Reklama

Emocji w ćwierćfinałach już chyba nie będzie, ale półfinały wszystko nadrobią

redakcja

Autor:redakcja

05 kwietnia 2018, 16:12 • 4 min czytania 4 komentarze

Tuż po losowaniu ćwierćfinałowych meczów Ligi Mistrzów wydawało się, że ich poziom będzie kosmiczny i tak w istocie było. Mieliśmy dwie bardzo ciekawe pary (Barcelona-Roma, Sevilla-Bayern) oraz dwa hitowe starcia (Juventus-Real, Liverpool-City). To jednak, czego z pewnością trudno było się spodziewać, to fakt, że runda rewanżowa w ćwierćfinale właściwie pozostanie już formalnością. Dziś bowiem z łatwością można wskazać, kto zagra w półfinale.

Emocji w ćwierćfinałach już chyba nie będzie, ale półfinały wszystko nadrobią

Spójrzmy chociażby na kursy LV BET na zwycięzcę tegorocznej edycji Ligi Mistrzów. Wśród przegranych z pierwszych meczów ćwierćfinałowych za City płaci się 17:1 (jeszcze, jeszcze), za Sevillę 151:1, za Romę 201:1, a za Juventus aż 251:1. Tak naprawdę skład półfinałów wydaje się oczywisty: Real, Barcelona, Bayern, Liverpool (ich kursy możecie sprawdzić TUTAJ). I wygląda to ekscytująco przynajmniej z kilku powodów.

Przede wszystkim dlatego, że – z wyłączeniem starcia Sevilla-Bayern – w pozostałych meczach mieliśmy deklasacje. Zwłaszcza mamy tu na myśli wspomniane hitowe pary. Jeżeli Real rozbija mający pierdyliard meczów na zero z tyłu Juventus 3:0 w Turynie, to z całą pewnością jest to zapowiedź formy na trzeci triumf w tych rozgrywkach z rzędu. Jeżeli Liverpool masakruje przyszłego mistrza Anglii 3:0, nie pozwalając przeciwnikowi na oddanie choćby jednego celnego strzału w meczu, to również na prawo to wyglądać na możliwą powtórkę z 2005 roku. Tym bardziej że The Reds od dłuższego czasu w lidze pokazują bardzo wysoką formę – z ostatnich 13 meczów wygrali 10 i w tym okresie mają taki sam współczynnik zwycięstw, co właśnie ograne, rewelacyjne na Wyspach City.

Dla wszystkich potencjalnych półfinalistów mecze rewanżowe wydają się formalnością. A to oznacza, że niekoniecznie będą musieli wypruwać sobie w nich żyły (np. grając dogrywki), nie będą musieli także grać na pograniczu faulu i kartkować się przed kolejnymi występami, wreszcie nie będą musieli ryzykować zdrowia największych gwiazd (w razie drobnych problemów). Co więcej, to wcale nie będzie dla tych zespołów jakaś wyjątkowa sytuacja w końcówce sezonu, bo tak naprawdę, że w najbliższym czasie cała czwórka będzie mogła się skoncentrować wyłącznie na Lidze Mistrzów. Przede wszystkim w rozgrywkach ligowych wszyscy mają już pozamiatane:

– Barcelona celuje w mistrzostwo i musi utrzymać 9 punktów przewagi nad Atletico w 8 ostatnich meczach.
– Bayern celuje w mistrzostwo i musi utrzymać 17 punktów przewagi nad Schalke w 6 ostatnich spotkaniach. Tak naprawdę w najbliższy weekend Bawarczycy mogą już przypieczętować tytuł.
– Real celuje już tylko w awans do Ligi Mistrzów, który zapewni utrzymanie 16-punktowej przewagi nad Villarrealem w 8 ostatnich meczach. Pomniejszym celem jest drugie miejsce i wyprzedenie Atletico, do którego traci 4 punkty.
– Liverpool także celuje w awans do Ligi Mistrzów, a to zagwarantuje utrzymanie 10 punktów przewagi nad Chelsea (która rozegrała o jeden mecz mniej) w sześciu ostatnich meczach. Pomniejszy cel to wicemistrzostwo i wyprzedzenie United, do którego traci 2 punkty (i ma jeden mecz rozegrany więcej).

Reklama

Dla wszystkich ekip podstawowy cel ligowy na końcówkę sezonu jest już na wyciągnięcie ręki. Barcelona ma dodatkowo jeszcze finał Pucharu Króla z Sevillą, a Bayern półfinał Pucharu Niemiec z Bayerem i ewentualnie finał z Schalke bądź Eintrachtem. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że same marki omawianych klubów są na tyle zobowiązujące, że zwyczajnie nie wypada im teraz seryjnie odpuszczać i przegrywać. Ale też fakty są takie, że wszystkie mikrocykle treningowe mogą być teraz podporządkowane właśnie Lidze Mistrzów. A to wróży naprawdę pasjonującą końcówkę.

Tym bardziej że wśród murowanych kandydatów do awansu do najlepszej czwórki dziś absolutnie nie ma przypadkowych drużyn. A przede wszystkim nie mamy żadnego wielkiego nieobecnego. Wszyscy najlepsi pędzą do półfinału i to naprawdę w imponującym stylu, niszcząc po drodze swoich przeciwników. A kiedy na murawie w końcu zetrą się tak niebywale rozpędzone machiny, zwyczajnie musi płonąć.

Być może jest to wrażenie, które – podczas śledzenia rozgrywek Ligi Mistrzów – można odczuwać cyklicznie, ale tym razem wydaje się, że w półfinale zetrą się naprawdę najlepiej grające obecnie ekipy w Europie. Chociaż to oczywiście nie znaczy, że w półfinale ponownie nie będziemy oglądać wyników rzędu 3:0 czy 4:1. Tak czy inaczej, najbliższe tygodnie w Champions League zapowiadają się ciekawie jak nigdy.

Fot. Newspix

Najnowsze

Liga Mistrzów

Komentarze

4 komentarze

Loading...