Reklama

Śnieżny i mroźny maraton ekstraklasowy. Za jakie grzechy?

redakcja

Autor:redakcja

27 lutego 2018, 11:13 • 7 min czytania 9 komentarzy

Jeszcze nie spłynęła do Bałtyku piłka wykopana przez Samuela Stefanika w #CopaDelGminaŻabno, jeszcze nie opadł kurz po konferencji Michała Probierza, jeszcze Nenad Bjelica nie zdążył wysłuchać wszystkich pretensji od zarządu Lecha Poznań – a już trzeba grać. Ekstraklasa mimo śniegu, mimo mrozu, mimo braku chętnych do oglądania tych tańców na lodzie, prze do przodu jak Tomasz Brzyski lewą flanką i dziś znowu funduje nam maraton złożony z czterech spotkań. Taki przynajmniej jest plan, który biorąc pod uwagę warunki atmosferyczne – może ulec drastycznym zmianom.

Śnieżny i mroźny maraton ekstraklasowy. Za jakie grzechy?

PYTANIE DNIA: KTO ZAŚNIE JAKO LIDER?

Okej, może trochę przesadzamy z optymizmem. Pytaniem dnia powinno być: gdzie się uda zagrać? Zakładamy, że najgorzej sytuacja może wyglądać w Niecieczy, na południu już w niedzielę warunki były tak niekorzystne, że Denis Urubko pokiwał z uznaniem głową w geście potwierdzenia: w tym regionie zima może trwać i do 5 marca. Jeśli jednak odsiejemy dyskusje meteorologiczne – zostanie przede wszystkim szlagier. Legia Warszawa gra z Jagiellonią Białystok i jest to starcie zarówno mistrza z wicemistrzem, jak i wicelidera z liderem, dwóch drużyn, które idą w lidze łeb w łeb boksując się o tytuł praktycznie od kilkunastu miesięcy, podczas których Jaga zdążyła wygrać Puchar Maja, a Legia mistrzostwo Polski i Puchar Jesieni. Biorąc pod uwagę wyniki z ostatnich dwóch, może nawet trzech lat, a na dobrą sprawę – od mistrzostwa Polski dla Lecha w 2015 roku, to chyba właśnie starcia Jagi z Legią zasługują na te wszystkie przydomki nadawane bataliom poznańsko-warszawskim.

No bo czego dziś nie ma Jagiellonia, co ma Poznań w kontekście spotkań z Legią? Jagiellonia postrzega Legię za jednego z większych rywali, tak kibicowsko, jak i czysto piłkarsko. Okej, Białystok to mniejsze miasto od Poznania, nigdy też nie przyjdzie na Słoneczną 40 tysięcy gardeł, ale z drugiej strony – piłkarsko to właśnie Jaga trzyma cały czas warszawiaków w szachu, podczas gdy „Kolejorz” już od dłuższej chwili ma problemy z ustabilizowaniem swojego miejsca w krajowym TOP 2. Nie chcemy przepompować, ale… To jeden z najlepiej zapowiadających się meczów wiosny. Jego stawką jest zresztą fotel lidera, który aktualnie zajmuje Jaga.

Kto zaśnie jako lider?

Reklama

Drużyna, która tego dnia będzie miała najwięcej punktów w ligowej tabeli.

Czy Jagiellonia wygra w Warszawie? Kurs 3,65 w LV BET! 

PIŁKARZ POD LUPĄ: MARTIN POSPISIL

Jeśli utrzyma poziom z pierwszych trzech meczów po przerwie zimowej – może być jednym z głównych architektów sukcesów Jagiellonii Białystok w tym sezonie. Pospisil już wcześniej miewał przebłyski – jakieś niesygnalizowane, prostopadłe podanie w ulicę, czasem drybling na skrzydle, czasem mierzone dośrodkowanie – wciąż jednak pozostawał w naszej opinii z mocno niewykorzystanym potencjałem. Przez zimę albo Martin popracował nad sobą, albo Jagiellonia i Ireneusz Mamrot popracowali nad optymalnym wykorzystaniem jego zalet. Już pal licho gole, jak on gra! Napędza całą ofensywę, pozwala kolegom z drużyny wznieść się na wyższy poziom, kreatywnością kasuje większość ligowych pomocników.

