Reklama

Najwięksi przegrani siedmiu wiosennych kolejek Ekstraklasy

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

21 marca 2018, 12:34 • 6 min czytania 37 komentarzy

Za nami już siedem tegorocznych kolejek Ekstraklasy. Przerwa reprezentacyjna to dobry moment, żeby przeanalizować, kto może za ten okres odczuwać największe rozczarowanie. Jedni mocno spuścili z tonu w porównaniu do pierwszej części sezonu, drudzy mieli wreszcie rozwinąć skrzydła, trzeci przychodzili z wielkimi nadziejami i nie spełniają oczekiwań. W każdym przypadku karta może się jeszcze odwrócić, są w tym gronie również zawodnicy ewidentnie dobrzy, ale jeśli chodzi o omawiany okres, przy ich nazwiskach mamy (prawie) same minusy. Rzecz jasna nie braliśmy pod uwagę parodystów z urzędu typu Jakub Gric, po których od początku niczego się nie spodziewaliśmy.

Najwięksi przegrani siedmiu wiosennych kolejek Ekstraklasy

15. Adam Wolniewicz (Górnik Zabrze) – Musi być w naprawdę kiepskiej formie, skoro wiosną przy tylu problemach kadrowych Górnika przeważnie siedzi na ławce. A jak już gra od początku, to nawet w wygranym 3:0 meczu z Termaliką był najsłabszy w swoim zespole. David Guba kilka razy porządnie nim zakręcił.

***

14. Cillian Sheridan (Jagiellonia Białystok) – Irlandczyk miał kapitalne pierwsze półrocze, nieźle zaczął nowy sezon, ale później totalnie się zablokował. Miał passę jedenastu meczów ligowych bez gola. Zimą próbowano go sprzedać, jednak bez powodzenia. Został więc w klubie, ale przegrał rywalizację z Romanem Bezjakiem. Wchodzi na końcówki, a raz nawet podpadł na tyle, że spotkanie z Lechią Gdańsk obejrzał z trybun. Wygląda jednak na to, iż jeśli stroił jakieś fochy, to już się otrząsnął i może jeszcze się przyda. Pokazał to w minionej kolejce. To właśnie Sheridan asystował przy bramce dającej zwycięstwo w niesamowitych okolicznościach nad Arką Gdynia.

***

Reklama

13. Thomas Rogne (Lech Poznań) – Pisaliśmy przed startem rundy, że jeśli ominą go problemy zdrowotne, to sportowo się obroni. I nadal tak twierdzimy, ale wspomniane warunki nie zostały spełnione. Nowy stoper „Kolejorza” pierwsze dwa mecze przesiedział na ławce, a później doznał kontuzji, po której jeszcze wraca do równowagi. Na pewno nie tak wyobrażał sobie początki w Poznaniu…

***

12. Michał Kopczyński (Legia Warszawa) – Dano mu do zrozumienia, że nie będzie miał większych szans na grę, mimo to wolał zostać i odrzucił ofertę wypożyczenia do Hearts. Kopczyński jeszcze w 2. kolejce tego sezonu wyprowadzał Legię jako kapitan z Koroną Kielce. Dziś jest tylko dodatkiem do premii. W tym roku trzy razy siedział na ławce, a cztery razy na trybunach.

***

11. Bartosz Śpiączka (Termalica) – W klubie liczono, iż po fatalnej rundzie wyczyści głowę, odetchnie i przypomni sobie, że w Górniku Łęczna potrafił zakręcić się w granicach dziesięciu goli na sezon. Nic z tych rzeczy. Śpiączka nadal nic nie dawał w ataku, a jego bieganie było chyba jeszcze bardziej bezproduktywne. Jacek Zieliński po przyjściu wytrzymał z nim dwa mecze w pierwszym składzie i zaczął stawiać na Vladislavsa Gutkovskisa. Efekt równie mizerny, ale to temat na inną opowieść.

***

Reklama

10. Dawid Kort (Pogoń Szczecin) – Pokazał się, zaczął nawet pełnić funkcję kapitana, podpisał nowy kontrakt i… przestał grać. Może to przypadek i niefortunny zbieg okoliczności, ale tak to z boku wygląda. Jesienią o Korcie najgłośniej było wtedy, gdy wraz z kilkoma kolegami „zachował się nieprofesjonalnie”, co skończyło się wstydem i karą finansową. Na razie nie potrafi się odbudować, Kosta Runjaić nie za bardzo ma do niego przekonanie. Wiosną pięć razy ławka i dwa wejścia dające łącznie 33 minuty.

***

9. Kamil Wojtkowski (Wisła Kraków) – Jesienią kilka razy można go było chwalić, ale w tej rundzie idzie mu jak po grudzie. Najpierw pauzował przez problemy zdrowotne. Potem zagrał w końcówce z Piastem Gliwice i dostał żółtą kartkę – akurat czwartą w sezonie, co oznaczało odpoczynek w następnej kolejce. Efektem ławka w dwóch kolejnych meczach i dopiero teraz dostał siedem minut z Legią. Szkoda, że tak to się toczy, bo z Wojtkowskim można byłoby wiązać jakieś większe nadzieje.

