Reklama

Tottenham nie zdał egzaminu dojrzałości

redakcja

Autor:redakcja

07 marca 2018, 23:07 • 4 min czytania 124 komentarzy

Brak doświadczenia w europejskich pucharach, węższy skład, presja ciążąca na piłkarzach… Wiele rzeczy wymieniano jako kwestie, które mogą sprawić londyńczykom problemy w rewanżowym meczu z Juventusem. Można było odnieść wrażenie, iż to podopieczni Pochettino są swoimi największymi wrogami w tym spotkaniu. W pierwszej połowie to jednak Spurs zagrali znacznie bardziej dojrzały futbol.

Tottenham nie zdał egzaminu dojrzałości

Starą Damę zwykle chwalimy za organizację, bo Allegri to przecież jeden z najlepszych szkoleniowców jeśli chodzi o warsztat taktyczny, tymczasem to jego vis-a-vis lepiej przygotował drużynę. Może nie zaszachował rywali, lecz na pewno sprawił im ogromne problemy. A zrobił to dzięki niezawodnemu trio Alli-Eriksen-Kane. Jeden może być bez formy, ale wtedy łapią ją drugi oraz trzeci, więc strata jakości nie jest tak odczuwalna. Ale dziś cała trójka świetnie współpracowała, nie tylko z piłką przy nodze. Imponował przede wszystkim pressing gospodarzy, bo przez to Juventus miał ogromne problemy z wyprowadzaniem piłki, zwłaszcza gdy przy tym grał trójką w obronie.

Dzięki ciągłemu naciskaniu na przeciwnika Spurs wypracowali sobie kilka sytuacji. Przykład z 38 minuty, kiedy Ben Davies przechwycił piłkę i od razu odegrał ją do Sona, samym podaniem omijając kilku zawodników Juve. Koreańczyk ewidentnie wyznawał jednak filozofię „do trzech razy sztuka”. Bo dopiero wtedy okazał się skuteczny. I przy akcji bramkowej znów powtórka schematu – przechwyt, szybkie przejście do ataku, podanie prostopadłe w pole karne. Za chwilę futbolówka spadła pod nogi Trippiera. Prawy obrońca zachował się bardzo przytomnie, dostrzegł niekrytego Sona z lewej strony. Ten co prawda skiksował, ale że Buffon leżał na murawie, to piłka wpadła do bramki.

I gdy wydawało się, że nic już tutaj nie może zagrozić Tottenhamowi, wtedy goście przeszli jakąś cudowną odmianę. Nie wiemy co konkretnie Allegro zrobił ze swoimi podopiecznymi w szatni w przerwie meczu, ale trochę to wyglądało tak, jakby podał im jakiś sok z gumi-jagód albo coś w tym stylu. W drugiej połowie Juve znowu wyglądało jak Juve – wyrachowane oraz zabójczo skuteczne. Trzy minut wystarczyły bowiem, aby turyńczycy odwrócili losy spotkania. 64. minuta, Lichsteiner wbiega z prawej strony, dośrodkowuje na drugie tempo do Khediry, ten zgrywa piłkę do Higuaina, a Lloris – nie ma szans. Za chwilę lukę w obronie znajduje wcześniej wspominany Gonzalo, zagrywa prostopadle za plecy obrońców Tottenhamu i Dybala wychodzi sam na sam z francuskim bramkarzem. Ciekawe, czy zapytał go gdzie chce dostać gola? Miał na to czas, miał miejsce… No i zrobił co trzeba. 2:1 dla gości.

Zawodnicy Pochettino nie potrafili się pozbierać po dwóch szybkich ciosach. Niby cisnęli, ale skoro Włosi osiągnęli już co chcieli, to cofnęli się i z tej pozycji kontrolowali spotkanie. Bez przesady, że było to catenaccio w najgorszej formie, ale jednak wyraźne defensywne nastawienie. A wiadomo, iż Juve bronić potrafi – wystarczy spojrzeć na Serie A, gdzie mają najlepszą obronę w lidze. Tottenham więc popadał w coraz większą desperację, uderzał z nieprzygotowanych pozycji, dośrodkowywał desperacko. I było blisko w 90. minucie, właśnie po jednym z takich zagrań – Kane odebrał centrę, ale uderzył zbyt lekko w stronę bramki. Futbolówka odbiła się od słupka, nabiegał na nią Lamela, lecz został uprzedzony przez obrońcę Juve. Piłka przed linią, nawet goal-line nie był potrzebny. Tylko Hurricane znalazł się wcześniej na spalonym, więc możemy skarcić sędziów.

Reklama

Arbitrem był dziś Szymon Marciniak i niestety musimy stwierdzić, iż chyba nie dźwignął ciężaru tego meczu. Może przez to, że gdzieś z tyłu głowy siedzą mu jeszcze ekstraklasowe kontrowersje? Kilka błędów popełnił, lub w najlepszym wypadku podjął kontrowersyjną decyzję. Już w pierwszych minutach mógł albo powinien podyktować rzut karny dla Spurs, kiedy Benatia pomagał sobie ręką przy interwencji. Albo kiedy Barzagli lądował w okolicach kolana Sona, gdy ten leżał na murawie. Przypadkowo? Może i tak, ale gdy mu jeszcze poprawił depnięciem… No nie, to jest czerwona bez gadania. Jeszcze inna sytuacja? 17 minuta – Douglas Costa wpada w pole karne, Vertonghen atakuje wślizgiem, w piłkę nie trafia, Brazylijczyk przewraca się i… Nic.

To rozważenia w stylu „gdyby babka miała wąsy”, ale trudno nie odnieść wrażenia, iż polski arbiter znacznie wpłynął na scenariusz tego spotkania. Aż za bardzo. Z drugiej strony nie sposób nie docenić odmiany, jaką przeszedł w przerwie Juventus, pokazując w ten sposób gdzie tkwi jego siła – w pragmatyzmie, reagowaniu na wydarzenia boiskowe. I właśnie dzięki temu cechom nie zdziwilibyśmy się, gdyby Stara Dama znów zaszła daleko w Champions League.

Tottenham 1:2 Juventus (1:0)
1:0 Son 39′
1:1 Higuain 64′
2:1 Dybala 67′

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Hiszpania

Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Patryk Fabisiak
0
Pique po El Clasico: Czy to była kradzież? Samo pytanie wskazuje na to, że tak

Liga Mistrzów

Komentarze

124 komentarzy

Loading...