Na razie jeszcze nie widać tego w liczbach – cztery gole i asysta raczej nie wywołują omdleń u wrażliwszych fanek Ekstraklasy – ale jesteśmy zdania, że to kwestia czasu, aż zagęści się każda z rubryk w jego Excelu. Szczególnie liczymy na kluczowe podania – wydaje się bardzo, bardzo prawdopodobne, że przy tak zabezpieczonych bokach, z utalentowanymi zarówno skrzydłowymi, jak i bocznymi obrońcami – Pospisil ma szansę zaliczyć sporo „asyst drugiego stopnia”. Tym bardziej, że i Bezjak wygląda na piłkarza. Po tych wszystkich niedoszłych asystach i kluczowych podaniach „ukradzionych” przez nieudolność Cilliana Sheridana – to może być ktoś, kto podreperuje statystyki wszystkich zawodników ofensywnych w Jadze.

Czy już w meczu z Legią? To będzie na pewno dobry sprawdzian, i dla Pospisila, i dla Bezjaka. Puknąć Lechię to 3/4 ligi potrafi. Ograć Legię na Łazienkowskiej… To już inna kategoria zadania. Trochę z gwiazdką, dla chętnych. Doskonały moment, by sprawdzić, czy w białostockiej klasie jest materiał na prymusów.

Reklama

GWIAZDA USTAW LIGĘ: MARCO PAIXAO

Tak, wiemy, drogi. Ale Marco Paixao jako jeden z niewielu piłkarzy w całej naszej zabawie wydaje się gwarancją przynajmniej przyzwoitości. Nie, nie zamierzamy komplementować Portugalczyka, który z grubsza gra w tym sezonie jak cała Lechia – nierówno i bez nawiązania do oczekiwanych przed startem ligi wyników. Po prostu Paixao jutro wraz z całą gdańską hordą wybiegnie na rywala bodaj najwygodniejszego z całej ligowej stawki. Bruk-Bet Termalica, tuż po kolejnej małej rewolucji, przyjeżdża do Trójmiasta, by poszukać chociaż siódmego wyjazdowego punktu w tym sezonie. Tak jest, w dotychczasowych dwunastu meczach wyjazdowych, niecieczanie ugrali całe sześć oczek, przy czym komplet wywieźli tylko ze Szczecina w okresie, w którym gra Pogoni wyglądała jak słynna szczecińska nadmorska plaża. Jeśli nic wam to porównanie nie mówi, spytajcie kogoś ze Szczecina którędy na plażę, sami sobie zobaczycie.

No i ta fatalna na wyjazdach Nieciecza wpada do Lechii podrażnionej kolejnymi tygodniami mizerii, gdzie pół składu gra teraz o utrzymanie się w składzie podczas letniego tornada, które zapewne przeleci przez szatnię. Obstawiamy, że Lwy Północy spektakularnie się odkują, a jeśli tak się stanie – to Paixao z pewnością odegra tu główną rolę. Głównie dlatego, że innych wykonawców do roli napastnika w Gdańsku za bardzo nie ma.

Czy Lechia wreszcie wygra mecz? LV BET płaci za to po kursie 1,98

GDYBYŚMY MIELI POSTAWIĆ DOM, TO NA: TO ŻE ZAGŁĘBIE WYGRA PRZYNAJMNIEJ JEDNĄ POŁOWĘ Z SANDECJĄ

1,60 to nie jest kurs, dzięki któremu poślemy na studia w USA jeszcze wnuki naszych wnuków, ale szukaliśmy tutaj pewniaczka. Pewniaczkiem wydaje się zwycięstwo Zagłębia w przynajmniej jednej z połów meczu. Ogółem pachnie nam tu mocno odwołanym spotkaniem, ale jeśli już zagrają – spodziewamy się w najgorszym dla lubinian wypadku bramkowego remisu. Ale zasadniczo – z Niecieczy powinni wywieźć komplet, tym bardziej, że Sandecja będzie zapewne totalnie rozbita psychicznie po przegraniu na ostatnim froncie, na którym liczyła się w walce o końcowe zwycięstwo. W finale Copa Del Gmina Żabno.

