Reklama

Środek pola Wisły – która z kombinacji gra najlepiej i dlaczego ta z Brlekiem?

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2017, 18:35 • 4 min czytania 11 komentarzy

Wisła Kraków jesienią 2017 to przede wszystkim Carlos „Carlitos” Lopez – nie ma co do tego wątpliwości, były chwile, gdy w pojedynkę zapewniał swoimi golami więcej punktów, niż część zespołów ze środka tabeli. Gdy jednak spojrzymy na wyniki oraz personalia zespołu, może się okazać, że kluczowym piłkarzem dla krakowian tej jesieni był zawodnik… włoskiej Genoa FC. Petar Brlek, od którego odejścia Wisła była zmuszona do szeregu eksperymentów w drugiej linii.

Środek pola Wisły – która z kombinacji gra najlepiej i dlaczego ta z Brlekiem?

Początkowo intuicja podpowiadała nam, że to przede wszystkim kwestia obecności Pola Lloncha, którego brak był bardzo widoczny we wczorajszym starciu Wisły z Górnikiem Zabrze. W pewnym momencie luka w środku pola była tak olbrzymia, że Żurkowski po przebiegnięciu maratonu i tak mógł sobie spokojnie biegać od linii do linii bez jakiejkolwiek asysty. Smutnym podsumowaniem możliwości pomocników z Krakowa były dwie sytuacje w końcówce – pierwsza, gdy Victor Perez nawet bandycki wślizg wykonał zbyt wolno, by dosięgnąć Żurkowskiego i druga, gdy wzorcowy kontratak wyprowadził… stoper, Mateusz Wieteska.

Tak, wydawało się wówczas, że przy Llonchu tego typu sceny byłyby niemożliwe. Teoria o zbawiennym wpływie 25-letniego Hiszpana nie wytrzymuje jednak zderzenia z faktami – a te są takie, że jesienią Wisła bez niego przegrała tylko dwa mecze, dwa razy z liderem tabeli z Zabrza, poza tym wygrała 5 spotkań i zremisowała dwa. Z Llonchem na boisku bilans wynosił 3-2-4, a trzeba tu dodać, że zwycięstwo z Cracovią dopisujemy mu trochę na kredyt – bo oba gole dla Wisły padły już po zejściu defensywnego pomocnika z murawy.

W skrócie:

– Wisła z Llonchem: 1,22 punktu na mecz
– Wisła bez Lloncha: 1,89 punktu na mecz

Reklama

Jednakże i to zestawienie śmierdziało nam manipulacją, i to właśnie z powodu wspomnianego w zajawce Brleka. I to właśnie on może być przede wszystkim przyczyną chimeryczności zespołu „Białej Gwiazdy”. Spójrzmy na tabelę w momencie, gdy Brlek pakował walizki do wyjazdu z Krakowa.

(90minut.pl)

Widać gołym okiem, że Brlek zostawił Wisłę murowaną. Od jego wyjazdu zaś… Cóż, było różnie. Przede wszystkim – Kiko Ramirez był zmuszony do kombinowania. Pierwsze trzy mecze po odejściu to trzy różne duety w środku – Llonch-Basha, Llonch-Velez oraz Llonch-Arsenić. Żaden z nich nie zdołał zapełnić luki, Wisła zaliczyła serię trzech meczów bez zwycięstwa. Potem w wyniku kontuzji doszły kolejne duety – Basha-Perez oraz Perez-Halilović. Efekty? Delikatnie rzecz ujmując, nieszczególnie zadowalające. Od wyjazdu Brleka Wisła Kraków wygrała tylko jeden mecz z zespołem z górnej połowy tabeli – było to 2:0 ze Śląskiem we Wrocławiu, które zresztą rozpoczęło zjazd wrocławian w ligowej hierarchii.

Zagłębie? W plecy, 0:3.
Korona? W plecy, 1:2.
Jagiellonia? 0:0 na swoim terenie.
Legia? W plecy, 0:1, w dodatku na swoim terenie.
Lech? Wyjazdowe 1:1, ale po rozpaczliwej obronie przez większość meczu.

Tak, Wisła nadal potrafi oklepać ligowy dżemik – nie miała problemów z Sandecją, Pogonią Szczecin czy Piastem. Sęk w tym, że z nimi problemów nie ma większość drużyn Ekstraklasy. Wisła z drużyny walczącej jak równy z równym z najlepszymi klubami w Polsce zjechała do poziomu średniaka – takiego, który ogra spadkowiczów, ale i nie piśnie w starciu z drużynami walczącymi o europejskie puchary.

Reklama

Czy można dopatrywać się jakiejś prawidłowości w kontekście zastępców Brleka? Najogólniej rzecz ujmując – nie. Najlepsze mecze Wisły ostatnich tygodni to 3:0 z Sandecją (środek Perez-Halilović) i 2:0 ze Śląskiem (Basha-Llonch). Czterech różnych graczy. Podobnie jak w tych najgorszych meczach, przeciw Lechowi (Basha-Perez) i Arce (Llonch-Arsenić).

– Cwaniaczki, tyle to każdy wie, napiszcie, co z tym zrobić? – zapytacie zapewne, w nadziei, że wskażemy kierunek działań władzom krakowskiego klubu. Cóż, nasza rada jest prosta – ściągnąć z powrotem Brleka. Jeśli zaś ten plan nie wypali – szukalibyśmy równowagi. Jak dotąd największym problemem Wisły jest właśnie brak odpowiedniego balansu między defensywnymi i ofensywnymi zadaniami środka pola. Pogubiona jest płynność na linii rozpoczynający akcję – Carlitos, która dała tyle punktów w pierwszej części sezonu. To też było widać nawet wczoraj – gdy Carlitos momentami miewał nawet problemy z przyjęciem, na tyle rzadko dostawał dokładne piłki, że nie do końca czuł grę. Wisła zaś ma w środku albo przecinaków, którzy raczej nie obsłużą Lopeza prostopadłą piłką, albo gości, którzy może i zagrają dobrze do przodu, ale wtedy w fazie obronnej będą musieli się ratować latającymi wślizgami na Żurkowskim.

Na pewno dobre wiadomości to powrót kontuzjowanych – mimo wszystko łatwiej wybrać spośród pięciu zawodników (Llonch, Velez, Basha, Perez, Halilović) niż z tych resztek, które zostały po przetrzebieniu składu urazami. Druga dobra informacja – okienko transferowe zbliża się wielkimi krokami. A na razie w każdym kolejnym Manuel Junco wyjmował z kapelusza jakiegoś konkretnego zająca. Tak musi być i tym razem, inaczej Wisła po prostu wsiąknie w tę bylejakość.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
3
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

11 komentarzy

Loading...