Reklama

Takiego czwartku nie wypada odpuszczać!

redakcja

Autor:redakcja

22 lutego 2018, 12:20 • 8 min czytania 6 komentarzy

Często przekomarzamy się, że czwartkowe mecze Ligi Europy są jedynie po to, by nasze kobiety miały satysfakcję, że w tym jednym dniu w tygodniu jesteśmy w stanie odpuścić dla nich oglądanie piłki nożnej. Z zestawu: Ekstraklasa od piątku do poniedziałku, Liga Mistrzów we wtorek i środę, Liga Europy w czwartek, to właśnie z tej ostatniej najłatwiej zrezygnować. Tym razem jednak biedniejszemu kuzynowi Ligi Mistrzów trafił się taki sezon, że wielu przeciera oczy dopytując z niedowierzaniem: to jeszcze Liga Europy, czy już Liga Mistrzów Bis?

Takiego czwartku nie wypada odpuszczać!

Przed nami bowiem czwartek, w którym na murawę wybiegną jednocześnie zawodnicy m.in. Arsenalu, Atletico Madryt, Borussii Dortmund, Napoli, Lazio, RB Lipsk, Lyonu, Milanu i Zenitu Sankt Petersburg. Dwa zespoły kręcące się w okolicach podium Bundesligi, lider i dwa mocne zespoły z Serie A, rokroczny uczestnik 1/8 finału Ligi Mistrzów, wreszcie ubiegłoroczny półfinalista i finalista sprzed dwóch lat, waleczna ekipa Diego Simeone. To już nie wygląda jak typowa kolejka fazy grupowej, tutaj można byłoby śmiało się pomylić z pierwszą fazą pucharową w najbardziej elitarnych rozgrywkach świata.

Jasne, na tym etapie większość z klasowych zespołów gra mecze z, przynajmniej na papierze, o wiele słabszymi rywalami, ale i tak trudno będzie sobie poradzić bez dwóch telewizorów i pomocniczego laptopa z przynajmniej jedną tekstową relacją. Jak się nie zagubić w gąszczu dzisiejszych spotkań? Spieszymy z krótkim przewodnikiem po 15 starciach Ligi Europy.

Atletico dopełnia formalności

4:1 w Kopenhadze właściwie zakończyło ten dwumecz. Duńczycy by awansować do kolejnej fazy musieliby zdobyć na stadionie Wanda Metropolitano cztery bramki. W krótkiej historii tego obiektu jeszcze nikomu taka sztuka się nie udała, ale nawet jeśli cofniemy się w czasie troszkę dalej – ostatnią ekipą, która wywiozła z boiska Atletico cztery sztychy był Real w… 2012 roku.

Reklama

GOŚCIE BEZ GOLA W MECZU Z ATLETICO? KURS 1,60 W TOTOLOTKU!

Simeone po prostu w takich rozmiarach nie przegrywa, a w ostatnich trzech domowych meczach Atletico nie straciło ani jednego gola, wygrywając do zera trzy kolejne spotkania. FC Kopenhaga jedzie dziś do Madrytu na wycieczkę, nie ma tu wielkiej filozofii. Jeśli uda im się jakimś cudem wyszarpać remis, co wydaje się możliwe jedynie w przypadku bardzo mocnych rotacji u gospodarzy, kibice z Danii i tak powinni świętować. Sporo o wadze spotkania mówi spektrum tematów poruszanych w madryckiej prasie. Transfer Carrasco do Chin, moc uczucia Simeone do Torresa (a konkretnie brak tego uczucia), wzmocnienie byłym zawodnikiem Realu, Mariano Diazem. Lubimy w sporcie niespodzianki, ale… Totolotek zwycięstwo Kopenhagi wycenia na 9,50.

