Reklama

Noc polskiego dziedzictwa! Zaprasza nawet prezydent!

redakcja

Autor:redakcja

13 stycznia 2018, 20:13 • 5 min czytania 6 komentarzy

Z NBA w Polsce jest tak, że co drugi zapytany na ulicy człowiek, pewnie coś mógłby opowiedzieć. Część o fascynacji Michaelem Jordanem i programem NBA Action z powitaniem „Hej, hej, tu NBA”, część o „Kosmicznym meczu”, jeszcze kolejni, już z bardziej współczesnych czasów, o tym jak oczarowała ich postać Shaquille’a O’Neala. Ale o obecnych wynikach? Obecnej lidze? Obecnych gwiazdach? Jest grono zapaleńców, którzy śledzą nawet statystyki strat zawodników, którzy mogą trafić do ligi dopiero w przyszłorocznym drafcie, jest nieco większa grupa śledząca uważnie, jak radzi sobie Marcin Gortat i… niewiele więcej.

Noc polskiego dziedzictwa! Zaprasza nawet prezydent!

Dlatego my, a prawdopodobnie także i Canal+, mocno promujący całe wydarzenie, traktujemy „Polish Heritage Night” nie tylko jako promocję szeroko rozumianej „polskości” w USA, ale i odwrotnie – amerykańskiej koszykówki w Polsce. Co w ogóle oznacza ta enigmatyczna „Noc Polskiego Dziedzictwa”? Dlaczego warto zwrócić na to szczególną uwagę? Wreszcie co przygotował na tę wyjątkową noc Marcin Gortat? Przebiegnijmy się po temacie, zanim jeszcze wszyscy przełączymy na Canal+ Sport, by obejrzeć mecz Washington Wizards z Brooklyn Nets.

NOC

Zacznijmy od końca, czyli od sportu, który dzisiaj mimo wszystko wydaje się na drugim planie. Gdy mówimy o wydarzeniu, w które zaangażowane są nie tylko ambasady obu państw, ale nawet prezydent Andrzej Duda, trudno oczekiwać, by najważniejsza z perspektywy widza była liczba minut rozegranych tej nocy przez Tomasa Satoransky’ego.

Tym bardziej, że w tym roku noc naszego dziedzictwa wypadła w dość słabo zapowiadającym się spotkaniu z Brookyln Nets. Do Waszyngtonu przyjeżdża zespół, który w ubiegłym sezonie wygrał zaledwie 20 z 82 spotkań sezonu zasadniczego, będąc bezsprzecznie najsłabszą drużyną w całej lidze. Co prawda obecnie wygląda to odrobinę lepiej, Nets pozostają w grze nawet o miejsce w play-offach (choć nie postawilibyśmy na to choćby złotówki), już teraz zwyciężyli w 16 meczach (bilans 0.381), a ostatnio pokonali nawet rewelację Zachodu, Minnesotę Timberwolves. Nadal to jednak tylko Brooklyn Nets – drużyna przede wszystkim młoda. Nie widać tego tak dokładnie w średniej wieku – ta wynosi 26 lat i stanowi wynik niski, ale nie daje miejsca pośród najmłodszych zespołów. Więcej mówi doświadczenie liderów zespołu – D’Angelo Russell urodził się w 1996 roku, Rondae Hollis-Jefferson jest o rok młodszy, Jarrett Allen to już w ogóle żółtodziób, niespełna 20-letni rookie z ubiegłorocznego draftu. 24-letni Spencer Dinwiddie to przy nich niemalże weteran.

Reklama

Eksperci już przed sezonem prognozowali, że ten sezon to dla Nets przede wszystkim zgrywanie swoich nowych, młodych nabytków oraz oczekiwanie na lepsze picki w drafcie i wykorzystanie większego salary cap wraz z nową umową dotyczącą praw telewizyjnych. Widać to na parkietach, gdzie poszczególni koszykarze notują jedne z najlepszych wyników indywidualnych w swoich krótkich karierach, ale do czołówki konferencji wschodniej brakuje im jeszcze tyle, co D’Angelo Russellowi do jego dzisiejszego vis-a-vis, czyli Johna Walla.

