Reklama

Pjongczang: To nie są igrzyska dla czarnych ludzi

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

06 lutego 2018, 18:04 • 8 min czytania 24 komentarzy

Lada chwila początek igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. Póki co oczywiście nie wiemy, kto sięgnie po medale, choć naturalnie na przykład brak podium naszej drużyny skoczków uznamy za skandal i zażądamy zerwania stosunków dyplomatycznych z Koreą Południową. Ale jednego możemy być pewni: bardzo, bardzo niewielki procent krążków trafi w ręce czarnoskórych sportowców.

Pjongczang: To nie są igrzyska dla czarnych ludzi

Pamiętacie genialny film braci Coen „To nie jest kraj dla starych ludzi”, który dekadę temu był największym zwycięzcą oskarowej gali? Jego bohater znajduje walizkę z dwoma milionami dolarów, po czym staje się zwierzyną ściganą przez psychopatycznego zabójcę. W Pjongczangu także czekają nas z pewnością pogonie i pościgi, czeka nas walka do upadłego, czeka nas przekraczanie granicy ludzkich możliwości. Ale o ile starsi ludzie na medale mogą liczyć (my trzymamy kciuki za Noriakiego Kasaia, który powoli dobija do pięćdziesiątki), to już czarnoskórzy będą mieli zdecydowanie ciężej. Serio, to nie są igrzyska dla nich…

Kompletnie inaczej niż w Rio

W Rio de Jeneiro półtora roku temu spotkało się ponad 11 tysięcy sportowców z 205 krajów świata. Z prawie tysiąca medali spory procent wywalczyli czarnoskórzy sportowcy. To naturalne, bo wiele ze sportów na letnich igrzyskach to dyscypliny totalnie zdominowane przez zawodników z Afryki, czy Jamajki. Widok czarnoskórego mistrza olimpijskiego w boksie, sprincie, czy biegu na 3 tysiące metrów nie tylko nikogo nie dziwi, ale jest wręcz naturalny.

Tymczasem zimowe igrzyska są dużo mniejsze. W Pjongczangu zobaczymy około 3 tysięcy zawodników z 92 państw, którzy powalczą o nieco ponad 100 kompletów medali. Czarnoskórych oczywiście w tym gronie znajdziemy. Ale będą raczej wyjątkami. I wielu medali z pewnością nie zdobędą.

Reklama

Sam założył federację

Czarnoskórzy sportowcy na zimowych igrzyskach dzielą się na trzy kategorie. Pierwsza to egzotyczne ciekawostki. Przykładem może być choćby Akwasi Frimpong, 32-letni reprezentant Ghany. Urodził się Kumasi, ale jako 8-latek dołączył do swojej matki, śpiewaczki gospel, żyjącej w Holandii. Przez kilkanaście mieszkał tam nielegalnie.

Miałem mnóstwo problemów z tym związanych, byłem nieszczęśliwy. Bałem się, czułem zagrożony i nie wiedziałem, co zrobić – opowiadał. Postawił więc na sport. Został nawet mistrzem Holandii juniorów na 200 metrów. Później jednak doznał poważnej kontuzji kostki. Był wprawdzie mistrzem kraju, ale jednocześnie – nielegalnym imigrantem. Nie miał więc ubezpieczenia zdrowotnego, w związku z tym przez pewien czas nikt nie chciał się podjąć leczenia. Powrót do zdrowia zajął Akwasiemu aż trzy lata.

frimpong
Bezskutecznie próbował się zakwalifikować do reprezentacji Holandii na igrzyska w Londynie, aż w końcu… przerzucił się na bobsleje. W parze z Brorem van der Zijde zajął nawet drugie miejsce w Pucharze Świata, choć niestety później zostali zdyskwalifikowani za użycie w bobsleju niewłaściwych materiałów. Na igrzyska w Soczi nie udało mu się załapać, więc wziął się za skeleton. I to na poważnie. Jak poważnie? Cóż, założył Bobsled and Skeleton Federation Ghana, która wysłała go na mistrzostwa świata. W połowie stycznia spełnił marzenie i zapewnił sobie kwalifikację olimpijską. Medalu raczej się nie spodziewa…

Togo, Jamajka, Madagaskar, Bermudy…

Na koreańskich igrzyskach zobaczymy także przedstawicieli Bermudów, Boliwii, Kenii, Madagaskaru, Filipin, RPA, Togo, czy Jamajki. Czy mają szanse na medale? No nie. Ale umówmy się: duża część naszej 62-osobowej ekipy także do Pjongczangu jedzie na wycieczkę.