Radosny futbol kontra radosne rotacje

Obie ekipy w ostatnich kilkunastu miesiącach rzuciły rękawice większym i bardziej utytułowanym rywalom. Obie ekipy są nadzieją na powiew świeżości w dość skostniałych ligach. Obie ekipy brały udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów, obie mocno rozczarowały wygrywając tam tylko dwa z sześciu spotkań, obie są jednocześnie bezustannie chwalone za ofensywny sposób gry i odważne wprowadzanie w świat wielkiego futbolu dość młodych zawodników.

Co prawda trudno porównywać ich jeden do jednego – bo przecież RB to obecnie zaledwie piąta drużyna Bundesligi, która do Bayernu traci 21 punktów, podczas gdy Napoli wciąż prowadzi w Serie A, bijąc się z Juventusem o mistrzostwo. Ale tak jak rajd w ubiegłym sezonie, gdy Lipsk bardzo długo gryzł po piętach monachijczyków, tak i obecna walka neapolitańczyków ma charakter bitki Dawida z Goliatem. I tu, i tu ligi są w potężnym stopniu zdominowane przez żelaznego faworyta, bezlitośnie kasującego konkurencję nie tylko sportowo, ale też choćby poprzez wyjmowanie gwiazd od ligowych przeciwników. I tu, i tu aż roi się od talentów – by wspomnieć choćby o Piotrze Zielińskim, którego wczoraj Maurizio Sarri typował do roli następcy Kevina de Bruyne. Wreszcie i w Lipsku, i w Neapolu ta Liga Europy trafia się w dość niefortunnym momencie.

Ligowa walka jest w takim punkcie, że choćby najdrobniejszy uszczerbek na zdrowiu kluczowych piłkarzy, choćby minimalne widmo przemęczenia gwiazd, może się skończyć fatalnie. Szczególnie widać to w Neapolu, gdzie Liga Europy jest traktowana jako zło konieczne praktycznie przez wszystkich – kibiców, którzy przyszli na pierwszy mecz z RB w zdecydowanie mniejszym gronie, niż na mecze ligowe; trenera, który oszczędził wszystkich najważniejszych zawodników; samych piłkarzy, którzy nie wyglądali na zainteresowanych oddawaniem życia za awans do kolejnej fazy LE.

Reklama

Ale czy można się dziwić? Dla Napoli w starciu z Juventusem, w tym morderczym wyścigu o prymat w lidze włoskiej, element świeżości może być kluczowym atutem. Juve nie może sobie pozwolić na grę na pół gwizdka w Lidze Mistrzów. Południowcy zaś nie muszą mieć żadnych wyrzutów sumienia odpuszczając LE. Celem nadrzędnym jest mistrzostwo i trzeba do niego dostosować całą resztę – było to doskonale widać również w Pucharze Włoch, gdzie bezbarwne Napoli przegrało z Atalantą Bergamo.

RB też ma swoje ligowe problemy, o trzy miejsca w Lidze Mistrzów walczy pięć klubów, które w tabeli dzielą zaledwie trzy punkty. Wicelidera z Dortmundu od szóstego Schalke oddziela jedno zwycięstwo, pomiędzy nimi zaś stłoczeni są piłkarze Bayeru Leverkusen, Eintrachtu Frankfurt oraz RB Lipsk. To nie przeszkodziło jednak Niemcom zagrać z Napoli praktycznie na galowo, bez rotacji. Efekt? 3:1 i rewanż u siebie. Dzisiaj Lipsk musi tylko tego nie spieprzyć, co przy zaangażowaniu Napoli w rozgrywki niebędące Serie A trudne być nie powinno. Ale za to prawdopodobnie zagra Zieliński, więc obejrzeć bez wątpienia warto.

Zenit – Boston Celtics

Nie, jeszcze nas nie pogrzało, żeby wam polecać oglądanie jakiejkolwiek szkockiej drużyny w meczu z jakimkolwiek rosyjskim zespołem, gdy równolegle gra m.in. Lipsk z Napoli czy Villarreal z Lyonem. Ale przed pierwszym spotkaniem Celtic wrzucił w swoje media społecznościowe niepoprawny herb Zenitu, na co petersburscy spece od Twittera zareagowali w bajeczny sposób.

