Zimno, ciemno, nieprzyjemnie. Frekwencje w Ekstraklasie potwierdzają, że gra o tej porze roku ma tyle sensu, ile polityka transferowa Polonii Warszawa Józefa Wojciechowskiego. Do naszego cyklu „Przyszło, naszło, zeszło, weszło” na ten moment w sezonie szukaliśmy więc początkowo jakiegoś trafienia na śniegu, najlepiej wówczas, gdy pomarańczowa piłka zrobiła fiku-miku na oblodzonej murawie. Ostatecznie jednak nic nie oddaje lepiej klimatu meczów późnej jesieni, niż ten strzał Ensara Arifovicia w meczu ŁKS-u Łódź z Wisłą Kraków.
Może i bramkarz widział piłkę – my nie. Może i komentatorzy widzieli bram… Widzieli cokolwiek. My nie. Gęsta mgła, warunki do kręcenia thrillera a nie dobrej piłki. Bośniacki napastnik ŁKS-u potrafił się jednak do sytuacji przystosować i puścił niewidzialny lob za plecy Emiliana Dolhy. Trafił zresztą w tym meczu dwa razy, a ŁKS zwyciężył 2:1.