Reklama

Egzotyczne rodzynki to pierwszy typ czarnoskórych sportowców na zimowych igrzyskach olimpijskich. Pozostałe dwa? Zawodnicy z tak zwanych „poważnych” reprezentacji, jak choćby USA, nie mający jednak wielkich szans na wygrane, a włączani do kadry często tylko po to, by udowodnić, że hashtag OlympicsSoWhite (IgrzyskaTakieBiałe) wcale nie jest prawdziwy. Ostatni typ to faworyci do medali. Cóż, nie będzie dla nikogo zaskoczenie, że ta grupa nie jest liczna. O ile w ogóle istnieje…

Pierwsze złoto w Salt Lake City

Dość powiedzieć, że w Pjongczangu zimowe igrzyska odbędą się po raz 23. Czarnoskórzy sportowcy na pierwszy złoty medal czekali aż do 19., do Salt Lake City w 2002 roku. Inaczej mówiąc, w 18 edycjach, od 1924 roku, nie znalazł się nikt o czarnym kolorze skóry, kto byłby w stanie wygrać zawody olimpijskie. Ani w biegach na nartach, ani w skokach, w biatlonie, skeletonie, bobslejach, na łyżwach. Na niczym. Jakkolwiek to zabrzmi, ale czarną serię przerwała dopiero Vonetta Flowers, która sięgnęła po złoto w bobslejowej dwójce.

vonetta

Czuję się głęboko poruszona i zaszczycona, że tego dokonałam. Jestem strasznie podekscytowana faktem, że moje wnuki będą o mnie czytały w podręcznikach do historii – mówiła.

Skąd taka dysproporcja? Przecież w letnich igrzyskach już w 1908 roku czarnoskóry Amerykanin John Baxter Taylor Junior zdobył złoto w sztafecie. Trzy dekady później reprezentant USA Jesse Owens doprowadzał do furii Hitlera. Fuehrer podczas olimpiady w Berlinie chciał udowodnić wyższość rasy aryjskiej. Owens do złotych medali na 100, 200 i w sztafecie 4 x 100 metrów dorzucił jeszcze mistrzostwo w skoku w dal, udowadniając, że w sporcie z tą wyższością błękitnookich blondynów różnie bywa…

Bieda i brak tradycji

Tymczasem na zimowych igrzyskach – kompletna pustynia, aż do 2002 roku, potem zresztą – niewiele lepiej. Dlaczego? Cóż, żeby biegać, skakać w dal, czy grać w koszykówkę, nie potrzeba wiele. Wystarczy chęć, jakieś buty (a i to – niekoniecznie), piłka. Słowem – to spory tanie i powszechnie dostępne. A nie ma się co oszukiwać, że czarnoskórzy najczęściej należą do uboższej części społeczeństwa nawet w bogatych krajach. O biednej jak mysz kościelna Afryce nawet nie warto wspominać, tym bardziej, że tradycji sportów zimowych – co logiczne – raczej tam nie ma.

Zresztą nawet, gdyby w Afryce nie brakowało wysokich gór i śniegu, pojawiłby się problem pieniędzy. Narty – drogie. Karabin do biatlonu – drogi. Bobsleje – jeszcze droższe. Łyżwy może trochę tańsze, ale przecież nie wystarczy kupić sprzętu, trzeba jeszcze płacić za wynajem lodowiska.

Jak tłumaczy Peter Berlin, publicysta Sports Illustrated i Politico:

W Rio czarni sportowcy zdobyli większość medali w tych samych dyscyplinach, co zawsze: w tych, w których ekonomiczne przeszkody są najmniejsze. Tymczasem reprezentacje USA w łucznictwie, kajakarstwie, kolarstwie, żeglarstwie czy triatlonie są oślepiająco białe. Bo to sporty wymagające drogiego sprzętu: roweru, konia, karabinu czy łodzi – pisze. – Tak było zawsze. Pierwszym reprezentantem Afryki, który sięgnął po złoto olimpijskie, był Abebe Bikila z Etiopii, który wygrał maraton na igrzyskach w Rzymie. Jego sprzęt? W zasadzie żaden, bo biegł na bosaka!

abebe

Nieco ponad 4 procent

Ale to się powoli zmienia. W Pjongczangu będzie największa grupa czarnoskórych sportowców i trenerów w historii. W reprezentacji USA, najliczniejszej ze wszystkich, na 240 zawodników 10 to czarnoskórzy (czyli dokładnie 4,16 procenta). Amerykanie chwalą się, że to najbardziej różnorodna reprezentacja, bo jest też 11 Azjatów oraz dwóch zdeklarowanych homoseksualistów. O różnorodność na olimpijskich arenach zadbają też choćby wspomniany rodzynek z Ghany, albo trójka debiutantów z Nigerii.