W pierwszym meczu Boston wygrał 1:0.

Polacy w ziemi włoskiej (?)

Przy transferze Jakuba Świerczoka do bułgarskiego Łudogorca nazwa „AC Milan” była odmieniana przez wszystkie przypadki. Ligowi rywale w Bułgarii nikogo nie grzeją, klub z Razgradu w ostatnich latach odjechał stawce na tyle, że najpoważniejszym magnesem było właśnie starcie z legendarnym włoskim klubem. Świerczok zagrał jednak w pierwszym meczu zaledwie 45 minut, klub przyjął gładkie 0:3, a Jacek Góralski nawet nie podniósł się z ławki. Dziś prawdopodobnie ostatnia okazja dla obu reprezentantów Polski rozpatrywanych przez Adama Nawałkę, również w kontekście powołań na rosyjski mundial, na udział w naprawdę dużym meczu. W lidze jedynym konkurentem do mistrzostwa wydaje się CSKA Sofia, nad następnym Lewskim lider z Razgradu ma dziewięć punktów przewagi. Dlatego jeśli się pokazać na tle klasowych przeciwników, to dziś, na San Siro, przeciw rozpędzonemu Milanowi z Gennaro Gattuso na ławce.

OBIE DRUŻYNY Z GOLEM W MECZU MILAN – ŁUDOGOREC? 1,80 W ZAKŁADACH BUKMACHERSKICH TOTOLOTEK.PL

Zresztą mecz jest warty obejrzenia również dzięki charyzmatycznemu trenerowi mediolańskiego klubu. Odkąd Gattuso wziął za łeb rozkapryszoną i rozbitą szatnię pełną drogich, lecz źle wykorzystywanych piłkarzy, AC Milan znów ogląda się z przyjemnością. Ostatnią porażkę Rossoneri ponieśli jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, od tej pory wygrali pucharowe derby z Interem, w lidze ograli m.in. Lazio i Sampdorię, ogółem zaś wygrali 7 z 10 rozegranych w tym okresie meczów. Prawdziwy sprawdzian jednak dopiero przed nimi – najpierw dzisiejszy głęboki wdech i rozgrzewka z wyraźnie słabszym rywalem z Bułgarii, następnie zaś maraton – AS Roma na Olimpico, wyjazd do Rzymu na rewanż Pucharu Włoch i derby Mediolanu w Serie A. To tutaj Gattuso oddzieli chłopców od mężczyzn. I niewykluczone, że po stronie chłopców znajdą się wyłącznie jego rywale, po stronie mężczyzn – odrodzona szatnia Milanu.

Ostatnia szansa Arsenalu?

Siedem punktów straty do piątego w tabeli Tottenhamu, osiem do Chelsea, dziewięć do Liverpoolu, jedenaście do Manchesteru United. Dla porządku – 27 punktów do lidera. Jeżeli chodzi o sytuację w tabeli, Arsenal ma dość niewielkie szansę na powrót do Ligi Mistrzów poprzez wywalczenie sobie miejsca w ligowej młócce. W Anglii jest zbyt wielu klasowych trenerów i zbyt wiele klasowych drużyn, by „Kanonierzy” mogli jeszcze w ostatniej chwili wskoczyć na tę karuzelę. Do końca sezonu zaledwie 11 meczów, podopieczni Arsene’a Wengera przegrali zaś w ostatnich tygodniach i z Tottenhamem, i ze Swansea, i z Bournemouth. Takich wyników kandydat do Ligi Mistrzów w Premier League po prostu notować nie może.

ARSENAL TRIUMFATOREM LIGI EUROPY? KURS 5,00!

