Reklama

„Przez Brosza wielu trenerów traci wymówki ws. młodzieży”

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

09 kwietnia 2018, 10:13 • 8 min czytania 9 komentarzy

Z punktu widzenia kogoś, kto nie zahibernował się przez weekend i na bieżąco śledził piłkarskie wydarzenia, poniedziałkowa prasa ma wyjątkowo mało do zaoferowania. Najciekawszy tekst stworzył Łukasz Olkowicz w swoim prześwietleniu. „Brosz pokazał w Zabrzu, że w polskich warunkach można to zrobić, choć od lat słyszeliśmy wymówki, że to niemożliwe. Na razie jest w mniejszości, ale dla wielu trenerów przykład Górnika może być solą w oku. W swoich klubach już nie będą mogli powiedzieć prezesom, że się nie da” – czytamy. 

„Przez Brosza wielu trenerów traci wymówki ws. młodzieży”

PRZEGLĄD SPORTOWY

Tym razem na finiszu Ekstraklasy nie będziemy mieli Pucharu Maja. Mimo zniesienia podziału punktów, emocji będzie bardzo dużo – nie tylko w kwestii walki o mistrzostwo i utrzymanie.

(…) Wisła Płock w tym roku w dziewięciu meczach zdobyła 19 punktów, tyle samo co Lech – wszyscy inni w tym czasie nazbierali mniej. Nafciarze nie będą się bić o mistrza, lecz mogą poważnie powalczyć o miejsce na podium, czyli zarazem o europejskie puchary. Teraz będą jednak inaczej postrzegani. Nawet najwięksi rywale będą ich doceniać, o jakimkolwiek lekceważeniu nie będzie mowy. Trener Jerzy Brzęczek już jest wielkim wygranym sezonu, a teraz może dokonać rzeczy jeszcze większych.

Obronił się też Mariusz Lewandowski i decyzja szefa KGHM Zagłębia o zatrudnieniu go w listopadzie okazała się trafna. Celem było miejsce w górnej ósemce i nowy szkoleniowiec zadanie wykonał, przegrywając tylko dwa mecze. Drużynie brakuje skuteczności, wyrazistego stylu, ale teraz nad tym będzie można spokojnie pracować. Z drugiej strony Miedziowi chcą patrzeć do góry, bo wszystkie zespoły od czwartego do ósmego miejsca mają jeszcze prawo myśleć o europejskich przepustkach na tegoroczne lato, bo być może da je nawet miejsce tuż za podium.

Reklama

ps1

Potem zaczyna się seria relacji ligowych.

ps2
ps3
ps4

Następnie przechodzimy do najciekawszego tematu numeru. Gdzie jest ziemia obiecana dla młodych piłkarzy? Jakich klubów powinni unikać? Dlaczego polskie kluby tak niechętnie stawiają na młodzież? – zastanawia się Łukasz Olkowicz. Polecamy puentę z ostatniego akapitu.

(…) Gdy w 1992 roku młodzieżowa reprezentacja jechała na igrzyska olimpijskie w Barcelonie, oznaką dojrzałości piłkarzy były nie tylko wąsy, ale też liczba występów w ekstraklasie. 21-letni Andrzej Juskowiak miał za sobą 95 meczów i zdobytą koronę króla strzelców, Jerzy Brzęczek tych spotkań rozegrał 107 (jako 19-latek został kapitanem ekstraklasowej Olimpii Poznań), a 20-letni Piotr Świerczewski – 73 mecze.

– W swoich zespołach dostawaliśmy nie minuty, a godziny – podsumowuje Adamczuk, przedstawiciel srebrnych medalistów IO.

Reklama

Zbyt długie trzymanie pod juniorskim kloszem może zahamować rozwój. Edukację przyspiesza szybszy kontakt z seniorskim futbolem. Warto spojrzeć na kariery liderów reprezentacji Adama Nawałki: Lewandowski jako 16-latek siłował się z obrońcami w IV-ligowej Delcie Warszawa, drużyny juniorskie szybko opuścili też 17-letni Jakub Błaszczykowski (IV-ligowy KS Częstochowa) czy Michał Pazdan (III-ligowy Hutnik Kraków). Stamtąd trafiali do mocniejszy klubów.

