Reklama

Kto zdał z czerwonym paskiem? Oceniamy biało-czerwonych za eliminacje

redakcja

Autor:redakcja

10 października 2017, 18:03 • 10 min czytania 33 komentarzy

Egzaminy mające nas dopuścić do mundialu zdane. Bez konieczności podchodzenia do poprawki, bez egzaminu komisyjnego. Jedni – na czele z Robertem Lewandowskim – zapracowali sobie w tym czasie na wyróżnienia, upamiętniony w kronice uścisk ręki dziekana i pamiątkowy dyplom. Inni powinni z kolei odebrać sygnał, że choć teraz prześlizgnęli się ściągając od lepiej przygotowanych kolegów, to podczas czerwcowo-lipcowej sesji nie będzie już miejsca nawet na okazjonalną bylejakość. A więc – komu jak poszło w wygranej przez biało-czerwonych kampanii eliminacyjnej?

Kto zdał z czerwonym paskiem? Oceniamy biało-czerwonych za eliminacje

Warunkiem oceny było rozegranie przynajmniej trzech meczów w wymiarze, który pozwalał nam na ocenę występu.

Robert Lewandowski – 6 (z wykrzyknikiem, koroną, słoneczkiem i całą resztą)

Cyborg. Maszyna. Robot Lewandowski. Gdyby istniało narzędzie do mierzenia poziomu nadziei w narodzie, w chwilach, gdy dochodził do piłki, brakowałoby na nim skali. Dziesięć par stoperów doskonale wiedziało, że kluczem do powstrzymania reprezentacji Polski jest nakrycie czapką napastnika Bayernu. Udało się to jednej – duńskiej w meczu w Kopenhadze. Ale wcześniej, w Warszawie, Lewy przechytrzył Kaspera Schmeichela trzykrotnie. Jego bilans z poszczególnymi rywalami to ostatecznie:

2 gole z Czarnogórą
2 gole z Kazachstanem
3 gole z Danią
4 gole z Armenią
5 goli z Rumunią

Reklama

Łukasz Piszczek – 5+

Poświęciliśmy mu ostatnio, po meczu z Armenią osobny tekst, pisząc o nim właśnie jako o cichym bohaterze eliminacji. Przypomnijmy (tutaj całość – KLIK):

Po kluczowym meczu z Rumunią na wyjeździe pisaliśmy o nim tak:

Ktoś może powiedzieć – za wysoko (9), nie dał asysty i gola, Lewy oceniony tak samo upolował dwie sztuki. Nic to, Piszczkowi za dzisiaj po prostu się należy, zagrał na swojej stronie FENOMENALNIE (…). 

Kolejny popis to – równie ważne – spotkanie z Czarnogórą na wyjeździe. Tutaj jego rola wydaje się jeszcze większa, gdyż 10 minut przed końcem meczu zapewnił reprezentacji trzy punkty.

Gdyby nie Łukasz, pewnie można by dziś zapomnieć o trzech punktach, ale to właśnie jego błysk – a także podającego przy decydującym golu Zielińskiego – uratował wynik meczu (…).

Reklama

No i truskawka na torcie, czyli występ z Armenią okraszony dwiema asystami.

Bardzo udany występ, takiego Piszczka w kadrze chcemy oglądać zawsze. To on dał tej drużynie impuls na samym początku, kilka sekund później była świetna asysta przy golu Grosickiego. Drugą zaliczył, gdy zgrał piłkę do Błaszczykowskiego. Generalnie współpracowali dziś jak za najlepszych lat w Borussii. W obronie bardzo pewny.

Kluczowe postaci:

Kamil Grosicki – 5

Nieprzewidywalny zarówno w dobrym, jak i złym tego słowa znaczeniu. Potrafił pójść takim rajdem i zapakować taką sztukę pod ladę, że Rumuni mogli tylko załamać ręce – tyle im pozostało. Wygrana w Bukareszcie, tak łatwa, tak niespodziewanie gładka, to w ogromnej mierze zasługa tego właśnie trafienia, które otworzyło nam mecz.

