Reklama

Kamil Sztos znowu pozamiatał!

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

01 stycznia 2018, 17:09 • 2 min czytania 34 komentarzy

Czym się różni Kamil Stoch od Bayernu Monachium? Władza niemieckiego klubu w Bundeslidze jest mniej absolutna niż Polaka podczas Turnieju Czterech Skoczni. W bawarskim Ga-Pa nasz zawodnik znowu pozamiatał swoich rywali! Wygrał w stylu, jakiego nie powstydziłby się Adam Małysz z najlepszych lat – ostatni skok w imprezie był jednocześnie najdłuższym tego dnia, wyniósł 139,5 m. Dzięki niemu nad drugim Richardem Freitagiem lider naszej kadry miał łącznie 7,6 pkt przewagi. W generalce góruje nad Niemcem o 11,8, więc jest na najlepszej drodze, by powtórzyć sukces Gregora Schlierenzauera z 2013. Austriak wygrał wówczas TCS drugi raz z rzędu.

Kamil Sztos znowu pozamiatał!

Ciekawostka: Stoch jest PIERWSZYM Polakiem, który wygrał turniej w Garmiszpartencośtam Ga-Pa. Rok temu Kamil był tu drugi, podobnie jak Adam w 2003. Częściej niż tamte konkursy wspomina się jednak wyczyn Małysza z 2001 roku. Naczelny wąs RP przefrunął wtedy skocznię. Na obiekcie o punkcie K 115 m uzyskał 129,5 bijąc dotychczasowy rekord o 6,5 m! Ludzie łapali się wówczas za głowy z wrażenia, telewizyjni komentatorzy szaleli przed mikrofonami, a inni zawodnicy szeroko rozdziawiali buzie. Te zdanie pasuje też w sumie do dzisiejszego występu Stocha. Kamila nie wybił z rytmu znakomity w drugiej serii Freitag (137 m) ani kiepskie warunki, przez które przerwano całą zabawę na dobrych kilkanaście minut. Nie, on po prostu robił swoje, działał jak automat, oczywiście ku rozpaczy tysięcy niemieckich kibiców liczących, że ich wersja Adama Małysza okaże się dziś najlepsza.

freitag_richard-1-678x381

Nic takiego nie miało miejsca, Kamil w drugiej próbie osiągnął aż 139,5 m, więc Freitag mógł mu tylko pogratulować i zaprosić na golonkę. Idol niemieckich kibiców musi poszukać szczęścia w Innsbrucku i Bischofshofen. Nasi zachodni sąsiedzi i tak mogą się cieszyć, bo ich zawodnik ma jeszcze szanse na końcowy sukces, inaczej niż Stefan Kraft. Lider Austriaków skoczył w 1. serii tak, jakby skończył imprezę noworoczną godziną przed rozpoczęciem konkursu. Innymi słowy – zaliczył 122,5 m, przez co nie zakwalifikował się nawet do czołowej trzydziestki! Szok, skandal, niedowierzanie, nie zdziwimy się, jeśli podczas imprezy w Innsbrucku jego rodacy wywieszą transparent o treści „Austria przeprasza za Stefana”.

Podobnych banerów na pewno nie uskutecznią nasi fani, chociaż trzeba powiedzieć, że wszyscy Polacy poza Stochem nie mieli dziś swojego dnia. Dawid Kubacki był 12., Maciej Kot 18., Piotr Żyła 25., a Stefan Hula 27. Dramatu, owszem, nie ma, ale szału też nie. Dobrze, że mimo wszystko ten pierwszy utrzymał wysoką, trzecią pozycję w generalce. Gdyby zachował ją do końca całej zabawy, koledzy z drużyny powinni zrobić zrzutkę i w nagrodę kupić mu najbardziej wypasiony z dostępnych na rynku samolotów (oczywiście nie chodzi nam tu o Airbusa A 380, tylko o coś mniejszego kalibru – pasją Dawida jest bowiem modelarstwo).

Reklama

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

AbsurDB
0
Nestorzy kontra młode wilczki na ławkach trenerskich Ekstraklasy

Inne sporty

Polecane

Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Szymon Szczepanik
9
Zniszczoł: Nie widzę swojego limitu, chcę być najlepszy na świecie [WYWIAD]

Komentarze

34 komentarzy

Loading...