Reklama

Arsenal już dziś zaczyna walkę o przyszły sezon

redakcja

Autor:redakcja

15 lutego 2018, 12:04 • 5 min czytania 2 komentarze

Arsenal nigdy nie był specjalnie mocny na arenie międzynarodowej – ostatni raz wygrywał cokolwiek w 1994 roku, kiedy sięgnął po Puchar Zdobywców Pucharów, wcześniej wziął jeszcze Puchar Miast Targowych i to byłoby na tyle. Dawno nie widziano go też w finale, po przegranym finiszu z Barceloną w sezonie 05/06, Kanonierzy już tak daleko nosa nie wyściubiali. Teraz wielu kibiców wierzy, że wraz z pojawieniem się zespołu w Lidze Europy, choćby takie – mało popularne, ale jednak namacalne – trofeum do gabloty trafi. Pytanie tylko, co będzie ważniejsze: samo zdobycie pucharu, czy też drugi profit, który się z nim wiąże, a więc bilet do europejskiej elity?

Arsenal już dziś zaczyna walkę o przyszły sezon

Trudno bowiem wierzyć, że Kanonierzy mieliby się przebić do Ligi Mistrzów przez rozgrywki krajowe. Niegdyś śmiano się z Arsenalu, że jest Foursenalem, ale dziś wielu fanów tej ekipy wróciłoby do tych czasu, gdy Wenger i spółka mieli spokojne miejsce w czwórce. Piąty Tottenham odjechał na siedem punktów, czwarta Chelsea na osiem. Czas leci, do końca zostało ledwie 11 kolejek, natomiast Arsenal nie wygląda na zespół, który byłby w stanie regularnie punktować. Na jakiej podstawie budować optymizm pozwalający myśleć o serii zwycięstw? W tym sezonie ligowym Kanonierzy potrafili wygrać najwięcej trzy mecze z rzędu, a gdy ta mini-seria się skończyła, nie umieli zwyciężyć w kolejnych trzech spotkaniach.

OSTATNI DZIEŃ AKCJI LV BET! SPRAWDŹ SZCZEGÓŁY W TYM MIEJSCU!

Uciekający Tottenham złapał super formę, nie przegrał w tym roku ani jednego meczu na wszystkich frontach. Chelsea ma swoje problemy, ale czy roztrwoni osiem oczek przewagi? Też mocno wątpliwe. Trzeba by wielu cudów na przeskoczenie tych dwóch zespołów i wskoczenie do czołowej czwórki, o będących dalej Liverpoolu i United już nawet nie wspominamy, choć różnice za plecami City nie są akurat duże.

Dlatego wygranie Ligi Europy wydaje się rozsądnym rozwiązaniem, ale… nie takim znowu prostym. Pamiętamy kampanię Manchesteru United w zeszłym sezonie, ekipa Mourinho w drabince pucharowej miała wtedy na rozkładzie Saint-Etienne, Rostów, Anderlecht, Celtę Vigo i Ajax. Tylko jeden zespół z czterech najlepszych lig według rankingu UEFA i to w dodatku średni przedstawiciel, bo Celta była wówczas w marnej formie – od 23 kwietnia do 14 maja przegrała wszystkie pięć meczów ligowych – i przystępowała do rywalizacji z United jako typowy średniak La Liga.

Reklama

ARSENAL ZWYCIĘZCĄ LIGI EUROPY? KURS 6,00 W LV BET!

Edycja 17/18 w Lidze Europy wygląda jednak zupełnie inaczej. W puli wciąż mamy poważne ekipy:

– RB Lipsk (wicelider w Bundeslidze)
– Borussię Dortmund (trzecie miejsce w Bundeslidze)
– Atletico Madryt (wicelider w La Liga)
– Napoli (lider w Serie A)
– Lyon (czwarte miejsce w Ligue 1)
– Lazio (piąte miejsce w Serie A)

Jest to więc solidna paka, a przecież wspomnieliśmy tylko o osiągnięciach krajowych wyżej wymienionych zespołów. By podkreślić ich wartość, można dodać wyniki w Europie i jeśli to zrobić, dostrzeżemy wcale nie tak dawnych finalistów Ligi Mistrzów (Atletico i BVB). Nie ma więc Arsenal drogi usłanej różami do triumfu, musiałby stać się prawdziwy cud, by Kanonierzy mieli zagrać finale i wcześniej nie zmierzyć się z kimś tak mocnym.