W Waszyngtonie wszystko kręci się właśnie wokół rozgrywającego. Prawie 20 punktów na mecz przy średniej 9,1 w asystach to doskonały wynik, co w połączeniu ze skutecznością Bradleya Beala pozwala myśleć o kolejnym sezonie w najlepszej czwórce wschodniej części ligi. To prawda, już drugi rok z rzędu Wizards mają problem z ławką, zdecydowanie odstającą od jakości zawodników pierwszej piątki (szczególnie na pozycjach 1, 2 i 3), ale nawet przy wpadkach takich jak choćby czwartkowa wtopa na własnym terenie z Utah Jazz, drużynie Polaka udaje się utrzymywać kontakt z czterema pierwszymi drużynami ligi. Jasne, przed sezonem ich ambicje sięgały podium, jedynie za wzmocnionymi Celtics i Cavs z LeBronem Jamesem. Po kontuzji Gordona Haywarda na samym początku sezonu pewnie wielu widziało nawet walkę o zwycięstwo w konferencji. Jednak przy takiej dyspozycji Toronto Raptors – piąte miejsce z bardzo niewielką stratą do Cavs i Heat to wcale nie najgorszy wynik.

POLSKIEGO DZIEDZICTWA

Co tu dużo kryć – to ogromny sukces Marcina Gortata. W stołecznym Waszyngtonie mecz z Nets to jedna wielka manifestacja dumy z Polski. Tutaj prezydent Andrzej Duda.

Reklama

Tutaj oficjalne konto Wizards z ponad 800 tysiącami obserwujących.

Marcin nie ograniczył się tylko do rzucenia hasła o polskiej nocy, to on jest odpowiedzialny za nabicie tej imprezy nawiązaniami do naszego dziedzictwa. Nie płytką gadką o pierogach, choć zapewne i takiej nie zabraknie. Na zaproszenie Gortata do Waszyngtonu polecieli na przykład weterani z misji w Afganistanie i Iraku, którzy mogli zwiedzić miasto, a wieczorem obejrzą z trybun spotkanie z Nets. Nie zabrakło również zwycięzców turnieju umiejętności, odbywającego się podczas całego „Gortat Camp” w Polsce, a którego finał miał miejsce podczas imprezy w Atlas Arenie w Łodzi. To zresztą dobrze oddaje styl, w jakim działa Marcin – początkowo do Waszyngtonu mieli udać się tylko najlepsi z najlepszych, absolutna czołówka zwycięzców. Gdy jednak na parkiecie pojawiły się łzy przegranych finalistów, Gortat zrobił szybką zbiórkę z zaproszonymi na to spotkanie artystami i postanowił ufundować wycieczkę wszystkim, którzy wzięli udział w finale.

Do tego cheerleaderki z Polski, do tego tradycyjne potrawy, do tego podkreślanie roli sojuszu USA i Polski, chwalenie się dorobkiem naszych armii. Marcin już po raz siódmy przez jedną noc, przy okazji koszykarskiego meczu, przekazuje więcej treści o Polsce do większej liczby osób, niż którakolwiek z fundacji.

Tak to wyglądało cztery lata temu:

***

Bez wątpienia mnóstwo o Polsce dowiedzą się dzisiaj w USA. Bez wątpienia mnóstwo frajdy będą mieli zaproszeni ludzie wojska, młodzież z Polski, która już od paru dni ma okazję oglądać m.in. treningi Wizards. Ale całość może się też przyczynić do popularyzacji koszykówki w Polsce. Tak, pora nie jest najlepsza, mecz dopiero o 1 w nocy, ale dajmy Marcinowi szansę. Tym bardziej, że kolejnego Polaka w NBA możemy się szybko nie doczekać. Warto kibicować temu jedynemu, póki jeszcze jest istotnym graczem jednej z najlepszych drużyn wschodniej konferencji.

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

6 komentarzy

Loading...