Reklama

Drugi sezon KLZ za nami. Gwiazdy już są, teraz… Liga Mistrzów?

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

19 marca 2018, 11:11 • 5 min czytania 1 komentarz

Na AKS Madej Wrestling Team Piotrków Trybunalski nie ma mocnych na krajowym podwórku. W drugim sezonie PWPW Krajowej Ligi Zapaśniczej zespół obronił tytuł, pokonując w finale po zaciętym dwumeczu Borutę-Olimpijczyka Zgierz&Radom. Jaka przyszłość czeka sztandarowy projekt polskich zapasów? Poziom sportowy konsekwentnie rośnie, a perspektywy dalszego rozwoju wydają się co najmniej obiecujące.

Drugi sezon KLZ za nami. Gwiazdy już są, teraz… Liga Mistrzów?

Pierwsze rozgrywki KLZ wystartowały w listopadzie 2016 roku. Wcześniej licencję na organizację zawodowej ligi wydało Ministerstwo Sportu i Turystyki. Rozgrywki mają także wsparcie Polskiego Związku Zapaśniczego oraz najważniejszych federacji w Europie i na świecie. Wyjątkowość projektu polega na sposobie rozgrywania meczów – każda drużyna desygnuje do boju dziewięciu reprezentantów (w stylu klasycznym, wolnym oraz w zapasach kobiet).

Początki były jednak trudne. Liga wystartowała bez sponsora  – pieniądze na wszystko musiał wyłożyć pomysłodawca i prezes KLZ, Damian Fedorowicz. „Postawiłem wszystko na jedną kartę. Dla dobra naszego sportu to przedsięwzięcie musi się udać” – przekonywał były zapaśnik. Pionierski projekt trafił na antenę TVP Sport i z czasem zaczął cieszyć się coraz większym zainteresowaniem widzów i dużych firm.

Przed drugim sezonem pojawił się sponsor tytularny – Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych. Zmieniono też nieco system rozgrywek oraz sposób punktowania walk. Pojawiły się także większe pieniądze, co pozwoliło na sprowadzenie kolejnych gwiazd światowych zapasów. Wszystkie ligowe mecze można było oglądać w internecie.

„Poziom sportowy drastycznie wzrósł, a pozyskanie sponsora miało ogromny wpływ na uwolnienie potencjału ligi. Cały czas udoskonalamy formułę rozgrywek i chcemy robić wszystko, by była jak najbardziej atrakcyjna dla widzów” – ocenił w rozmowie z nami prezes Damian Fedorowicz.

Reklama

W pierwszym sezonie na ligowych matach wystąpiło 25 medalistów mistrzostw świata i Europy, z kolei w drugim ta liczba… niemal się podwoiła. Pojawili się trzej medaliści igrzysk olimpijskich z Rio de Janeiro – w tym Żan Bełeniuk, gwiazda ukraińskich zapasów. „Takiej sceny walki mogą pozazdrościć organizatorzy walk na najważniejszych zawodach zapaśniczych” – przekonywał jeden z nowych liderów AKS Madej Wrestling Team Piotrków Trybunalski, który z miejsca zaczął dominować w PWPW KLZ.

Oprócz Bełeniuka zespół wzmocniły także Iłona Semkiw oraz Julija Tkacz – druga z nich to trzykrotna medalistka mistrzostw świata. Klub z Piotrkowa osłabił także bezpośrednią konkurencję, sprowadzając z AKS Białogard Magomedmurada Gadżijewa – najlepszego polskiego zapaśnika ostatnich lat, którego nazwisko w ostatnich latach regularnie pojawia się w kontekście przenosin do MMA. Mimo to sam zainteresowany podporządkowuje wszystko igrzyskom w Tokio i starty w PWPW KLZ mają mu w tym wymiernie pomóc. Choć AKS na papierze dysponuje znakomitym składem, to hegemonii nie było, a losy tytułu ważyły się do ostatniej walki.

„Dobór składów zostawiamy wyłącznie w gestii klubów. Oczywiście z naszej strony zachęcamy jak tylko możemy do sięgania po najlepszych zawodników na świecie – w takich przypadkach dopłacamy im połowę gaży. Wszystko po to, by rósł poziom ligi, bo wraz z nim rośnie również poziom zawodników ligowych. Zapaśnicy z Ukrainy reprezentują wysoką klasę sportową, są przystępni cenowo w porównaniu do przedstawicieli innych nacji i mają do nas po prostu blisko” – ocenia Fedorowicz.

