Reklama

Zając: Lettieri to trener na lata

redakcja

Autor:redakcja

29 grudnia 2017, 09:51 • 5 min czytania 21 komentarzy

W piątkowej prasie znajdziemy naprawdę dużo ciekawych tekstów – sporo wspomnień zmarłego wczoraj Stanisława Terleckiego, drugą część wywiadu Piotra Wołosika z Mariuszem Piekarskim, w której „Piekario” zapewnia m.in., że Stanisław Czerczesow jeszcze kiedyś wróci do Legii, duży tekst o Harrym Kanie w „Wyborczej”, a także wywiad z prezesem Korony Kielce, który zapewnia na łamach „Super Expressu”, że Gino Lettieri to trener na lata.

Zając: Lettieri to trener na lata

GAZETA WYBORCZA

Michał Szadkowski zadaje pytanie: gdzie zatrzyma się Harry Kane?

Kane ani na chwilę nie oderwał się od ziemi. Publicznie dziwi się, dlaczego jego koledzy po fachu tatuują się od stóp do głów i noszą jakieś dziwaczne fryzury, opowiada, że zamiast chodzić po nocnych klubach, woli spędzić czas z narzeczoną, którą zna od czasów szkolnych. I według angielskich dziennikarzy mówi prawdę.

Jeśli jednak Harry nie wyhamuje, będzie musiał przyzwyczaić się do szumu wokół siebie. Napastnik strzelający ponad 50 goli w roku prędzej czy później dostanie przecież ofertę z klubu lepszego niż Tottenham. I może być to oferta większa niż 222 mln euro, które latem PSG zapłaciło za Neymara.

Reklama

Zrzut ekranu 2017-12-29 o 08.48.10

RZECZPOSPOLITA

„RP” żegna Stanisława Terleckiego, artystę z lewego skrzydła. Wspomnieniami Stefana Szczepłka.

Spotykaliśmy się często, zapraszałem go do gry w dziennikarskiej drużynie. Wiadomo było, że kto ma Staszka, ten wygrywa. Ale z czasem to stało się ciężarem, ponieważ on nikomu nie podawał piłki. A kiedy obok miał Maćka, to już można było iść do domu. Grali ze sobą.

Staszek miał sto pomysłów, zakładał Towarzystwo Przyjaciół Sportu, handlował lakierami, zamierzał sprowadzać do Polski sprzęt piłkarski firmy Lotto. Miał plan wykupienia Domów Towarowych Centrum. Był prezesem Gminnego Ludowego Klubu Sportowego Nadarzyn. Czytał Pismo Święte podczas mszy Jana Pawła II na pl. Zwycięstwa. Bez powodzenia startował w wyborach do Sejmu i sejmiku województwa mazowieckiego. Za każdym razem z ramienia innej partii, mimo że do żadnej nie należał.

Zrzut ekranu 2017-12-29 o 08.50.41

Reklama

SUPER EXPRESS

„SE” proponuje nam dowiedzenie się, gdzie wakacje spędzają polscy ligowcy, ale znacznie bardziej interesuje nas wywiad, który znajdziemy obok. Krzysztof Zając zapowiada bowiem, że Gino Lettieri to dla Korony trener na lata. Ciekawe, czy wysiedzi na stołku przynajmniej do lata.

Musieliście namawiać Lettieriego na przyjazd do Polski?
To człowiek o bardzo mocnym charakterze, lubi wyzwania. Największym problemem było dla niego, że musiał zostawić w Niemczech rodzinę, dwie małe córki, którym nie chciał postawić życia na głowie, zmieniać szkoły, środowiska. Ostatecznie trafił do Kielc i chyba nie żałuje. Dziś wiem, że to dla Korony trener na lata.

Zrzut ekranu 2017-12-29 o 09.02.50

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2017-12-29 o 09.15.48

Największe wspomnienie ś.p. Stanisława Terleckiego znajdziemy w „Przeglądzie Sportowym”. Autorem – Antoni Bugajski.

Niepowtarzalny, inteligentny i bezkompromisowy, a jednak gdzieś na uboczu. Stworzony do tego, by po zakończeniu piłkarskiej kariery swoją elokwencją i ciętymi ripostami błyszczeć w telewizyjnych studiach, ale kilka razy sam się przekonał, że do nich nie pasuje. Stanisław Terlecki – niepospolicie uzdolniony piłkarz i człowiek do końca zmagający się ludzkimi słabościami – odszedł od nas po cichutku, w głębokim cieniu, z dala od głównego nurtu, którym na co dzień żyją media.

