Reklama

Przegrana symulacja

redakcja

Autor:redakcja

23 marca 2018, 23:24 • 4 min czytania 90 komentarzy

Mecz z Nigerią miał być dla biało-czerwonych symulacją mundialowego starcia z zespołem Senegalu. Miał sprawić, że będziemy choć trochę mądrzejsi odpowiadając na pytanie, czego się po pierwszym grupowym starciu spodziewać. Poniekąd także, czy przypadkiem z tego typu rywalem taktyka z trójką w obronie nie sprawdzi się lepiej niż ta z czwórką. Niestety, najbardziej udaną symulacją była ta Victora Mosesa w naszym polu karnym. To na nią dał się nabrać sędzia Michael Oliver i to ona dała Nigeryjczykom wygraną 1:0 we Wrocławiu.

Przegrana symulacja

Takie mecze, jak ten dzisiejszy, to te momenty, gdy można żałować, że jeszcze nie na każdym spotkaniu obecny jest VAR. Gdyby Michael Oliver mógł skorzystać z pomocy wozu, z powtórki wideo, bardzo wątpliwe, by wskazał na wapno w sytuacji, w której Victor Moses przewrócił się z głodu w naszym polu karnym. W efekcie czego lider Nigeryjczyków stanął oko w oko z Białkowskim i jakby od niechcenia pokonał go strzałem w lewy róg bramki.

Wątpliwe też, by Oliver mając do dyspozycji powtórkę wideo nie zweryfikował sytuacji z pierwszej połowy, kiedy piłka znalazła się z kolei w bramce Nigeryjczyków. Po wrzutce Zielińskiego i przedłużeniu jej przez Krychowiaka, futbolówkę znajdującą się w powietrzu wybijał Balogun. Konia z rzędem temu, kto z dostępnych w telewizji powtórek oceniłby ze stuprocentową pewnością to, czy już zza linii bramkowej. Dlatego też akurat w tej sytuacji – w przeciwieństwie do wydumanego karnego – do Olivera trudno mieć pretensje o taką, a nie inną decyzję.

To właśnie te dwa wskazania – oba na niekorzyść Polaków – rozstrzygnęły o losach spotkania. Spotkania, z którego jednak można mimo porażki wyciągnąć kilka pozytywów. Takimi na pewno były stałe fragmenty, które przecież już w eliminacjach do mundialu dały nam wiele powodów do radości, a które zostały jeszcze podrasowane przez obecność w podstawowej jedenastce Kurzawy. Zawodnik Górnika nie ograniczył się jednak tylko do dokładnych zagrań ze stojącej piłki – to on wykreował też jedną z dwóch znakomitych sytuacji Robertowi Lewandowskiemu, gdy z lewego skrzydła obsłużył napastnika Bayernu podaniem na dalszy słupek. „Lewy” atakując piłkę na wślizgu zdołał jednak uderzyć tylko w konstrukcję bramki.

Jeszcze lepszą okazję miał w drugiej połowie, jednak tym razem nie zachował się jak on. Gdy po pięknej piłce od Zielińskiego wyszedł sam na sam z 19-letnim rezerwowym Deportivo La Coruna Uzoho, wydawało się, że może go pytać o preferowany róg, a później umieścić w nim piłkę. Zamiast tego strzelił w nogi golkipera, znów nie potrafiąc zdobyć gola na wrocławskim stadionie.

Reklama

Wracając do pozytywów – do nich na pewno trzeba zaliczyć drugą połowę w wykonaniu Piotra Zielińskiego. Tak jak po pierwszej zasługiwał wyłącznie na kontynuację marudzenia, że „Zielu” w kadrze to wciąż nie to, tak w drugiej zaliczył zwrot o 180 stopni. Otworzył sytuację sam na sam przed Lewandowskim, ale i napędzał nasze ataki raz za razem, występ podsumowując jeszcze powrotem za zawodnikiem przez pół boiska i odbiorem bardzo w stylu nieustępliwego Jacka Góralskiego – którego też dziś trudno oceniać inaczej, niż pozytywnie. Tak, Moses uciekł od niego dość łatwo w sytuacji, po której wywalczył karnego, ale poza tym – zameldował się od razu twardym pojedynkiem powietrznym z rywalem, do końca nie odpuszczając w środkowej strefie bez walki choćby jednej piłki.

Minusy? Nieszczególnie pewnie wyglądała obrona. Gdy tylko piłka lądowała w naszym polu karnym, natychmiast rozpoczynała się panika i nerwowa wybijanka po autach. Gdyby Nigeryjczycy byli dokładniejsi w jednej czy dwóch sytuacjach, mogli z łatwością wkręcić się w naszą szesnastkę z piłką i postraszyć czy to Fabiańskiego, czy Białkowskiego. A tak – trzeba powiedzieć, że zagrali bardzo przeciętnie i jakoś szczególnie nie przeczołgali w tym starciu biało-czerwonych. Tak po prawdzie trudno sobie przypomnieć jakiś ich konkretny atak, kiedy intensywniej zaśmierdziało bramką. Parę niskich lotów uderzeń z dystansu, dużo niedokładności i samolubnej gry pod polem karnym i to w zasadzie tyle.

Na tym, nieszczególnie ciekawym, tle, wypadliśmy nieźle. Wykreowaliśmy sobie znacznie więcej okazji, o czym najlepiej mówi sam fakt, że więcej dobrych sytuacji do zdobycia gola od całego nigeryjskiego zespołu miał sam Artur Jędrzejczyk, który wszedł na boisko dopiero w przerwie. Dwukrotnie uderzał głową od ziemi, dwa razy jednak nieco brakło. Przy wrzutce Kurzawy z wolnego strzał poszybował ponad poprzeczką, po dośrodkowaniu zawodnika Górnika z rogu – zbyt lekko, by zaskoczyć Uzoho. Parę swoich prób, by zapisać się w protokole sędziowskim golem, zaliczył też Krychowiak, ale jego strzały z dystansu nie okazały się szczególnie precyzyjne.

Był to więc taki mecz, po którym o jednoznaczne wnioski ciężko. Tak, po raz trzeci grając 3-4-3 (lub – jak kto woli – 3-4-2-1) nie udało nam się zdobyć gola, ale też trudno stwierdzić, że nie mieliśmy ku temu sytuacji. Tak, przegraliśmy, ale o ile nie zmietliśmy Super Orłów z powierzchni ziemi, to na tę porażkę po prostu nie zasłużyliśmy. I jeśli tylko mecz z Senegalem (już z VAR) będzie mieć podobny przebieg, to znanego nam scenariusza – przegranej w meczu otwarcia – raczej nie powinniśmy się obawiać.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Inne kraje

Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Patryk Fabisiak
1
Robinho trafi do więzienia? „Gdyby na moim miejscu był biały Włoch…”

Komentarze

90 komentarzy

Loading...