Naszpikowani gwiazdami obrońcy tytułu w fazie grupowej odnieśli komplet zwycięstw. W półfinale również wygrali oba mecze, dlatego tym większą niespodzianką była ich porażka w pierwszym spotkaniu finałowym. Rywala – Borutę-Olimpijczyka – pokonywali wcześniej dwa razy w grupie, jednak u siebie przegrali 14:18. Jako powód słabszej postawy wskazywali wówczas kontuzje.

Choć rewanż rozegrano kilka dni później, to w Zgierzu po dwóch walkach było 7:0 dla gospodarzy – w tym momencie ich triumf wydawał się niemal przesądzony. Niesamowity comeback przyjezdnych sprawił, że emocje na macie trwały do ostatniej walki – w niej o triumfie w dwumeczu przesądziła wygrana Bełeniuka z Arkadiuszem Kułynyczem.

Finał KLZ 2018-259

Reklama

Wcześniej kolejne efektowne zwycięstwo odniósł Mateusz Bernatek. 24-latek to jedna z nadziei polskich zapasów – w 2017 roku zdobył srebro mistrzostw świata w stylu klasycznym (kat. 66 kg), wcześniej wywalczył kilka medali młodzieżowych imprez. W sezonie 2017/18 Bernatek był jednym z najlepiej punktujących zawodników PWPW KLZ. W Piotrkowie nazywają go zapaśniczym „dzieckiem” klubu i wiążą z nim ogromne nadzieje.

„Przecieranie się z najlepszymi na świecie przynosi naszym młodym zawodnikom same korzyści – jesteśmy przekonani, że będzie to procentowało w przyszłości. Formuła ligi sprawia, że nasi zapaśnicy często muszą też walczyć w wyższych kategoriach wagowych, co jest ważnym elementem procesu szkoleniowego i ich rozwoju, bo zmusza do jeszcze większego wysiłku” – uważa Fedorowicz.

Prezes PWPW KLZ jako inny przykład podaje Krzysztofa Niklasa. Mistrz świata kadetów w ostatnim sezonie reprezentował barwy KS Budowlanych Łódź i stoczył porywający pojedynek z doświadczonym mistrzem olimpijskim z 2004 roku, Aleksiejem Miszinem z AZ Supra Brokers. Ostatecznie przegrał 2:4, ale pokazał się ze świetnej strony. „Walka z tak wybitnym zawodnikiem była dla mnie niezwykłym doświadczeniem. Pierwszy raz miałem przyjemność walczyć z medalistą igrzysk olimpijskich i to w dodatku złotym” – komentował utalentowany 20-latek.

Damian Fedorowicz już myśli o kolejnych zmianach, które mają sprawić, by rozgrywki stały się jeszcze bardziej atrakcyjne także dla niedzielnych fanów zapasów. W środowisku sportów walki słychać głosy, że liga zaczęła budzić zainteresowanie także innych stacji telewizyjnych.

„Współpraca z TVP Sport przez ostatnie lata układała się pomyślnie i jesteśmy z niej zadowoleni. Wciąż nie ma jednak wiążących decyzji co do kolejnych rozgrywek. Mamy kilka propozycji i wszystko powinno się wyjaśnić niedługo” – dodaje pomysłodawca projektu.

Solidne fundamenty, atrakcyjna formuła rozgrywek oraz długofalowa wizja rozwoju sprawiają, że produkt PWPW KLZ wyróżnia się nie tylko na krajowym podwórku. Na samym początku jednym z największych marzeń prezesa było powołanie do życia czegoś na kształt zapaśniczej… Ligi Mistrzów. Jak te perspektywy wyglądają po drugim sezonie ligi?

„Cały czas rozmawiamy z federacją światową. Najpierw musimy otrzymać licencję, by móc popchnąć ten pomysł do przodu. Na razie jako pierwsi na świecie zrobiliśmy ligę w tak nowatorskiej formule i oczywiście chcemy iść dalej, ale musimy mieć ich zgodę. Rozmawiamy, negocjujemy i według mnie jest duża szansa, że po igrzyskach olimpijskich w Tokio sprawa ruszy” – przyznaje prezes Fedorowicz.

Bez względu na to, co przyniesie przyszłość, już teraz widać, że ryzyko podjęte kilka lat temu przez pasjonata zapasów się opłaciło. Zapasy – sport o długiej i pięknej tradycji w Polsce – dostały tak potrzebny do dalszego rozwoju impuls. Okazało się, że największe krajowe talenty mogą regularnie próbować sił w starciu ze światową elitą, a całość można opakować nowoczesnym stylu. Międzymiastowe klubowe rozgrywki na wysokim poziomie to coś, czego dziś zapasom mogą zazdrościć inne sporty – z polskim boksem olimpijskim na czele.

KACPER BARTOSIAK

Fot. klz-zapasy.pl

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

1 komentarz

Loading...