Reklama

Świerczewski bierze ŁKS, bo pomaganie jest trendy

redakcja

Autor:redakcja

16 lutego 2018, 10:05 • 5 min czytania 0 komentarzy

Piotr Świerczewski – człowiek wielu talentów. Nasz człowiek na pierwszej okładce serii FIFA, pierwszy Polak w bazie Championship Managera. Ostatnia nadzieja białych w boksie, szczególnie tym podwórkowym. Z zamiłowania tancerz, ale również niespełniony talent muzyczny.

Świerczewski bierze ŁKS, bo pomaganie jest trendy

Nam o swoich marzeniach muzycznych mówił tak:

Dlaczego chciał pan zostać muzykiem?

Zawsze mnie kręciło granie na instrumencie. Muzyk wychodzi na scenę i występuje przed tysiącami. Grając w Dunajcu Nowy Sącz trenowaliśmy na największej hali w mieście, gdzie odbywały się koncerty. Za czasów nastoletnich wchodziliśmy na patencie: „idziemy na trening!”, więc przepuszczali nas przez bramki, my udawaliśmy, że coś trenujemy, a potem lądowaliśmy na koncertach Lombardu, Maanamu, Lady Pank. Byłoby fajnie grać przeboje na scenie. To miła myśl: ktoś przy twojej piosence poznał miłość swojego życia. Ktoś przy twojej piosence przeżył pierwszy pocałunek. (…)

Dyskoteka przynosiła jakiś tam dochód, ale bardziej zarabiali wszyscy, którzy byli wokół mnie. Przecież ja wtedy zarabiałem tak duże pieniądze, że po co mi była dyskoteka?

Reklama

No właśnie, po co?

Jakaś głupota moja.

Takie marzenie?

Może ta dusza artysty wyszła na wierzch, że chciałem sobie zaśpiewać, to sobie kupię dyskotekę. I od czasu do czasu zaśpiewałem z wielkim zespołem: Perfektem, Lady Pank, De Mono.

I jak, warto było dla tych chwil kupować dyskotekę?

Może i warto było (śmiech). Wrażenia pozostały. Imprezy sylwestrowe organizowałem takie, że najpierw pokazywał je Canal+, potem Polsat. Zawsze prosiłem gwiazdy wieczoru, czy nie mógłbym z nimi zaśpiewać i zgadzali się. Ostatnio brat mi pokazywał mój występ z Lady Pank. Mogę powiedzieć – marzenie śpiewania spełniłem, choć talentu do tego nie mam.

Reklama

Z drugiej strony, najsłynniejsza przygoda trenerska Piotra Świerczewskiego miała miejsce w ŁKS. Taktyka „Adams, już musimy na chaos” to niedoceniana strategia, której echa po dziś dzień widać w trendach współczesnego futbolu.

ŁKS to była łódź, która utonęła, a którą my próbowaliśmy uratować. Kierownik załamany, bo komornicy zajęli ostatnie pieniądze i nie mógł kupić wody na trening. Potem wyłączają nam ciepłą wodę. W klubie pracują cztery osoby: masażysta, trener, kierownik i księgowa, która ma wiecznie zamknięte drzwi, żeby komornik nie wszedł. Nieustanny armageddon. Nikt by nie uwierzył, co było w ŁKS-ie wtedy. Całą książkę o tych sześciu miesiącach można napisać.

Dziesięć dni przed ligą dowiedziałem się, że mogę zostać trenerem. Długo się nie zastanawiałem, jest okazja, lubię wyzwania. Zjawiam się w klubie, a tutaj pięciu piłkarzy, reszta się wyniosła, rozwiązała umowy, nie chciała grać, uciekła. Na siedem dni przed pierwszą kolejką zrobiliśmy casting. Dzwoniłem dzień i noc, o 23 i o 7 rano, do wszystkich menadżerów jakich znałem i do jakich mogłem zdobyć numery. Pytałem czy mają jakichkolwiek wolnych zawodników, a jeśli tak, to niech przyjeżdżają na sparing. Przyjechało ich trzydziestu sześciu. Sparing udało się załatwić z Legią Warszawa. Tydzień przed ligą wolni są tylko zawodnicy, których nikt nie chce. Taka jest prawda. To byli piłkarze, którzy albo byli zawieszeni za grzechy korupcyjne, albo rok nie grali, albo zostali za coś wyrzuceni, wielu po trzydziestce. Ale wszyscy mieli talent i potencjał, potrzebowali odbudowania. Udało się stworzyć świetną drużynę, a przynajmniej byłaby taka, gdybyśmy normalnie wcześniej przepracowali okres przygotowawczy. Grzesiek Bonin, Wojtek Łobodziński, Antek Łukasiewicz, Piotr Klepczarek, Bodzio Wyparło, Marcin Mięciel, Marek Saganowski. Maciek Iwański, wyrzucony z Turcji, grał pół roku tylko z chłopakami z podwórka, został podpisany w dniu meczu.

Drużyna bardzo ciekawa, jakbym dostał ich wcześniej, ale tak… modliłem się, żebyśmy nie byli pośmiewiskiem, żeby nas nie lali 0:7. Z góry założyłem, że przegramy, więc spróbujmy podstępem, z kontrataku albo stałym fragmentem strzelić bramkę. Niedużo brakło i utrzymalibyśmy się w lidze. Byliśmy zależni od innych zespołów, między innymi Lechii, a ta wygrała z walczącą o mistrza Legią. Przez to Legia nie wygrała mistrzostwa, a Lechia się utrzymała. Sytuacje takie: mieliśmy Austriaka, Gercaliu, świetny gracz, który występował w dobrych austriackich klubach. Najlepiej przygotowany fizycznie ze wszystkich, bo biegał gdzieś sam.  Przyszedł na trening: trenerze, prąd mi wyłączyli. Klub nie płaci za prąd, za czynsz, za nic. Pomyślałem wtedy: o, to się dopiero zacznie. Nikt mieszkań nie wynajmował, sam mieszkałem gdzieś u kolegi, braliśmy obiady na faktury z terminem płatności, Gercaliu o świeczce mieszkał. Niewiarygodne rzeczy. Do pierwszego meczu nie mieliśmy gdzie trenować, ćwiczyliśmy na hali. Dopiero pan Zbigniew Domżał, który prowadzi Wyższą Szkołę Edukacji Zdrowotnej i Nauk Społecznych, udostępnił nam boisko. Spadł śnieg? Nie ma kto odśnieżyć, gramy na śniegu. Co ja mogłem zrobić za trening? Panowie, łapcie piłkę, grajcie sobie, tylko się nie połamcie. Prezes przychodził i codziennie mówił, że kasa będzie jutro, a wszyscy czekali, czekali, nie dostali nic. Na wyjazd raz już mieliśmy nie jechać, oddać walkowera. Robiliśmy takie akcje, że kibic płaci tysiąc i jedzie z nami. Pewnie nawet, jakbyśmy się utrzymali, to byśmy nie dostali licencji i spadli, ale co powalczyliśmy, to nasze. Możemy chodzić z podniesionym czołem. Szacunek dla tych wszystkich chłopaków, bo to, co było w Lechu, to jeszcze było dobrze.

I teraz wszystko się zazębia: dlaczego Świerczewski podjął się w ogóle pracy na tonącym okręcie? Odpowiedź jest śpiewająca (od 2:55):

Najnowsze

Igrzyska

Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Kacper Marciniak
2
Ładne czy nie? I dlaczego akurat Adidas? Zamieszanie wokół strojów olimpijczyków

Komentarze

0 komentarzy

Loading...