Ale Grosicki miał też pojedyncze mecze dyskretne, w których jego udziału w wyniku trzeba było wypatrywać przez konkretne szkło powiększające. Szczególnie wtedy, gdy wokół jego osoby było sporo szumu. Jak wtedy, gdy decydowały się losy jego transferu z Hull i gdy zagrał bardzo źle z Danią, kompletnie nie dając choćby pół impulsu do podjęcia walki. I dlatego nie możemy ocenić go wyżej.

Szczęśliwie tych lepszych było znacznie więcej.

Jakub Błaszczykowski – 5-

Nigdy nie można było się przyczepić do jego zaangażowania. Swoje zadania defensywne wypełniał z najwyższą pieczołowitością. Ale bądźmy szczerzy – brakowało nam Kuby drapieżnego, Kuby idącego w drybling z jednym, z dwoma rywalami, strzelającego z dystansu. Kuby z lat 2006-2013.

Ale i on wrócił. W meczu z Armenią, o czym pisaliśmy TUTAJ. Tu fragment:

Gdy nadeszła kolejna kampania eliminacyjna, Kuba zszedł na nieco dalszy plan, szczególnie jeśli chodzi o ofensywę. Może nie był to jeszcze powód do bicia na alarm. Bo był poprawny. Bez wielkiego błysku z przodu (lepsze wrażenie podczas ostatniej przerwy na kadrę pod tym względem zrobił debiutant Makuszewski), to fakt. Ale – do czego przyzwyczailiśmy się praktycznie od pierwszego meczu dla reprezentacji – oddający całe serce, całego siebie za koszulkę z orzełkiem. Jako „defensywny skrzydłowy” swoje zadania wypełniał wzorowo, tylko jeśli chodzi o grę do przodu, nie był to już Kuba z najlepszych lat (…). Dlatego takim optymizmem – choć to tylko Armenia – napawa nas to spotkanie. Bo choć na pierwszym planie był ten, który przejął od Kuby opaskę, rekordowy Lewandowski, to Kuba zagrał wyśmienite spotkanie. Przypomniał sobie, jak bujał na skrzydle piłkarzami dużo znamienitszymi niż Jedigarjan, jak pakował piłki do siatki mimo interwencji bramkarzy o klasie znacznie przekraczającej tę Meliksetjana. Wygrywał większość pojedynków jeden na jeden, jak zawsze harował w obronie, a do tego dowodził atakiem w zdecydowanie większej mierze niż grający z nim w linii – a przecież również rozgrywający bardzo dobre spotkanie – Grosicki czy Zieliński.

Bez Kuby obsadzającego prawe skrzydło i rozumiejącego się bez słów z biegającym po jego stronie Piszczkiem, ta reprezentacja byłaby znacznie uboższa.

Wysoki poziom:

Łukasz Fabiański – 4+

Tylko jedenastu zawodników w historii reprezentacji wywalczyło z nią trzy awanse na wielkie imprezy. Dzięki wygranej z Czarnogórą, jednym z nich stał się Łukasz Fabiański. Bramkarz, na którego Adam Nawałka zawsze mógł liczyć. Nie jest absolutnie żadną tajemnicą, że gdy tylko Wojciech Szczęsny jest zdrowy i gra w miarę regularnie w klubie, to bramkarz Juventusu jest faworytem selekcjonera. Tym większy szacunek dla Fabiana, bo on po prostu robi swoje. Nie jątrzy, nie kopie dołków pod swoim rywalem, tylko sumiennie pracuje, by zawsze być dla Nawałki opcją.

Tak się złożyło, że w tych eliminacjach był tą opcją w siedmiu z dziesięciu spotkań. I praktycznie nigdy nie dawał ciała. Jedyne, co można mu zarzucić, to interwencję przy tym golu:

Ale czy ma ona drastycznie zaniżyć Fabiańskiemu ocenę? Nie, to byłoby niesprawiedliwe.

Wojciech Szczęsny – 4+

Zagrał w trzech spotkaniach, puścił cztery gole, nie zachował ani jednego czystego konta. Ale czy za któregokolwiek z goli można go winić? Czy mógł cokolwiek zrobić lepiej? No nie. A potrafił w trudnym dla bramkarza spotkaniu z Armenią utrzymać koncentrację na wodzy i gdy gospodarze wychodzili z nielicznymi atakami, nie można było stresować się, że Szczęsny się pogubi.