***

8. Cristian Pasquato (Legia Warszawa) – Długo się rozkręcał, ale w końcu zaczął przyspieszać. Pod koniec jesieni zaliczał asysty z Koroną i Sandecją, strzelił gola Termalice, a nawet wchodząc na parę minut z Piastem był w stanie stworzyć Michałowi Kucharczykowi sytuację sam na sam. Niestety dla niego Legia zimą dokonała wielu zakupów w pomocy i dla Pasquato nie za bardzo jest miejsce. W pierwszych pięciu kolejkach był obserwatorem, w dwóch ostatnich wchodził na (około) kwadrans.

***

7. Nicklas Barkroth (Lech Poznań) – Miał być tym, który najbardziej skorzysta na nieobecności kontuzjowanego Macieja Makuszewskiego. Takie były plany. Rzeczywistość? Dwa kiepskie występy od początku i oprócz tego ławka lub trybuny. Jeżeli nic się nie zmieni, nie ma dla niego przyszłości w Poznaniu.

***

6. Gerson (Lechia Gdańsk) – Wrócił z wypożyczenia do Korei Południowej i najwyraźniej zostawił tam formę, jeśli w ogóle jakąkolwiek miał. Brazylijczyk był jednym z najsłabszych ogniw w ogólnie słabiutkiej Lechii. Najwięcej błędów popełniał z Piastem i Jagiellonią, gdy Michal Papadopulos i Roman Bezjak wręcz go ośmieszali.

***

5. Piotr Tomasik (Lech Poznań) – W ubiegłym sezonie grał tak dobrze na lewej obronie Jagiellonii, że domagano się jego powołania do reprezentacji. W tych rozgrywkach, przez problemy zdrowotne, stracił sporo czasu, ale i tak wydawało się, że przychodzi do Lecha po to, żeby zostać jego ważną postacią. Tymczasem na inaugurację zagrał 11 minut w Gdyni i… to tyle. Wołodymyr Kostewycz ani myśli oddawać miejsce w składzie. Tomasik już nie ukrywa swojego rozczarowania. – (…) Przecież Lech nie sprowadzał mnie po to, żebym był widzem. W takiej sytuacji pewnie bym nie ruszał się z Białegostoku – mówił niedawno w „Przeglądzie Sportowym”.

***

4. Patryk Dziczek (Piast Gliwice) – Jesienią grał prawie wszystko i często spisywał się naprawdę nieźle. Zimą jednak Piast stworzył nowy środek pola z Tomaszem Jodłowcem i Tomem Hateleyem. Dziczek wylądował na rezerwie. W siedmiu kolejkach raz wszedł na boisko w samej końcówce. Najbardziej tym faktem zmartwiony może być selekcjoner kadry U-21 Czesław Michniewicz.

***

3. Patryk Tuszyński (Zagłębie Lubin) – Miał rozwinąć skrzydła po odejściu Jakuba Świerczoka. Na dziś nawet nie zaczął tego robić. Do składu wskoczył sprowadzony Czech Jakub Mares, a Tuszyński dopiero w miniony piątek wystąpił w wyjściowej jedenastce i – jak cały zespół – wypadł słabo. Wcześniej uzbierał raptem dwa epizody z ławki.

***

2. Konstantin Vassiljev (Piast Gliwice) – Podobnie jak Pasquato, na finiszu rundy jesiennej zaczął się wreszcie rozkręcać. Strzelił gola, zaliczył asystę i z optymizmem mógł udać się na urlop. Sporym zaskoczeniem okazał się fakt, że Waldemar Fornalik najczęściej nie widzi go teraz w składzie. Dwa mecze od początku, dwa symboliczne wejścia w końcówce i trzy razy rezerwa – oto dorobek Vassiljeva z tego roku. Przed nim chyba sądne tygodnie i nawet fakt, iż jego kontrakt obowiązuje do 2020 roku może nie zniechęcić Piasta przed próbą wcześniejszego rozstania.

***

1. Eduardo (Legia Warszawa) – Oczekiwania wobec niego musiały być wielkie, choć od samego początku wątpliwości i znaków zapytania pojawiało się sporo. Na ten moment rację mają ci, którzy na pozyskanie byłego napastnika Arsenalu patrzyli sceptycznie. Sam początek tego nie zapowiadał. W Lubinie zaliczył efektywne wejście, asystując i wywalczając karnego na wagę trzech punktów. Ze Śląskiem pięknie asystował Kasperowi Hamalainenowi i świetnie rozegrał akcję na 3:0. Na tym jednak zakończył swoje popisy. W kolejnych pięciu meczach nie pokazał już w zasadzie niczego dobrego, a z Lechią nawet nie wszedł na boisko. A mówimy o kimś, kto jest w czołówce listy płac i nie daje szans na zarobek w przyszłości, więc jakość ma dawać tu i teraz. Odnosi się wrażenie, że Eduardo obecnie jest w stanie przydać się Legii tylko jako rezerwowy, bo sił ma na jakieś pół godziny grania.

Fot. Wojciech Figurski/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

37 komentarzy

Loading...