Reklama

To jest miejsce na miarę naszych możliwości. Polacy drudzy w drużynówce

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

10 marca 2018, 22:08 • 3 min czytania 0 komentarzy

Liczyliśmy na to, że po konkursie drużynowym w Oslo będziemy mogli napisać: „Polacy wykorzystali ostatnią szansę na wygraną”. Bo na mamutach, nie ukrywajmy, faworytami nie będziemy. Nie udało się, choć trzeba przyznać, że oczekiwania sprzed Raw Air były nieco zawyżone.

To jest miejsce na miarę naszych możliwości. Polacy drudzy w drużynówce

Należy jednak dodać, że wygraliśmy rywalizację wśród ludzi. Znacie doskonale ten motyw z piłki nożnej: są Cristiano Ronaldo i Lionel Messi. Kosmici. A za nimi zwykli ludzie. Dziś kosmitami na skoczni byli Norwegowie i… Kamil Stoch. Ale jeden to za mało, nawet skaczący tak rewelacyjnie jak nasz najlepszy zawodnik. Musieliśmy uznać wyższość rywali. A jeśli ktoś chce dodatkową okazję do świętowania, to i taka się znajdzie.

Możemy zresztą pokazać wam przewagę Norwegów w najprostszy sposób z możliwych. Oto odległości ich skoków: 132,5, 133, 131, 133, 132,5, 136, 134, 132. Wszystko w metrach. W tych ośmiu skokach osiągnęli łącznie odległość o 31,5 metra dłuższą od naszych zawodników, którzy zajęli drugie miejsce. 58,9 punktu przewagi. Kosmos, inny wymiar. Choć i nasza przewaga – 29,6 punktu nad trzecimi Austriakami robi wrażenie. Innymi słowy: miejsce na miarę naszych możliwości, po prostu.

Reklama

Nie można jednak cały czas słodzić i napisać musimy: forma naszych reprezentantów w ostatnim czasie nieco się pogorszyła. Poziom trzymają Dawid Kubacki (135 w drugim skoku, liczy się w klasyfikacji generalnej Raw Air!) i Kamil Stoch, o którym już pisaliśmy… i jeszcze napiszemy. Maciej Kot we wczorajszych kwalifikacjach miał spore problemy i ostatecznie nie wszedł do konkursu indywidualnego, Stefan Hula dziś skakał stosunkowo blisko, Piotr Żyła nie ma na skoczni mocy, którą zwykle imponował.

Czekamy na przebudzenie, chłopaki. Fajnie byłoby, gdyby nastąpiło jutro, a w przypadku Maćka konkurs później.

Wracamy jeszcze do Kamila Stocha, bo ten gość walczy w Norwegii o niesamowite sukcesy. Przypomnijmy, że ten sezon to dla niego: Turniej Czterech Skoczni, w którym zamiótł konkurencję pod dywan, zgarniając wygrane we wszystkich czterech konkursach; zwycięstwo w pierwszej edycji Willingen Five; dwa medale z mistrzostw świata w lotach narciarskich; złoty i brązowy krążek z igrzysk olimpijskich. Teraz prowadzi w klasyfikacji Raw Air i przez najbliższy tydzień będzie tego prowadzenia bronić. A na horyzoncie sezonu majaczy jeszcze Puchar Świata.

To już nie gwiazda skoków, to legenda tego sportu. W znakomitej formie.

A skoro o gwiazdach, to ten konkurs miał ich stosunkowo wiele – na trybunach. Polscy kibice kompletnie zawładnęli Oslo i pokazali, co potrafią. Gdyby rozdawać medale za doping, to wyprzedzilibyśmy, w dodatku na legalu, nawet Rosję.

Reklama

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Polecane

Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
2
Thurnbichler: Nie zareagowałem wystarczająco wcześnie na negatywne zmiany [WYWIAD]
Polecane

Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Szymon Szczepanik
0
Zniszczoł: Skłamałbym, jakbym powiedział, że nie stresowała mnie nowa rola w kadrze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...