Michał Pazdan – 4+

Dziś w „PS” chwalił go – jako małego bohatera eliminacji – Zbigniew Boniek.

Cichym bohaterem na pewno jest Michał Pazdan. Obrońca Legii jest mocno krytykowany za grę w klubie, ludzie zapominają, że jest to zawodnik, który ma niesamowitą zdolność przewidywania, asekurowania.

Od siebie dodamy jeszcze, że problemy – niedoszły transfer, ostatni „komitet powitalny” po meczu Legii z Lechem, nic z tego nie wpływało na jego dyspozycję, gdy zakładał koszulkę z orzełkiem na piersi. Niech najlepiej o tym świadczy, że nie będzie żadną przesadą jeśli powiemy, że z podstawowej pary obrońców kadry, to on był w przekroju całych kwalifikacji tym równiejszym.

Piotr Zieliński – 4

Wciąż sinusoida, ale coraz częściej Zieliński grał spotkania, po których można mu było bić brawo, a coraz rzadziej przyprawiał o ból głowy i nerwowe kiwanie nią z boku na bok po kolejnych zagraniach. Końcówka eliminacji to był już taki Zieliński, jakiego oczekujemy w każdym spotkaniu. Kreatywny, pewny siebie, szukający nieoczywistych rozwiązań. Największy popis dał jednak w Rumunii, w szóstej kolejce. Pisaliśmy wtedy:

Patrząc na same liczby, Piotrek zaliczył bardzo dobry mecz. Raz, że zaliczył asystę przy golu Lewandowskiego, dwa – ponieważ wywalczył rzut karny. Jednak nie tylko liczby go bronią, brał na siebie odpowiedzialność i potrafił zagrać dobrą piłkę – jego akcja z Grosickim była cudowna, szkoda, że akurat na końcu zabrakło wsparcia z przodu i pewnie też nieco lepszego podania. Na minus brak doskoku do Stancu.

Krzysztof Mączyński – 4

Bardzo porządna rola, choć pewnie ani nie na pierwszym, ani na drugim, tylko wręcz na trzecim planie. Bo zadaniem Mączyńskiego nie jest gra na pianinie – choć i to okazjonalnie potrafi zrobić nie najgorzej – ale przede wszystkim noszenie go, by później w klawisze mógł uderzać maestro Lewandowski, ewentualnie któryś z bardziej muzykalnych partnerów. Szczęściem Mączyńskiego jest nieszczęście Linettego – bojaźliwe, przeciętne występy Karola jeszcze uwydatniają przewagę „Mąki” nad pomocnikiem Sampdorii, gdy mówimy o przydatności biało-czerwonym.

Artur Jędrzejczyk – 4

Rozegrał pięć dobrych/bardzo dobrych meczów i jeden dramatycznie słaby. Z Danią w Kopenhadze, gdy był jednym z najpoważniejszych kandydatów do tytułu badziewiaka meczu. Jeśli oceniać opcje na lewej obronie w tych eliminacjach, to jednak zdecydowanie górował nad Maciejem Rybusem i przy utrzymaniu formy z kampanii kwalifikacyjnej podczas mundialu, to do niego powinna należeć lewa strona. No chyba, że weźmie ją szturmem Bartosz Bereszyński, który doskonale wykorzystał swoją szansę w spotkaniach z Armenią i Czarnogórą (pisaliśmy o tym TUTAJ), a którego nie oceniamy ze względu na rozegranie o jednego ocenionego meczu za mało. Inaczej – trzymając się szkolnej skali – pewnie zapracowałby również na 4, jeśli nie 4+.

