylko Gerard Pique grał dobrze, ale jemu również przydarzył się błąd. Stoper Barcelony sfaulował w polu karnym Dżeko, co oznaczało rzut karny dla gospodarzy. Na bramkę – pewnym, silny strzałem – zamienił go Daniele De Rossi.

Reakcja Barcelony po stracie drugiej bramki? Identyczna, jak po stracie pierwszej, czyli żadna. Nadal gracze Valverde myśleli, że w pierwszym meczu wygrali chyba 10:0, a tutaj nic złego im się stać nie może. Oczywiście obraz gry mówił, co innego. A sytuacja zmieniła się do stopnia, że Barcelonę przed odpadnięciem mógł uratować tylko cud. A takie dwa razy w ten sam dzień raczej się nie zdarzają…

Chyba wszyscy widzowie tego meczu odliczali jedynie sekundy, aż ten, wydawało się przed meczem niemożliwy, wynik zagości na tablicy świetlnej. Barcelona wyglądała jak bokser, który przyjął właśnie bez gardy potężną kombinację i choć jeszcze stoi w narożniku – to czeka już tylko na nokautujący cios. A rzymskie wilki czuły krew i dążyły do gola jak chyba nigdy w tym sezonie. Najpierw były niemrawe strzały Undera i Nainggolana, a następnie setka El Shaarawy’ego, który uderzał z dwóch metrów. Golkiper przyjezdnych wybronił, ale to było już ostatnie ostrzeżenie. Chwilę później Under dośrodkował z rzutu rożnego, a Manolas głową trącił futbolówkę, która wpadła do bramki. SZACH MAT – krzyknął cały stadion.

Barcelona miała niespełna 10 minut regulaminowego czasu, by odwrócić losy dwumeczu, ale chyba już nikt w to nie wierzył. Co prawda próbowali, bo Messi rozegrał niezłą akcję z Paco Alcacerem, ale to jak tłusty posiłek na kaca – pomysł odrobinę spóźniony. Próbował jeszcze Luis Suarez, ale jego strzał został zablokowany, a uderzenie Dembele pofrunęło nad poprzeczką. Trzeba przyznać, że wreszcie goście wybudzili się ze snu zimowego. Valverde mówił, że nie można przespać choćby 10 minut, a oni spali w najlepsze osiem razy dłużej.

Reklama

Awansowała drużyna lepsza, dużo lepsza. Po prostu obecna na boisku przez ponad godzinę dłużej.

Roma – Barcelona 3:0 (1:0)

1:0 Dżeko 8′

2:0 De Rossi 58′

3:0 Manolas 82′

Fot.Newspix

Najnowsze

Inne kraje

Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Bartek Wylęgała
3
Serbscy piłkarze odmawiają gry. A już za moment kontrowersyjny sparing z Rosją

Liga Mistrzów

Liga Europy

Dziś losowanie ćwierćfinałów LM, LE i LKE. Ilu Polaków zostało nam w Europie?

Bartosz Lodko
4
Dziś losowanie ćwierćfinałów LM, LE i LKE. Ilu Polaków zostało nam w Europie?

Komentarze

183 komentarzy

Loading...