Reklama

Więcej pirotechniki! Więcej!!!

redakcja

Autor:redakcja

17 grudnia 2017, 21:10 • 4 min czytania 68 komentarzy

Drodzy kibice Białej Gwiazdy, TO BYŁO ZAJEBISTE!!! Przygotowaliście tak fantastyczną oprawę na zakończenie rundy, że aż pospadaliśmy z krzeseł! Cudo! Poezja! Creme de la creme piłki nożnej! Podziwianie wszystkich akcji piłkarzy pośród ognia rac było prawdziwą ucztą dla oka. Tak wspaniałą, tak doniosłą, tak piękną… Nie opiszemy tego słowami! Było zbyt grubo!!! Aż nawet przestaliśmy zauważać, że zawodnikom odskakuje piłka na kilka metrów przy co drugim przyjęciu. Cudownie, cudownie się na to patrzyło! Chcemy więcej!!!

Więcej pirotechniki! Więcej!!!

Oprawa oprawą (podkreślmy jeszcze raz – REWELACYJNA!!!), wiślacy doskonale dopasowali ją też do kontekstu. Wiedzieli bowiem, że oglądanie ich drużyny ostatnimi czasy jest jak – cytując trenera Łazarka – całowanie tygrysa w dupę (przyjemność wątpliwa, ryzyko duże – przynajmniej z trybun). Postanowili, że oszczędzą nam tych cierpień – rozpalą piro, widoczność zrobi się słaba, nie będziemy musieli narzekać na absurdalne zagrania Boguskiego czy sprawdzać obecności Halilovicia. I faktycznie – widać było mniej więcej tyle, co w polskich knajpach przed wprowadzeniem zakazu palenia. Nie uwzględnili jednak tego, że mecz w tych warunkach wcale nie będzie toczył się dalej, bo piłkarzy do szatni zaprosi Tomasz Kwiatkowski.

I minie pięć minut…

I minie dziesięć…

Minie cały kwadrans…

Reklama

I dopiero wtedy piłkarze zjawią się znów na placu gry, gdy widoczność się poprawi. Zastanawia nas tylko jedno: na cholerę? Co było w tym fajnego? Jak owa „oprawa” uświetniła dzisiejsze zawody? Czy tak trudno przewidzieć, że puszczenie z dymem – tak na oko – trzech Kamazów pirotechniki w takich warunkach spowoduje paraliż? Że marznąc przez cały kwadrans meczu żaden z kibiców nie krzyknie „ale zajebista oprawa!”? Że – tak zwyczajnie – wkurwi się wszystkich zgromadzonych (na stadionie i w TV) a zyska się na tym…

Nic?

Ale może krakowscy kibice coś dzisiejszą „oprawą” zyskali. Jeśli tak – chętnie się dowiemy co. Ich opowieść o tym, jak świetnie się bawili, musi być doprawdy fascynująca.

Kibice trochę się przemarzli podczas tego kwadransa, ale piłkarze po wznowieniu meczu dobrze wiedzieli, jak rozruszać towarzystwo i dopóki piro nie opuściła do końca stadionu, głównie to wiślacy biegali w tyłach jak – hehe – dzieci we mgle. Taki Boguski pomylił chyba bramki po rzucie rożnym, bo oddał strzał w kierunku własnego bramkarza. Ten odbił piłkę instynktownie przed siebie, nabił Świerczoka tak, że piłka spadła pod nogi Guldana, któremu pozostało już tylko załadować do pustaka. Chwilę potem Pawłowski zrobił z duetu Wasyl&Głowa taki wiatrak, że za chwilę może dostać jakąś ofertę pracy z Holandii (i to nie z klubu piłkarskiego). Polak trafił jednak w słupek. Najbardziej imponował jednak Świerczok – facet był dziś dosłownie wszędzie. Strzelał, strzelał, strzelał, strzelał, strzelał… Głównie były to uderzenia z dystansu i zazwyczaj nie sprawiały problemów bramkarzowi, jednak warto docenić za determinację, bo gość był dziś tak wygłodzony, jakby nie strzelił gola od roku. Do siatki trafił tylko raz – dostał piłkę po kontrataku od Czerwińskiego i miał w polu karnym tyle miejsca i czasu, że spokojnie mógł wyjąć z gaci krzyżówkę i rozwiązać ze trzy hasła. Przyjął piłkę, odwrócił się, przymierzył.

Ale zanim do tego doszło, ukłuła Wisła, a konkretnie – nie uwierzycie – Carlitos. W gruncie rzeczy była to bramka nawet podobna do tej, którą strzelił jego vis a vis – też dostał podanie od prawego obrońcy (Arsenicia) i też przymierzył z woleja. Po drodze piłka odbiła się jeszcze od Czerwińskiego, co znacznie utrudniło interwencję Polackowi. Ogólnie rzecz biorąc, Wisła nie stworzyła sobie zbyt wielu sytuacji. Aktywny był Imaz, ale nie przekładało się to na konkrety. Od czasu do czasu pachniało zagrożeniem po rogach, raz Wasilewski uderzył nawet koło słupka, no ale do siatki nie wpadło nic. Najgroźniejszą sytuację Wiśle stworzył Jach, w absurdalny sposób przepuszczając piłkę we własnym polu karnym. Podleciał do niej Imaz, ale sam zgłupiał, bo po pierwsze wybrał źle (strzał zamiast podania), po drugie – zagrał bardzo niecelnie.

W drugiej połowie tempo siadło – może dlatego, że kibice nie potrafili odpowiednio zmotywować swoich piłkarzy (wincyj pirotechniki!!!). Jedyna ciekawa okazja stworzyła się przypadkiem, gdy farfocel w polu karnym trafił w okolice Świerczoka, który spróbował przyzlatanować, ale połapał się w tym Cuesta.

Reklama

Jakub Świerczok kończy ten rok z bilansem 30 bramek na koncie. Co więcej – miał swój udział przy 68% bramek całego Zagłębia (16 goli, 3 asysty, 2 kluczowe podania). Pewnie żałuje, że runda już się kończy. Odpalił w niej znacznie więcej fajerwerków niż kibice Wisły i Cracovii razem wzięci.

[event_results 389246]

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Komentarze

68 komentarzy

Loading...