Patrząc na skład młodzieżówki z ostatniego meczu z Litwą widać inny trend. Piłkarze decydują się pokonywać kolejne szczeble w jednym klubie i tak próbują przebić się do ekstraklasy, jak Szymański (Legia), Kamil Pestka (Cracovia), Filip Jagiełło (Zagłębie L.), Patryk Dziczek (Piast), czy wcześniej Kownacki (Lech). Nie ma jednej drogi. We wprowadzaniu młodzieży nikt nie posiadł patentu na nieomylność, bo futbolowe przeobrażenie z chłopca w mężczyznę najeżone jest wieloma pułapkami. Brosz pokazał w Zabrzu, że w polskich warunkach można to zrobić, choć od lat słyszeliśmy wymówki, że to niemożliwe. Na razie jest w mniejszości, ale dla wielu trenerów przykład Górnika może być solą w oku. W swoich klubach już nie będą mogli powiedzieć prezesom, że się nie da.

ps5

Piłkarze Bayernu wywalczyli kolejne mistrzostwo Niemiec, ale ze świętowaniem muszą poczekać.

(…) Żeby zapewnić sobie kolejny tytuł „Deutscher Meister” piłkarze Bayernu musieli pokonać FC Augsburg i zgodnie z oczekiwaniami wygrali bez większych problemów 4:1. Jednak po spotkaniu nie było tradycyjnego polewania piwem, a po powrocie do Monachium świętowania w modnych dyskotekach. – Piłkarze mogą się cieszyć, ale nie mogą teraz pić. Jeden kieliszek szampana w zupełności wystarczy – zapowiedział trener Bayernu Jupp Heynckes.

„Suche mistrzostwo” zatytułowali sobotni sukces piłkarze zespołu z Monachium. Zdają sobie sprawę, że teraz czeka ich najważniejsza część sezonu. Już w środę aktualni mistrzowie Niemiec zmierzą się z Sevillą w rewanżowym spotkaniu 1/4 finału Champions League. – I tylko o tym razem myślimy, to jest dla nas temat numer jeden – powiedział Heynckes.

ps6

Przemysław Rudzki w nowym English Breakfast o tym, jak szybko w piłce wszystko może się zmienić. Przykładem Josep Guardiola i jego Manchester City.

(…) Tydzień to jest w pędzącym do przodu świecie bardzo dużo i, co się okazuje, wygłaszane przed tygodniem teorie niewiele mogą być warte po jego upływie. W tydzień

Guardiola nie tylko dostał w łeb od Liverpoolu, boleśnie został upokorzony w lidze przez United, w meczu, w którym jego zespół prowadził 2:0, ale przede wszystkim sprawił, że zadano sobie pytanie, chyba po raz pierwszy w tym sezonie: „Czy Hiszpan jest aż tak doskonały?”.

Pęknięcia na zbudowanym pomniku są aż nadto wyraźne. Awans do półfinału Champions League, co przecież dla Guardioli przez lata stało się (poza ubiegłym rokiem) chlebem powszednim, właściwie graniczy z cudem. I o ile nawet znaczna część fanów Liverpoolu po wysokim zwycięstwie The Reds na Anfiled wcale nie uznała konfrontacji za rozstrzygniętą w sposób oczywisty, to już postawa w drugiej połowie na Etihad w derbach Manchesteru musi tym samym kibicom przynosić dużą dozę ulgi.

Jerzy Dudek porównuje Liverpool Juergena Kloppa do tego z 2005 roku, z którym wygrywał Ligę Mistrzów.

(…) Niedawno byłem w Liverpoolu na meczu legend The Reds z Bayernem. I kiedy rozmawialiśmy o meczu naszego zespołu z Manchesterem City, praktycznie wszyscy byli optymistycznie nastawieni. Tylko Michael Owen kręcił nosem. Ale to była bodaj najlepsza połowa zespołu za kadencji Jürgena Kloppa. Zespół Guardioli został kompletnie zdeklasowany. Ten mecz pokazał, że Liverpool jest nie tylko świetny w ataku – o tym wiedzieli wszyscy – ale też coraz lepszy w obronie. Loris Karius ani razu nie musiał szczególnie się wysilać. Fenomenalna praca Kloppa zasługuje na docenienie.

Mam wrażenie, że Liverpool jeszcze przed spotkaniem znalazł się w położeniu, w którym czuje się najlepiej. Nie jest faworytem. Każdy kolejny wygrany mecz jest i niespodzianką, i powodem do dumy. Od Barcelony, Realu czy Bayernu w każdym sezonie wymaga się gry w półfinale Ligi Mistrzów. W The Reds tego nie ma. Wszyscy wiedzą, że to drużyna w budowie. Przypomina mi ona naszą z 2005 roku. Wówczas też prawie zawsze graliśmy w roli – jak to mówią Anglicy – underdoga, tego słabszego. Nasz sukces może zainspirować obecny zespół. Gdyby udało się go powtórzyć, byłoby to coś wyjątkowego.

ps8

Na ostatniej stronie Szamowołka, więc macie zapewnionych kilka fajnych ciekawostek i anegdot.

