Reklama

Belgrad, Borysów, Kolonia, Liege i… Gdańsk. Czy nowy lechista przypomni sobie o starych czasach?

redakcja

Autor:redakcja

27 stycznia 2018, 20:24 • 2 min czytania 7 komentarzy

Lechia to klub o dwóch twarzach. Albo co rusz dostajemy z Gdańska informacje sugerujące, że w klubie nie dzieje się najlepiej (zaległości, Wolski próbujący rozwiązać kontrakt, odwołany obóz dzień przez wyjazdem), albo… dowiadujemy się o transferach z gatunku „na grubo”. Tak trzeba mówić o powrocie do Gdańska Ariela Borysiuka, który za frytki grać nie zamierza i wygląda na to, że podobna kategoria to nowy lewy obrońca Lechii, Filip Mladenović, który związał się z gdańskim klubem 2,5-roczną umową. 

Belgrad, Borysów, Kolonia, Liege i… Gdańsk. Czy nowy lechista przypomni sobie o starych czasach?

Czy Lechia potrzebuje piłkarza akurat na tej pozycji? Tak, bo ostatnia runda sugeruje, że Jakubowi Wawrzyniakowi przyda się oddech na plecach, którego w Lechii obecnie zwyczajnie nie ma, bo o Mateuszu Lewandowskim z litości wspominać nie będziemy. Naszym okiem z poważną piłką łączy go jedynie nazwisko. Wawrzyniak z kolei w lipcu będzie miał już na blacie 35 wiosen i nie da się ukryć, że jest już bliżej niż dalej końca kariery. Powoli trzeba kreować jego następcę.

Filip Mladenović spełnia standardy piłkarza, który może w Ekstraklasie odpalić. Po pierwsze – kiedyś zapowiadał się na piłkarza większego formatu. Swego czasu robił nawet za zmiennika Aleksandara Kolarova w reprezentacji Serbii, w której rozegrał łącznie sześć meczów (w tym jeden o punkty) i brał udział nawet w sparingu z reprezentacją Polski w 2016 roku. Po kozackich występach w rodzimej lidze w barwach Cvernej Zvezdy wyjechał spróbować się w poważniejszych rozgrywkach – do BATE Borysów, które w tamtym czasie dwa razy z rzędu występowało w Lidze Mistrzów (lechista zaliczył w tych rozgrywkach 11 meczów w wyjściowym składzie). Dobre występy za naszą wschodnią granicą zaprocentowały kolejnym awansem – Mladenović ruszył za 1,5 mln euro do FC Koeln na podbój Bundesligi.

I właśnie wtedy zaczął się jego zjazd, bez którego nie byłoby mowy o transferze do takiej ligi jak Ekstraklasa. Choć pierwsze pół roku w Kolonii piłkarz spędził raczej na boisku stanowiąc vis a vis Pawła Olkowskiego w linii defensywnej (gdy tylko ten grał), to w kolejnej rundzie przepadł kompletnie i pojawił się na boisku jedynie na dziewięć minut. Klub z Kolonii opchnął go za 1,2 mln euro do Standardu Liege, lecz tam przygoda Serba wyglądała bardzo podobnie. Dopóki w klubie był serbski szkoleniowiec, który go ściągał, pojawiał się na boisku, ale że ów trener szybko został zluzowany… Mladenović ostatni raz na placu gry pojawił się w marcu ubiegłego roku. Od tamtego momentu trenował w Belgii głównie z zespołem rezerw.

Do Lechii przychodzi zatem piłkarz z defektem, który o minionych 1,5 roku najchętniej by zapomniał. Już wiemy, że od poważnej piłki odbił się i to dwukrotnie. Pytanie brzmi: czy przypomni sobie o formie ze starych lat?

Reklama

Najnowsze

Komentarze

7 komentarzy

Loading...