Reklama

Kolumbia pokazuje, dlaczego to właśnie ona jest faworytem grupy H

redakcja

Autor:redakcja

24 marca 2018, 00:23 • 4 min czytania 21 komentarzy

Nadszedł czas, kiedy możemy nareszcie sprawdzić formę naszych grupowych rywali w praktyce, a nie bazować na teorii. Zamiast wyłapywać jednostki, obserwujemy, jak to wygląda w całości. Do 20:45 widzieliśmy same pozytywy. Senegal zremisował z Uzbekistanem, Japonia z Mali, a my zaczynaliśmy niezbyt wymagające starcie z Nigerią. Kolumbia również miała dostać w czapę od ultra-silnych Francuzów. Żaden z tych scenariuszy nie znalazł odzwierciedlania w realnym świecie. Co gorsza – Kolumbia pokonała kadrę Deschampsa w Paryżu, będąc zwyczajnie lepszą drużyną na murawie. 

Kolumbia pokazuje, dlaczego to właśnie ona jest faworytem grupy H

Nie zrozumcie nas źle – nie będziemy się bawić we wróżenie z fusów, jednakże fakty mówią same za siebie. Oprócz naszpikowanej gwiazdami pierwszej jedenastki, Francuzi posiadają również ławkę podobnego sortu. Spójrzmy na największe nazwiska, które dzisiejszego wieczoru w Paryżu musiały zadowolić się rezerwą: Anthony Martial, Ousmane Dembele, Laurent Koscielny, Paul Pogba, Adrien Rabiot, Corentin Tolisso.

Wiadomo, to są jedynie te „większe” nazwiska. Potem w odwodzie mamy nadal m.in. Floriana Thauvina, który w tym sezonie Ligue 1 strzelił 16 goli i zanotował 11 asyst. Albo chociażby Wissama Ben Yeddera – MVP 1/8 finału Ligi Mistrzów, gdy Sevilla wyrzucała za burtę Manchester United. To nie jest jednak przypadek, że „Trójkolorowi” co dwa lata są wymieniani w gronie faworytów, a ostatnio zawsze kończy się niedosytem i rozczarowaniem.

Część z was zapyta się słusznie: „Co z tego, że mają świetne nazwiska?”. Po tym, co dzisiaj zobaczyliśmy, możemy jednogłośnie powiedzieć, że nic. Papier nie gra.

A nic na wysnuwanie takowych wniosków nie wskazywało. Francja już od samego początku dominowała i wydawało się, że worek z bramkami jest jedynie kwestią czasu. Jej piłkarze grali, jakby przed meczem dostali podwójną dawkę suplementów. Zabiegali Kolumbijczyków. Było ich wszędzie pełno, doskakiwali do przeciwników jak wściekłe psy. Strzelanie zaczął w jedenastej minucie Olivier Giroud. Thomas Lemar świetnym, prostopadłym podaniem wypuścił na lewym skrzydle Lucasa Digne. Jego wrzutkę David Ospina powinien złapać w zęby. No ale właśnie – powinien. „Wielbłąd” golkipera Arsenalu i w efekcie gospodarze objęli prowadzenie.

Reklama

Wówczas Francuzi złapali jeszcze większy luz, a że nadal biegali jak poparzeni, to stworzyli sobie przez kilkanaście minut kilka dobrych okazji. Gdyby Kylian Mbappe nie miał na swojej stronie Franka Fabry, to zapewne goli byłoby więcej. Lewy obrońca Boca Juniors ma życiową formę, a dzisiaj naprawdę ogarniał. Gospodarze nie mogli w pojedynkę, to sklecili coś zespołowego. Futbolówkę odebrał Sidibe, momentalnie zagrywając ją do Griezmanna. Antoine piętą wycofał akcję do Mbappe. 19-latek przełożył defensorów Kolumbii i wystawił piłkę jak na tacy Lemarowi. Akcja rodem z bilarda zakończona świetnym uderzeniem skrzydłowego Monaco.

Brzmi dobrze? To patrzcie, co się wydarzyło po bramce na 2:0.

„Los cafeteros” obudzili się. Jednak nie tak, że coś tam połupali bez skutku na bramkę Llorisa, tylko wręcz rzucili się na Francuzów. Bramkę kontaktową zdobył, po błędzie golkipera, Luis Muriel. Żeby było śmieszniej – gospodarze mieli okazje, by szybko skontrować Kolumbię i zapewnić sobie triumf, ale Griezmann wolał uderzyć prosto w Ospinę, zamiast strzelić gola. Do przerwy to prowadzenie Francuzi jeszcze utrzymali. W drugiej połowie natomiast zaczęło się…

Role się odwróciły i to Kolumbia zaczęła dominować. Podeszła wyżej i prokurowała coraz to większe pomyłki u defensorów. Pierwsze i zarazem ostatnie ostrzeżenie dał Luis Muriel w 56. minucie. Najpierw zablokował Raphaela Varane’a, a następnie zabrał futbolówkę i popędził w stronę bramki Llorisa. Wtedy jeszcze zawodnik Tottenhamu okazał się lepszy. 360 sekund później tak kolorowo nie było. Carlos Sanchez uruchomił Jamesa, który asystował Falcao. Chwila przerwy i znów – bullterriery z Kolumbii zainaugurowały kolejną falę ataków. Samuel Umtiti „obciął” się i Adrien Jaccottet nie miał wątpliwości – wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Juan Quintero i goście wyszli na prowadzenie. Fantastyczne widowisko.

Wola walki Kolumbii zasługuje na ogromne wyróżnienie. To, co wyprawiał James Rodriguez od 83. minuty, przy ławce rezerwowych, to kompletnie inny poziom zaangażowania emocjonalnego. A przecież miało być towarzysko… Najwyraźniej w kraju Escobara nie znają takiego słowa. I, biorąc pod uwagę charakter „El Patrona”, w ogóle się nie dziwimy. Nie mamy pojęcia, jak zatrzymać Kolumbijczyków. Oni nas po prostu zabiegają na śmierć w Kazaniu.

Reklama

Francja – Kolumbia 2:3 (2:1)
1:0 Olivier Giroud 11′
2:0 Thomas Lemar 26′
2:1 Luis Muriel 28′
2:2 Falcao 62′
2:3 Quintero 85′ k

fot. newspix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

21 komentarzy

Loading...