(…) Wczoraj Piotr Świerczewski świętował 46. wiosnę. Z pewnością nie jest on ulubieńcem kilku dziennikarzy, którym ręcznie potrafił odpowiedzieć na jego zdaniem, niezasłużoną krytykę. Ale ja Piotra lubię i nie sądzę, by kiedyś, coś w tej kwestii się zmieniło. Charakterny, zadziorny, twardy, na boisku i poza nim, z drugiej strony – facet o gołębim sercu, do każdego potrzebującego wyciągający pomocną dłoń, no i dusza towarzystwa, kawalarz. Kiedyś, gdy Piotr planował w Chinach schyłek pięknej kariery zadzwonił do niego dziennikarz katowickiego „Sportu” z pytaniem, o jaki, dokładnie chiński klub chodzi. W tamtym momencie menedżer „Świra” dopiero próbował zainteresować Chińczyków reprezentantem Polski, dlatego Piotr nie miał pojęcia o nazwie klubu. Dziennikarz marudził, by się dowiedzieć, więc Piotrek, na odczepnego, dusząc się ze śmiechu rzucił: A, już przypomniałem! To klub „Sikam tu, sikam tam”. Uradowany dziennikarz bezkrytycznie opublikował nazwę przyszłego „pracodawcy” Piotrka. Do historii przeszło też kilka bon motów byłego piłkarza Olympique Marsylia – jak ten, gdy policjanta, z którym się mocował podczas słynnego grilla w Mielnie, nazwał pięknym kawalerem! Zaś rada trenera Świerczewskiego (miał szkoleniowy epizod) czyli „Adams! Musimy na chaos!” ma pewnie miejsce w skryptach dla trenerskich adeptów. Ale już poza boiskiem z Piotra był nie byle jaki, życiowy taktyk, o czym kilka lat temu, w rozbrajający sposób przekonywał mnie w wywiadzie: – Chodzi ci pewnie o podatek, którego nie zapłaciłem wyjeżdżając z Francji? Zamiast go zapłacić, zaoszczędziłem te pieniądze, kilkaset tysięcy euro! Ci, co mnie znają, wiedzą, że finansowych problemów nie mam. Gdyby każdy miał takie kłopoty, jak ja, to wszyscy byliby szczęśliwi i… jeździli porsche. Nie obawiam się francuskiego wymiaru skarbowego, bo sprawa już uległa przedawnieniu. A jeśli nie, to jeszcze chwila i będę mógł spokojnie wydawać te pieniążki. Co ja mówię?! Już je wydaję!

ps9

SUPER EXPRESS

Nic poza standardami z weekendu.

se1

RZECZPOSPOLITA

Ligowe standardy i felieton Stefana Szczepłka.

GAZETA WYBORCZA

Salah nawraca na Islam – pisze Rafał Stec.

(…) Manifestuje też Salah religijność – klęka i rozmodlony całuje murawę po każdym golu, wrzuca selfie z Koranem czytanym w klubowym autokarze – więc wielbią go nawet ci, którzy wzrokiem za piłką wodzą rzadko. Liczbą fanów na Facebooku, Instagramie i Twitterze (21,5 mln) wielokrotnie przewyższa wszystkie gwiazdy afrykańskie, z Gabończykiem Pierre’em-Emerickiem Aubameyangiem na czele (8,2 mln), a do piłkarzy z krajów arabskich nie warto go nawet porównywać. Choć to utożsamianie się Egipcjanina ze swoimi miewało również ciemniejszą stronę. Gdy w Bazylei grał w eliminacjach Ligi Mistrzów z Maccabi Tel Awiw, w trakcie powitania drużyn odtruchtał na bok, żeby wiązać sznurówki (przez cały wieczór wygwizdywali go właśni kibice), a przed rewanżem w wyciągnięte przez rywali dłonie stukał pięścią. Po latach przeszedł do Chelsea, więc padły pytania, czy podałby rękę Romanowi Abramowiczowi, jej właścicielowi żydowskiego pochodzenia. „Nie jestem politykiem, lecz piłkarzem, nie mam problemu z nikim” – odparł tylko.

gw1

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...