Dlatego też tak jak niespodziewanie w centrum zainteresowania Jose Mourinho w ubiegłym sezonie znalazła się Liga Europy, tak i w tym roku celować właśnie w te rozgrywki może Arsene Wenger. Dziś spacer na własnym stadionie z Ostersunds w roli towarzysza tej przechadzki. Na wyjeździe Arsenal zwyciężył 3:0, dzisiaj pewnie też rozniesie przeciwników. Nie mamy złudzeń, że kogoś interesuje jak radzi sobie Ostersunds w lidze i czy dzisiaj wyjdzie na Emirates najsilniejszym składem. Polecamy ten mecz raczej fanom Arsenalu. Kibice nie należą do najbardziej rozpieszczonych, zwycięstwa przychodzą dość rzadko, ostatnio rzadziej niż porażki. Warto podreperować morale obejrzeniem – dla odmiany – przekonującego zwycięstwa londyńczyków.

Borussio, dokąd zmierzasz?

Zawodnicy Borussii Dortmund w tym sezonie dzielą się na kontuzjowanych, wracających po kontuzji i zagrożonych odnowieniem kontuzji. Szpital to trochę zbyt małe słowo na określenie jak olbrzymie problemy ze zdrowiem mają piłkarze z Zagłębia Ruhry. Dodajmy do tego coraz mocniej odjeżdżający finansowo Bayern, coraz mocniejszą konkurencję za jego plecami w Bundeslidze, dodajmy fochy Pierre-Emericka Aubameyanga i jego transfer… Na dortmundzkim niebie sporo chmur, ale jednocześnie jedno słoneczko z dredami. Michy Batshuayi.

Wydawało się, że ta wymiana – odesłanie gabońskiego supestrzelca do Londynu i sprowadzenie w jego miejsce odpalonego przez Antonio Conte Belga – to będzie gwóźdź do trumny BVB. Po ostatnim meczu Aubameyanga w barwach Borussii, rozczarowującym 2:2 z Freiburgiem (to był czwarty kolejny mecz bez zwycięstwa…), Dortmund spadł na szóste miejsce w tabeli. Od tego momentu jednak… po prostu wygrał wszystko. Po trzech ligowych remisach na otwarcie 2018 roku, BVB z Batshuaiym w przodzie ograło Kolonię na wyjeździe, HSV na swoim terenie, Atalantę w meczu Ligi Europy i imienniczkę z Moenchengladbach w ostatnim starciu ligowym. Michy zdobył pięć goli, w tym dwa właśnie w dreszczowcu z Bergamo, najpierw wyrównując stan meczu na 2:2, a w doliczonym czasie gry przesądzając o zwycięstwie niemieckiego klubu.

Rewanż zapowiada się smakowicie, bo Borussia nie wygląda na zespół odpuszczający Ligę Europy. Wynik 3:2 w Dortmundzie zostawia zaś sporą niepewność co do awansu – szczególnie w świetle ostatnich niezłych występów Atalanty, choćby przeciw wspomnianemu wcześniej Napoli w Pucharze Włoch.

***

Plan transmisji na wieczór:

19.00 – RB Lipsk – Napoli, TVP Sport
19.00 – Lazio – FCSB, Canal+ Sport
19.00 – Villarreal – Olympique Lyon, Canal+ Sport 2
21.05 – AC Milan – Łudogorec, Eurosport
21.05 – Arsenal – Ostersunds, TVP Sport
21.05 – Athletic Bilbao – Spartak Moskwa, Canal+ Sport 2
21.05 – Braga – Olympique Marsylia, nsport+
21.05 – Atalanta – Borussia Dortmund, Canal+ Sport

Najnowsze

Liga Europy

Anglia

Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru

Maciej Szełęga
1
Fabiański: Chciałbym, żeby West Ham był drużyną, która przerwie serię Bayeru
Anglia

Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Dominik Piechota
9
Debiut Musiałowskiego w Liverpoolu. Ale czy jest się czym jarać? [KOMENTARZ]

Komentarze

6 komentarzy

Loading...