Reklama

Michał Helik robi za dwóch (a może i trzech). Kogo zawstydza stoper Cracovii?

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

05 marca 2018, 16:14 • 4 min czytania 2 komentarze

Michał Helik pod czujnym okiem Michała Probierza, z każdym meczem potwierdza, że w warunkach Ekstraklasy jest obrońcą co najmniej dobrym. Niezłe wrażenie robił już w Ruchu Chorzów (tam byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie kontuzje), ale tak naprawdę dopiero w Cracovii mocno ugruntował swoją pozycję. Do solidnej gry w tyłach dorzucił bowiem coś, co w przypadku środkowego obrońcy zawsze jest wartością dodaną – bramki. Dokładnie aż sześć w dwudziestu dwóch meczach! Od czasów Marcelo (siedem sztuk w sezonie 2009/10) i Dariusza Żurawia (sześć rok wcześniej) żaden stoper nie mógł się pochwalić takim dorobkiem. A przecież Helik ma przed sobą jeszcze sporo meczów do rozegrania.

Michał Helik robi za dwóch (a może i trzech). Kogo zawstydza stoper Cracovii?

Każdy, kto Ekstraklasę śledzi choćby ze średnią uwagą, wie, że aktualnie strzelecko do Helika podjazdu nie ma i pewnie mieć już nie będzie większość ligowców. Obrońców czepiać się nie będziemy. Ich podstawowym obowiązkiem jest w końcu zabezpieczenie dostępu do własnej bramki, więc gole strzelają w zasadzie „przy okazji”. Co innego szeroko rozumiani zawodnicy ofensywni, ci z założenia powinni ładować aż miło. Tymczasem w Ekstraklasie jest naprawdę spora grupa takich, którzy przy Heliku wyglądają jak odpustowy stragan z pistoletami na kulki przy amerykańskim arsenale broni. Ot, snajperzy z Bożej łaski, którzy musieliby co miesiąc ustawiać się w kolejce po chwilówkę, gdyby pracowali na akord.

Umówmy się, że gdzie jak gdzie, ale w Ekstraklasie nagromadzenie nienadających się do niczego ofensywnych zawodników zawsze było duże. Kiedy jednak patrzymy na dorobek bramkowy niektórych z nich przez pryzmat dorobku Helika, to i tak ciężko jest nie dostać konwulsji ze śmiechu. Weźmy na przykład takiego Bartosza Śpiączkę, podobno napastnika. Gość zagrał w tym sezonie prawie tyle samo minut, co środkowy obrońca Cracovii, a do bramki raczył trafić zaledwie raz. To samo Łukasz Zwoliński. On co prawda pograł mniej, niż Helik, ale jedna bramka, którą w tym czasie zapisał na swoim koncie, to dorobek tak nędzny, że po prostu szkoda strzępić ryja. I tak, wiemy, ostatnio Zwoliński nawet grał trochę lepiej, walczył dla drużyny. Fakty są jednak faktami.

Lećmy dalej. Patryk Małecki – ponad tysiąc rozegranych minut i jeden gol. Konstantin Vassiljew, Sasa Żivec, Szymon Pawłowski, Łukasz Madej, Maciej Jankowski, Radosław Majewski – to samo. Jakub Kosecki, Sławomir Peszko, Adrian Danek, Rafał Boguski, Spas Delew, Roman Gergel, Ivan Jukić, Samuel Stefanik, Filip Starzyński, Łukasz Wolsztyński czy Bartłomiej Pawłowski są zresztą niewiele lepsi, bo dotychczas zdobyli zaledwie po dwie bramki. Mało tego, chwalony od prawa do lewa Darko Jevtić do tej pory uzbierał tylko połowę dorobku Helika. Oczywiście niektórym dochodzą asysty i ogólne nadawanie tonu grze ofensywnej, ale mimo to patrząc na dokonana kolegi z Cracovii, pewnie trochę się zarumienią.

A przecież to i tak nie koniec, bo na boiskach aż roi się od zawodników, którzy z założenia powinni strzelać, ale rzeczywistość miała wobec nich zgoła inne plany. Weźmy chociażby takiego Pawła Brożka. Facet przez lata był gwarancją goli, a tym sezonie w ciągu niemal siedmiuset minut nie trafił ani razu. Równie denni są Sito Riera i Michał Chrapek, piłkarze, bądź co bądź, często goszczący pod bramką rywala. Wstydliwe grono najbardziej nieporadnych atakujących uzupełniają Mihai Radut, Arkadiusz Woźniak i Grzegorz Piesio. Nie chcemy być specjalnie złośliwi, ale biorąc pod uwagę, ile minut rozegrali w tym sezonie, pewne kwestie powinni poważnie przemyśleć.

Reklama

Nie odkryjemy tym stwierdzeniem Ameryki, ale w piłce chodzi głównie o to, żeby zdobywać bramki. U nas jednak nie ma do tego pana, bo poza kilkoma wyjątkami, rodzimi snajperzy są dystansowani przez stopera, który pod bramkę przeciwnika zapuszcza się wtedy, gdy jego drużyna bije rzut rożny lub wolny. Jasne, Ekstraklasa nowe trendy kreuje szybciej ,niż „Vouge” i niewykluczone, że Śpiączka ze Zwolińskim zaczną wkrótce udany pościg za Angulo. No ale sorry Winnetou, na razie wszyscy wymienieni powinni zapisać się do Helika na dodatkowe treningi strzeleckie.

Dla uściślenia – ze wszystkich goli strzelonych w tym sezonie przez obrońcę „Pasów”, tylko jeden nie przełożył się na punkty dla Cracovii (1:4 z Wisłą). Gole stopera w jesiennych meczach z Arką, Sandecją i Termaliką zapewniały jego drużynie remisy, a bramka w Gdańsku dała wygraną. Trafienie z ostatniej kolejki też pomogło dopisać w tabeli komplet punktów. Wychodzi więc, że dzięki Helikowi Cracovia jest o sześć oczek do przodu, co może mieć kolosalne znaczenie w kontekście walki o górną ósemkę. Wychodzi na to, że Probierz ma u siebie gościa, który żadnej roboty się nie nie boi i chwilami robi za dwóch (a może i trzech). Pozazdrościć!

Fot. Jakub Gruca/400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...