Reklama

Korona-Legia oraz derby strefy spadkowej. Przed nami próba charakterów

redakcja

Autor:redakcja

25 listopada 2017, 10:22 • 5 min czytania 15 komentarzy

Kiedyś w Koronie funkcjonowała pamiętna banda świrów Leszka Ojrzyńskiego. Wydawało się, że ten trener, to miasto i taka mieszanka zawodników to po prostu idealna kompozycja. Lata jednak mijały, a w Kielcach nie zmieniało się jedno – właśnie boiskowy charakter. Kolejni szkoleniowcy pracowali z kolejnymi piłkarzami, drużynę z sezonu na sezon skazywano na degradację, a ona zawsze potrafiła podnieść swoje z murawy. Co więcej, raz na jakiś czas – tak jak to było w zeszłym sezonie oraz tak, jak to się dzieje teraz – wyniki zespołu są znacznie powyżej oczekiwań, i to do tego stopnia, że walka o europejskie puchary wcale nie wydaje się zupełnie nierealna.

Korona-Legia oraz derby strefy spadkowej. Przed nami próba charakterów

Coś musi być w Kielcach, w atmosferze tego miasta i charakterach ludzi, że piłkarze chcą wypruwać żyły dla Korony. Być może część sekretu niejako przypadkiem poznaliśmy ostatnio, kiedy 84-letni pan pofatygował się na trening drużyny, by osobiście pogratulować trenerowi Lettieriemu wyników oraz tytułu trenera miesiąca. Kiedy starszy człowiek ze wzruszeniem opowiada, jak wielką robotę drużyna wykonała dla całego miasta, to nasze ligowe kopanie nabiera głębokiego sensu. A kiedy pan Stanisław otrzymał specjalne zaproszenie na lożę VIP na mecz z Legią, drużyna najpewniej zrobi wszystko, by nie rozczarować ani jego, ani kibiców takich jak on, jakich jest w Kielcach naprawdę wielu.

Taki mamy też klimat, że zwycięstwo nad Legią w większości polskich miast smakuje najlepiej. I właściwie trudno się dziwić, bo to klub zdecydowanie najbogatszy, będący aktualnym mistrzem Polski oraz liderem ekstraklasy. Co prawda to ostatnie jest aktualne dopiero od poprzedniej kolejki, ale też gra drużyny Romeo Jozaka wreszcie zaczęła się zazębiać, widać też pierwsze oznaki wracającej pewności siebie, no i wreszcie widać też – co w kontekście wieczornego meczu będzie słowem-kluczem – charakter w drużynie.

Reklama

Tak jak Korona od lat utrzymuje się w lidze i od czasu do czasu wykręca wyniki zdecydowanie ponad stan właśnie dzięki charakterowi, tak jest to też aspekt, za jaki w pierwszej kolejności należałoby pochwalić Legię Romeo Jozaka. Po brutalnym 0:3 w Poznaniu drużyna pokazała, że mentalnie jest gotowa, by podnieść się z desek. Warszawianie wygrali pięć następnych spotkań i, mimo że nie były to zwycięstwa piękne, wrażenie robiła konsekwencja w realizacji taktycznego planu oraz boiskowa walka na całego. Legia z Astizem i Broziem w obronie czy Kucharczykiem i Hamalainenem na skrzydłach to z pewnością nie jest ta jakość, do jakiej w ostatnich latach w Warszawie przyzwyczajała. Ale też wreszcie funkcjonuje jako zespół i potrafi punktować, kiedy wiatr wieje oczy. A zwycięstwa odniesione w czasie wciąż przecież widocznego kryzysu będą mieć ogromną wartość w kontekście całego sezonu.

Dziś w Kielcach zobaczymy więc prawdziwą próbę charakterów. Natomiast ten, dzięki któremu o kieleckim charakterze zrobiło się naprawdę głośno, będzie skupiony na czymś zupełnie innym – konkretnie na umocnieniu pozycji w pierwszej ósemce (a przy okazji na oddaleniu perspektywy wejścia do pierwszej ósemki Lechii). Leszek Ojrzyński wraz z Arką podejmą dziś Sandecję, a stawką spotkania będą nie tylko punkty, ale właśnie korespondencyjny wyścig z lokalnym rywalem. Po dwóch porażkach z rzędu, na które złożyła się właśnie pechowa przegrana w derbach, gdynianie odbili się we Wrocławiu. Wygrali na ciężkim terenie, gdzie wcześniej zwyciężyć potrafiła jedynie Wisła, czym pokazali, że walki o grupę mistrzowską wcale łatwo odpuścić nie zamierzają. Dzisiaj teoretycznie czeka ich zadanie o niebo łatwiejsze, bo raz – grają u siebie i dwa – przyjeżdża drużyna, która nie wygrała od siedmiu spotkań. Ale też Sandecja może czuć się podbudowana urwaniem punktów Lechowi (już drugi raz w tym sezonie) oraz mocno zmotywowana faktem, że po wygranej Cracovii strefa spadkowa mocno powiększyła się we wstecznym lusterku. Innymi słowy, również w Gdyni kości będą dziś trzeszczeć.

A skoro już motywem przewodnim naszej zapowiedzi jest boiskowy charakter – jego też nie powinno zabraknąć w Szczecinie, w tzw. starciu na dnie oraz derbach strefy spadkowej. Dla Pogoni dobrą motywacją mogą być chociażby wyliczenia, jakie życzliwie dla niej przygotowaliśmy – tylko dwie drużyny w ostatniej dekadzie zaliczyły gorszy początek sezonu. Zresztą w każdym wariancie poza zwycięstwem gospodarzy, matematyka jest dla nich okrutna. W przypadku wygranej Piasta, bezpośredni rywal w walce o utrzymanie odjedzie już na 10 punktów, które – co warto przypomnieć Kostii Runjaiciowi i jego piłkarzom – po tym sezonie nie będą już dzielone. A przecież wcale nie jest to jakiś nierealny scenariusz.

Bo to o Piaście można powiedzieć, że w jakiś sposób się odbudował – wygrał dwa z trzech ostatnich meczów, podczas gdy Pogoń przegrała osiem z ostatnich dziesięciu. To w Piaście można się też doszukać czegoś w rodzaju efektu nowej miotły Waldemara Fornalika, podczas gdy Kosta Runjaić nie słyszał nawet o takim zjawisku w żadnym z klubów, w których rozpoczynał pracę. I patrząc po samej formie zawodników oraz ich dzisiejszym potencjale, stawianie gospodarzy w roli faworytów z pewnością byłoby pewnym nadużyciem. Ale też pamiętajmy, że to jest ekstraklasa, gdzie sporo boiskowych wydarzeń ciężko ogarnąć, zarówno przed meczem, jak i po jego zakończeniu.

Jesteśmy jednak przekonani, że w trakcie całego dnia nie zabraknie jednego – twardej męskiej walki, a także motywacji. Pogoń-Piast (15:30), Arka-Sandecja (18:00), Korona-Legia (20:30) – to naprawdę nie wygląda na zestaw dla mięczaków, czy to w kontekście piłkarzy biorących udział w meczach, czy też kibiców, którzy zdecydują się obejrzeć dzisiaj wszystko. Przetrwają tylko najtwardsi.

Fot. FotoPyK

Reklama

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

15 komentarzy

Loading...