Jeśli zagrają, czy Sandecja przełamie się po piętnastu meczach bez wygranej? LV BET płaci 3,45

HISTORIA DNIA: NEGATYWNY REKORD FREKWENCJI

A skoro już w Niecieczy jesteśmy – istnieje duża szansa, że na meczu Sandecja Nowy Sącz – Zagłębie Lubin, padnie jakiś niechlubny rekord frekwencji. Legenda głosi, że najmniej ludzi w historii najwyższej polskiej ligi było na meczu Hutnika Kraków z Amiką Wronki w 1996 roku, gdy na stadionie pojawiło się około 100 osób. W nowożytnej historii naszego futbolu tak fatalnie jednak nie było nigdy – rozwój infrastruktury podniósł średnią widownię w wielu miastach, z kolei tam, gdzie nadal kopie się na starych obiektach zazwyczaj jest spora liczba fanatyków stawiających się na meczu niezależnie od okoliczności. Jasne, wydawało się, że naturalnym kandydatem do bicia negatywnych rekordów jest Bruk-Bet Nieciecza, ale ta 700-osobowa wioska i tak przyciąga na stadion przynajmniej po tysiąc widzów.

Wydawało się, że futbol w Polsce jest już zbyt cywilizowany, by na powrót zjechać do liczenia kibiców obecnych na meczu na palcach. Ale wtedy pojawiło się to.

W jednym momencie zaistniało tysiąc powodów, by tego meczu na żywo nie oglądać. Po pierwsze i najważniejsze – Sandecja nie gra u siebie, gra 60 kilometrów od domu, na prowincjonalnym stadionie w Niecieczy. To rodzi problemy ideowe – kibice zapowiadają, że wobec opieszałości nowosądeckich polityków nie będą dopingować swojego klubu w ramach protestu; ale i problemy czysto logistyczne. Mecz jest o 20.30 we wtorek. To oznacza, że skończy się jakoś koło 22.30. W zimowych warunkach, po krętych dróżkach dzikiego południa, trzeba liczyć, że Sączersi w domu zameldują się grubo po północy. Wyjazdowiczów z Lubina nawet nie liczymy – przecież przy tej sytuacji pogodowej, droga Lubin-Nowy Sącz to jak baza C3 – baza C2 podczas wyprawy na K2. Zagłębie nigdy nie było ekipą, która zapełniała do ostatniego miejsca klatkę gości, ale w tygodniu, na taki mecz, w takich okolicznościach pojadą już wyłącznie najwięksi desperados. Dodajmy do tego formę obu drużyn i już stworzy się pewien obraz zainteresowania sympatyków futbolu wtorkowym starciem.

Jednakże idźmy dalej, tym razem w stronę obiektywnych cech aktualnego klimatu. Trzaskający mróz. Śnieg. Świadomość, że mecz może zostać odwołany z uwagi na warunki atmosferyczne. Termin w środku tygodnia, niemal w środku nocy, na stadionie 60 kilometrów od miejsca zamieszkania gospodarzy. Generalnie wszyscy obecni na tym meczu powinni dostać jakieś medale. Dwadzieścia cztery medale to i tak żaden koszt. Może się mylimy? Może są jacyś kolekcjonerzy wrażeń, którzy będą polować akurat na taki mecz?

Nadzieja zamarza ostatnia.

CZY DZIŚ ZOSTANIE ZWOLNIONY JAKIŚ TRENER?

Nie, chyba że Lechia przegra.

Najnowsze

Inne kraje

Kluby z Arabii Saudyjskiej chcą Kevina De Bruyne. W grze 100 milionów euro

Patryk Fabisiak
0
Kluby z Arabii Saudyjskiej chcą Kevina De Bruyne. W grze 100 milionów euro
Ekstraklasa

Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Patryk Fabisiak
7
Pertkiewicz: Marchewka zamiast kija z młodzieżowcami, kwota w PJS co najmniej podwojona

Komentarze

9 komentarzy

Loading...