Reklama

Popis Gruzinów w Kielcach

redakcja

Autor:redakcja

04 kwietnia 2018, 20:06 • 4 min czytania 11 komentarzy

Mecz wagi ciężkiej. Reklamowany przez media społecznościowe Korony jako najważniejszy w sezonie. – Raz na parę lat zdarza się w Kielcach spotkanie, które jest zdecydowanie ważniejsze od pozostałych – przyznawał Jakub Żubrowski. Dla kielczan dwumecz z Arką jest szansą na powtórzenie sukcesu z 2007 roku, kiedy udało im się awansować do finału Pucharu Polski. Dla gdynian to doskonała okazja, by drugi raz z rzędu zagrać na Stadionie Narodowym. – Każdy jest świadomy, o jaką stawkę gramy – powtarzali zawodnicy obu ekip.

Popis Gruzinów w Kielcach

Stawka od początku działała na wyobraźnie, ale najwidoczniej trochę sparaliżowała obie ekipy, które nie porwały swoją grą. Prezentowały się bardzo zachowawczo. Ostatecznie lepiej wyszli na tym gospodarze, ale Arce, dzięki bramce w końcówce, udało się złapać oddech i w rewanżu jeszcze wszystko jest możliwe.

Jeżeli ktoś oczekiwał intensywnego tempa, walki na noże od pierwszej do ostatniej minuty, no to srogo się rozczarował. Oczekiwania, jak to często u nas bywa, rozminęły się z rzeczywistością. Mecz, z wyjątkiem dobrej końcówki, nie zapewnił nam zbyt wielu emocji i w żaden sposób nie zbliżył się do rangi, jaki mu nadano. Obie drużyny od początku nie kwapiły się do nie wiadomo jakich ofensywnych wypadów, ograniczając się raczej do wyprowadzania kontr. Arka, szczególnie w pierwszej odsłonie, była kompletnie bezbarwna. Wyglądała, jakby oszczędzała się przed sobotnimi derbami Trójmiasta. Nie było sytuacji, w których zastosowała wysoki pressing czy podostrzyła. Grała, jakby nie należała do Leszka Ojrzyńskiego. Była po prostu nijaka.

Korona też nie wspięła się na himalaje piłkarskich umiejętności, ale przynajmniej okazała się skuteczniejsza. Po upływie kilkunastu minut zdobyła bramkę, do końca pierwszej połowy już zbytnio się nie wychylając, a że Arka również nie kwapiła się do zmasowanych ataków – wyglądało to, jak wyglądało. Gol padł po stałych fragmencie gry. Kosakiewicz dośrodkował z rzutu rożnego, Petrak uderzył głową. Pilarz odbił przed siebie, ale z dobitką pospieszył Kaczarawa. Napastnik Korony wyskoczył do pojedynku główkowego, bezproblemowo poradził sobie z Marcjanikiem i z najbliższej odległości skierował piłkę do siatki.

Niestety, była to pierwsza i ostatnia groźna sytuacja w pierwszej połowie. Później jeszcze dobrą próbą z dystansu popisał się Żubrowski, ale właśnie – było to uderzenie z dalekiej odległości, a nie akcja utkana z kilkudziesięciu podań. A że nie chcieliśmy być zbyt wymagający, liczyliśmy na chociaż dwie-trzy próby rozegrania w ten sposób ataku. Niestety – spotkanie było zbyt ciężkostrawne, by piłkarze mieli porwać się na takie fajerwerki. Zamiast tego w pierwszej połowie mogliśmy liczyć na wiele strat, które brały się z niedokładnych podań.

Reklama

Po zmianie stron długo nie działo się za wiele. W Koronie szwankowała gra ofensywna, często osamotniony był Kaczarawa. Jednak w końcu dopisywało mu szczęście. Konkretnie w sytuacji, w której Kiełb uderzał na bramkę. Piłka po jego strzale i odbiciu się od Gruzina wylądowała w siatce. Sędzia początkowo bramki nie uznał, sugerując, jakoby Gruzin znajdował się na pozycji spalonej. Po konsultacji z VAR-em zmienił jednak zdanie, wywołując tym samym szał euforii wśród kieleckich kibiców.

Po stronie Arki sporo ożywienia wniósł Zarandia, ale początkowo żaden z jego rajdów nie przyniósł gdynianom wymiernych korzyści. Zresztą, trudno o takie, skoro napastnik, Maciej Jankowski, w drugiej połowie dotknął piłkę maksymalnie dwa-trzy razy. Dodatkowo nie miał żadnego wsparcia. Jankowski w końcu jednak zszedł, ale nie było też tak, że nagle zastępujący go Siemaszko odmienił losy tego spotkania. Nie, po prostu Gruzin wziął sprawy w swoje ręce. Wykorzystał błąd Dejmka, potem nawinął Kovacevicia i dał Arce tak potrzebą dawkę tlenu. Gol na wyjeżdzie kompletnie odmienił losy tego dwumeczu, który w pewnym momencie wydawał się już prawie rozstrzygnięty.

Lettieri przed spotkaniem tonował nastroje, mówiąc, że przed Koroną jeszcze długa droga do finału, która wiedzie przez rewanż w Gdyni. Nie ma jednak co ukrywać, że była o krok od zapewnienia sobie solidnej zaliczki i osiągnięcia swojego celu. Trafienie Zarandii sprawiło jednak, że w rewanżu na pewno będzie iskrzyć. Za dwa tygodnie czeka nas kolejna odsłona batalii o finał na Stadionie Narodowym. Co najważniejsze – batalii, w której wszystko może się jeszcze wydarzyć.

Korona – Arka 2:1

1:0 Kaczarawa 14′

2:0 Kaczarawa 69′

Reklama

2:1 Zarandia 80′

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”

Szymon Janczyk
1
Kibice Radomiaka przywitali piłkarzy po przegranych derbach. „Mamy dość”
1 liga

Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków

Bartosz Lodko
4
Comeback Wisły Kraków! Z 0:2 na 3:2 ze Zniczem Pruszków
Anglia

Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Bartosz Lodko
4
Kluby z niższych lig sprzeciwiają się zmianom w FA Cup

Komentarze

11 komentarzy

Loading...