To bardzo ważne, bo pokazuje, że dokonuje się postęp. Dzięki ciężkiej pracy i talentowi sportowcy o innym kolorze skóry dostają się do kadry, co sprawia, że reprezentacja USA wygląda jak USA. To coś, co powinniśmy świętować – uważa David Leonard z Wydziału Studiów Kultury, Płci i Rasy Uniwersytetu Waszyngtońskiego. – Ale oczywiście, wciąż jest nad czym pracować.

Mocno pracuje na przykład Elana Meyers Taylor, która sama rekrutuje zawodniczki z innych sportów do amerykańskiego programu bobslejowego. I wybiera do składu głównie czarnoskóre bobsleistki. W Pjongczangu w bobslejowej czwórce będzie jedna biała zawodniczka.

Ona jest niesamowita – mówi Jason Thompson z Amerykańskiego Komitetu Olimpijskiego. – Każda zawodniczka, którą pytaliśmy, mówiła to samo: tak, to Elana mnie rekrutowała. To pokazuje, co trzeba robić: iść do tych dziewczyn i je namawiać do sportu. To nic nie kosztuje.

Nie ma tam wielu takich, jak ja

Same sporty zimowe jednak kosztują, i to nie mało. Sprzęt jest drogi, wynajem infrastruktury też. Koszty często zdecydowanie przekraczają możliwości przeciętnej czarnoskórej rodziny.

NHL robi dobrą robotę, próbując popularyzować hokeja w biedniejszych dzielnicach. W ostatnich 15 latach mają w tym spore sukcesy – mówi Richard Lapchick, dyrektor Instytutu Różnorodności i Etyki w Sporcie Uniwersytetu Florydy. – Ale jeśli spojrzymy na inne sporty zimowe, po prostu nie ma infrastruktury w dzielnicach, w których żyje większość afro-amerykanów. To dla wielu z nich za drogie sporty.

Tak było choćby z Erin Jackson. Ona zaczynała od jazdy na rolkach. Potem zdecydowała się zamienić je na łyżwy. I trzeba przyznać, że w jej przypadku określenie „łyżwiarstwo szybkie” trafia w sedno. Panna Jackson cztery miesiące od dnia, w którym założyła łyżwy po raz pierwszy, wywalczyła olimpijską kwalifikację!

To znany fakt, że nie ma wielu kolorowych w zimowych igrzyskach. Gdy dziewczynka ogląda transmisję, mówi: nie ma tam wielu ludzi takich, jak ja. To może ją zniechęcić do takich sportów – tłumaczy Jackson. – Cieszę się, że będę jedną z tych osób, które może zobaczyć w telewizji i pomyśleć: jest tam ktoś jak ja, ja też mogę to robić.

biney

Jedną z takich dziewczynek była kilka lat temu Maame Biney (na zdjęciu powyżej), urodzona w Ghanie, wychowana w USA. Dziś ma 18 lat i jest kandydatką do medali w short tracku.

Ona ma warunki fizyczne, by zostać najlepszą zawodniczką na świecie – podkreśla Nathaniel Mills, trzykrotny olimpijczyk i pierwszy trener Biney. – Jeśli będą ją omijały kontuzje, może pobić wszystkie rekordy.

Obok Jackson i Biney w amerykańskiej drużynie łyżwiarzy szybkich są jeszcze trzy inne ciemnoskóre osoby, w tym Shani Davis, mistrz olimpijski z Turynu i Vancouver. – Przejmujemy kolejny sport. Nie wiem, czemu tak się dzieje, ale podoba mi się to – dodaje jego koleżanka z kadry, Kimani Griffin.

W naszej ekipie na Pjongczang czarnoskórych nie ma. To w miarę oczywiste, skoro w amerykańskiej jest ich zaledwie dziesięcioro. W bobslejach, na nartach i łyżwach nie mamy więc żadnego Emmanuela Olisadebe, ani Izu Ugonoha. Nie mamy więc nic przeciwko temu, żeby na przykład taki Maciej Kot został… czarnym koniem igrzysk.

JAN CIOSEK

Najnowsze

Liga Mistrzów

Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Bartosz Lodko
0
Żaden z półfinalistów Ligi Mistrzów nie wygrał w ćwierćfinale pierwszego meczu

Inne sporty

Komentarze

24 komentarzy

Loading...