Ha, najbardziej chcielibyśmy zobaczyć gdzieś po drodze starcie Arsenalu z BVB, to byłby numer, oczywiście ze względu na Aubemayanga, mimo że Gabończyk nie może wystąpić w LE (kwestia przepisów). Nie siedzimy mu w głowie, nie wiemy, na ile jest ambitny i jak dużą rolę w zmianie klubu odegrały pieniądze, ale choć w Arsenalu z pewnością ma je większe, to jednak w BVB ścieżka do wielkiej europejskiej piłki byłaby krótsza. Borussia prawdopodobnie nie będzie musiała stawiać wszystkiego na jedną kartę Ligi Europy, jak wspominaliśmy, jest trzecia w Bundeslidze i choć w czołówce panuje ścisk, forma dortmundczyków pozwala wierzyć na co najmniej utrzymanie tej lokaty. BVB nie przegrało w lidze od siedmiu meczów, SportBild już donosi, że jeśli Stoeger utrzyma miejsce premiowane awansem do Ligi Mistrzów, utrzyma też swoją posadę. Miał być co prawda trenerem tymczasowym, ale skoro zespołowi idzie, po co zmieniać to, co dobre?

GOL HENRIKA MCHITARIANA? KURS 2,20 W LV BET!

Reklama

Aubameyang być może wybrał lepszą ligę, gwiazdy opuszczają Bundesligę (on, Dembele, Draxler, Sane, Gundogan, Kolasinac), a trafiają do La Liga i Premier League właśnie. Natomiast wątpliwe jest, by wybrał lepszy zespół. Arsenal – wydaje się – stoi przed naprawdę dużą próbą. Klub przyzwyczajony do regularnego grania w LM byłby mocno poszkodowany, gdyby skazał się na absencję w tych rozgrywkach drugi raz z rzędu. Tym bardziej że Wenger dostał w tym okienku naprawdę konkretnych gości i ma w ataku mocną pakę. Wspomniany Aubameyang, Oezil, Mychitarian, Lacazette, który co prawda odsiaduje przerwę spowodowaną kontuzją, ale wiecznie żyć z urazem nie będzie i przed ewentualnym finałem Ligi Europy wstanie z kozetki.

Aubameyang wpakował się więc w projekt ciekawy, ale i ryzykowny. Po pierwsze, nie pomoże Borussii w pucharach, po drugie jego sytuacja przypomina trochę tę Sancheza. Chilijczyk przychodził sezon po Oezilu, to był drugi taki duży transfer Wengera, któremu wcześniej zarzucano, że w wydatkach zbytnio się rozdrabnia i kupuje za dużo teoretycznie zdolnych piłkarzy, mających odpalić po jakimś czasie, a Arsenal potrzebuje sukcesów tu i teraz. Jak wiemy, sprowadzenie Niemca i Sancheza stanu posiadania trofeów zbytnio w Londynie nie powiększyło, wpadły dwa Puchary Anglii, Tarcza Wspólnoty, ale chyba nie o to w tej zabawie chodziło. Sanchez na pensję nie narzekał, natomiast dziwnymi zachowaniami na ławce raczej pokazywał, że ma dość bycia w drugim szeregu dużej piłki. W wieku 29 lat pojechał do United wygrywać trofea regularnie, bo przecież Mourinho często szczyci się tym, że on po puchary sięga, Wenger nie. Aubameyang ma już 28 lat, sportowo ryzykuje więc jeszcze bardziej.

Pierwszy rywal w Lidze Europy, czyli Oestersunds, nie powinien sprawić Arsenalowi kłopotów. Jasne, Szwedzi potrafili w grupie ograć Herthę, zremisować z Athletikiem, ale dajcie spokój, to nie jest ten poziom. Schody dla Kanonierów powinny zacząć się później – jeśli się na nich potkną, mocno zdefiniują nie tylko ten sezon, ale i następny.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
2
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

2 komentarze

Loading...