Reklama

Bartoszek przeciągnął linę na swoją stronę

redakcja

Autor:redakcja

12 grudnia 2017, 23:27 • 4 min czytania 10 komentarzy

Obaj trenerzy doskonale zdawali sobie sprawę, że jeśli dzisiejszego meczu nie wygrają albo przynajmniej – jeśli go przegrają, to uaktywni im się FOMO. Czyli, tłumacząc, któryś z nich będzie nerwowo sięgać do kieszeni po telefon przez przypuszczenie, że właśnie poczuł wibracje. Już wiemy, że takie skłonności podczas podróży powrotnej do Wrocławia może mieć Jan Urban. Bo Bartoszek przeciągnął linę na swoją stronę.

Bartoszek przeciągnął linę na swoją stronę

Po informacji, o której od paru dni słyszało się w kuluarach, a dzisiaj ujrzała ona światło dzienne na twitterze po wpisie insiderskiego „Janekx89”, piłkarze Termaliki wyszli na murawę z myślą wyszarpania zwycięstwa . Informacji, że Maciej Bartoszek może obawiać się o swoją posadę… Ze zwolnienie go byłoby idiotyczne, że wbrew zdrowemu rozsądkowi i wręcz nieetyczne, to jasne. Licząc punkty odkąd objął on zespół, ten zajmuje dziewiąte miejsce w ekstraklasie. A właściwie zajmował, bo teraz skoczył już na wyższą lokatę. A to dzięki temu, że zawodnicy Bartoszka od pierwszej minuty rzucili się na Śląsk i nie pozwalali na opuszczenie własnej połowy. A na pewno nie z piłką przy nodze.

Wrocławianie byli już bliżej niż dalej przeciwstawienia się gospodarzom, ale wtedy piłkę przed uderzeniem z rzutu wolnego ustawił sobie Iancu. A ten pokazał nam się z takiej strony, o jakiej dotychczas nawet byśmy nie pomyśleli. Strzelił idealnie w okno, z rotacją powodującą, że piłka odchodziła od bramki, a Słowik nie miał nawet po co się ruszać. Boski strzał, za którym poszły dalsze ataki Bruk-Betu. Nie uradowali piłkarzy Urbana nawet chwilą oddechu i nie oddając inicjatywy w najmniejszym stopniu, napierali na bramkę dalej. Efektem wrzutka „zewniakiem” Śpiączki wprost do Samuela Stefanika i szybkie 2:0. Po robocie.

Kluczowe okazało się ustawienie Śpiączki na lewej flance. Tam napastnik spokojnie wygrywał pojedynki w powietrzu z konieczności grającym w obronie Pichem. Bardzo przemyślany ruch Bartoszka, a że jeszcze taka asysta wyszła, to już w ramach bonusu. Równie dobrze na prawej stronie wyglądał Szymon Pawłowski, z którym problemy miał Pawelec. A powody takich boków obrony w ekipie Urbana znacie – kontuzje Dankowskiego, Jovicia, Cotry i Augusto. Do tego sporo niedostatków w pomocy. Dublerzy wypadli katastrofalnie, oglądając zagubionego w środku Srnicia i Madeja, który chciał grać w stylu młodego Cristiano Ronaldo, aż ręce opadały. Słowo-klucz: chciał. Kiwał ile mógł, gdzie mógł i kiedy tylko mógł. Ze skutkiem fatalnym, ale tego tłumaczyć wam chyba nie musimy. To dwa najsłabsze punkty dzisiejszego spotkania, ale zawodników będących wyraźnie pod formą jeszcze kilku byśmy wymienili.

W zasadzie wyróżnić można tylko Słowika. Spisywał się rewelacyjnie, mimo dwóch bramek na koncie, schodził do szatni jako bohater Śląska. Bo goli mogło być jeszcze kilka… Świetną sytuację miał Iancu, ale on wykończył akcję Pawłowskiego tak, jakby złapały go wyrzuty sumienia za bramkę na 1:0, a tym samym rozpoczęcie spychania Jana Urbana z ławki trenerskiej i przestrzelił o dobre pięć metrów.

Reklama

Druga połowa to już inna historia, Śląsk wziął się w garść i zaczął grać w piłkę, a nie wcielać się w role statystów. Tyle że z przodu swoje grał tylko jeden biedny Arek Piech. Mimo krwotoku z nosa walczył za dwóch i w przeciwieństwie do kolegów – którym też ewidentnie zależało – dobrze radził sobie z piłką przy nodze. Po dograniu Picha strzelił nawet gola kontaktowego… Nadzieje urosły, jednak w kluczowej akcji do parteru sprowadził je Marcin Robak. Rozumiemy, że forma w takim wieku nie zawsze może być szczytowa, ale dostając piłkę w sytuacji sam na sam z Muchą, po prostu trzeba strzelić lepiej. I wtedy wszyscy, chyba łącznie z piłkarzami i sztabem Śląska, zdali sobie sprawę, że na nic zdały się coraz składniejsze akcje wrocławian.

Śląsk dostaje w Niecieczy w łeb. Jakie będą tego skutki? Kierując się ekstraklasowymi wydarzeniami z ostatnich tygodni, zdaje się, że komunikat o zwolnieniu Jana Urbana coraz bliżej. W naszej lidze to wręcz jedyne wyjście na lepszą grę zespołu uspokojenie gorących głów działaczy. A w przypadku Wrocławia – ratusza miasta. Niestety, taki mamy klimat. Chyba że tym razem zostaniemy zaskoczeni i Urban dostanie szansę odbudowania drużyny w najbliższej kolejce, a potem popracowania na obozie już pełną, zdrową ekipą? Chociaż, wiecie jak jest – w tej lidze nic nas nie zaskoczy. Nawet komunikat wydany przez… klub z Niecieczy.

fot. FotoPyK

[event_results 387936]

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu

Michał Trela
0
Trela: Gotowi na czarną godzinę. Dlaczego kluby muszą dać sobie prawo do gorszego sezonu
Francja

Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Szymon Piórek
0
Bajka z happy endem. Był pół centymetra od śmierci, za moment wróci do gry

Komentarze

10 komentarzy

Loading...