Piłkarskich opowieści pod tytułem „wielki, niespełniony talent” jest mnóstwo, w gruncie rzeczy różnią się tylko w szczegółach. Historia Stanisława Terleckiego jest jednak wyjątkowa. Niespełniony, a jednak 29-krotny reprezentant Polski i prawdziwy as „cyrkowego” Cosmosu Nowy Jork, w którym grał m.in. z Franzem Beckenbauerem i Johanem Neeskensem. – Stylem gry bardzo przypominał Roberta Gadochę – mówi Zbigniew Boniek. To obrazuje skalę jego piłkarskich możliwości, wykorzystanych tylko w pewnej części.

Zrzut ekranu 2017-12-29 o 09.15.55

Druga część wywiadu z Mariuszem Piekarskim, a w niej – kulisy sprowadzenia do Legii Stanisława Czerczesowa oraz m.in. zapewnienie, że selekcjoner Rosjan jeszcze do klubu ze stolicy Polski wróci.

Legia była zainteresowana, a jak przekonał pan Czerczesowa?
Uderzyłem w jego czułą strunę – ambicję. Są trenerzy, u których szczytem jest zdobycie Górki Szczęśliwickiej i tacy, u których limitem niebo. Stasiu należy do tej drugiej grupy. Powiedziałem mu: „Chcę pomóc przyjaciołom i znajomym z Legii. Mam przekonanie, że ze swoimi cechami, twardą ręką, zdecydowaniem i fachowością jesteś najlepszą osobą do wykonania tej misji, czyli wywalczenia przez Legię mistrzostwa i Pucharu Polski”. Tego, że staram się otworzyć mu drzwi do największego, polskiego klubu, nie musiałem wyjaśniać. O tym wiedział doskonale (…). Ale łatwo nie było, pierwsze rozmowy nie przyniosły efektu. Gdy po raz drugi zjawił się w stolicy, też nie szło zbyt gładko. O godzinie 23 od uczestnika rozmów dostałem króciutkiego SMS-a: „Pomóż”. Pojechałem, a kiedy w środku nocy wyjeżdżałem ze spotkania, Stasiu był już szkoleniowcem Legii. Nic więc dziwnego, że gdy oficjalnie podpisywał kontrakt, zaproszono mnie na ten moment i nikt nie wyganiał Piekarskiego, który przyszedł z flagami polską i rosyjską. Po pierwszym spotkaniu z drużyną piłkarze mówili mi, że ze zdecydowanego przekazu nowego trenera wynikało jasno: zdobędziecie mistrzostwo! Biła od niego ogromna pewność siebie. Jednak później stres był ogromny. Denerwowałem się ja, Stasiu też był podminowany. Przecież Legia traciła do Piasta dziesięć punktów. Wygrywała drużyna z Warszawy, wygrywała ekipa z Gliwic. Niekiedy Stasiu dzwonił i przy późnej kolacji wymienialiśmy uwagi, co do gry.

Słuchał?
Człowiek mądry słucha ludzi, którzy mu dobrze życzą. W emocjach nie zawsze wszystko potrafimy dostrzec, także trener stojący przy linii nie wszystko zauważy. W moim biznesie też niekiedy ktoś z boku rzuci pomysł i ja z niego z chęcią korzystam. Nikt nie ma patentu na mądrość absolutną. A Stasiu wyjechał z Polski spełniony.

Zrzut ekranu 2017-12-29 o 09.17.17

Dalej mamy kilka ciekawych informacji z klubów naszej ligi. Śląsk dostanie nie trzy, a osiem milionów z miejskiej kasy.

Teraz zawodowy piłkarski klub wciąż jest problemem miasta, co będzie miało swoje coraz większe znaczenie w miarę zbliżania się terminu wyborów samorządowych i związanych z nimi kampanią. Dlatego władzom Wrocławia bardzo zależy na tym, by wokół klubu było jak najmniej niezdrowej atmosfery. Wszelkie informacje odnośnie na przykład ewentualnych poślizgów w wypłatach dla piłkarzy byłyby wykorzystywane przez opozycję. Z drugiej strony sukcesem sportowym można by się zręcznie pochwalić. W tym sensie Śląsk dla miasta może być kołem zamachowym do marketingowych i promocyjnych działań, ale może być też kulą u nogi.

Miasto na konto klubu będzie zatem przelewać znacznie większe kwoty niż pierwotnie planowało, licząc, że nadwyżka pozwoli załatwić wszystkie najpilniejsze potrzeby i jednak będzie miała przełożenie na wyniki drużyny. Najczarniejszy scenariusz jest taki, że jednak nie uda się osiągnąć ani jednego, ani drugiego celu.

Oprócz tego:

– transfer Marko Vesovicia jest już na ostatniej prostej

– pięciu zawodników zimą ma odejść z Piasta, wśród nich Dobrivoj Rusov

– Lech blisko sprowadzenia Piotra Tomasika

– Jesus Imaz chciał być nauczycielem, ale został piłkarzem

Zrzut ekranu 2017-12-29 o 09.17.37

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

21 komentarzy

Loading...