Poprawni:

Kamil Glik – 3+

Po Euro zmieniło się bardzo wiele. Na niwie klubowej wymiatał jak w najlepszych występach w Torino, a dzięki zmianie klubu akurat na Monaco, w którym wysypało piekielnie utalentowanymi zawodnikami, poszły za tym sukcesy – mistrzostwo Francji, półfinał Champions League, kolejne wybory do jedenastek kolejki, miesiąca, roku w Ligue 1. Na reprezentacyjnej zaś Glik poszedł w dół. Był nadal liderem w szatni, w to nie wątpimy. Determinacją potrafił natchnąć innych do wykrzesania resztek sił – owszem. Strzelił, co dostał na głowę – tak. Ale czysto piłkarsko, jako stoper, zdecydowanie za często wprowadzał nerwowość. Podsumowaniem eliminacji w jego wykonaniu był kiks we własnym polu karnym z Czarnogórą, który szczęśliwie nie skończył się golem dla rywali. Nieprzypadkowo nasza defensywa straciła tak wiele bramek w drodze po awans.

Arkadiusz Milik – 3+

Pechowiec numer jeden. W meczu z Danią zerwał więzadła, wrócił dopiero na kolejne starcie z Danią, by i tak eliminacji nie ukończyć – tym razem winna okazała się analogiczna kontuzja drugiego kolana odniesiona w Napoli. Ale mimo że nie pograł za wiele, otworzył wynik z Kazachami, wywalczył też karnego z Danią. Na minus – zmarnowane sytuacje w premierowym starciu kwalifikacji w Astanie.

Grzegorz Krychowiak – 3+

Krychowiak grający w klubie, harujący po 90 minut, najlepiej w trybie sobota-środa-sobota, to Krychowiak, który i na kadrę przyjeżdża napakowany pewnością siebie, tryskający humorem, porządkujący poczynania w środku pola. Niestety, przeważająca część eliminacji to jego kłopoty z graniem w PSG, a co za tym idzie – przeciętne występy w reprezentacji, czy nawet ekstremum – ich brak. Ale po przejściu do West Bromu znów jesteśmy optymistami. Szczególnie, że Tony Pulis – co podkreślał nie raz i nie dwa – trochę zakochał się w Krychowiaku.

Nieprzekonujący:

Karol Linetty – 3-

Jego problemom z przełożeniem pewności siebie i boiskowej bezczelności z klubu, gdy tylko zakłada biało-czerwony trykot, poświęciliśmy ostatnio osobny tekst (TUTAJ), tu fragment:

Brakiem umiejętności te dyskretne, a czasami po prostu słabe występy, trudno tłumaczyć. W przypadku Linettego mówienie o nie najlepszej grze z orzełkiem na piersi wynikającej z braku zaangażowania tym bardziej byłoby skandaliczne. Jedynym, co przychodzi nam do głowy jest strona mentalna. Linetty nie podejmuje na boisku dobrych decyzji, unika ryzyka, a przy tym potrafi pomylić się zagrywając do najbliższego czy podchodząc do prostego odbioru, bo zjada go stres. Szczególnie, że wgryzając się w historię pomocnika, można znaleźć wskazówki, że miewał z tym problemy.

Mamy nadzieję, że złapanie pewności to w jego przypadku kwestia czasu. Jak najkrótszego czasu.

Maciej Rybus – 3-

Zdecydowanie zbyt częstym obrazkiem, gdy Rybus grał na lewej stronie obrony, była akcja rywali przeprowadzana ich prawym skrzydłem, gdy ani on, ani współpracujący z nim na stronie skrzydłowy nie nadążali. Nie ma co zrzucać całej odpowiedzialności za porażkę w Astanie na barki „Ryby”, bo cała drużyna w drugiej połowie odegrała przedstawienie zatytułowene „El Dramatico”, ale jego konto mocno obciążały obydwa trafienia – sam to zresztą przyznawał.

Thiago Cionek – 3-

Znacie nasz stosunek do Cionka. W tych eliminacjach za wiele, by pokazać, że Adam Nawałka po prostu musi wysyłać mu powołania, nie zrobił. A w zasadzie nie zrobił nic. Miał być opcją na boku obrony – przyszła weryfikacja w Kopenhadze i starcia z Pione Sisto przegrane jednogłośnym werdyktem sędziów. Miał pomóc w razie pożaru w środku – zagrał z Armenią tak, że mimo wygranej musieliśmy mu wystawić ledwo tróję. Pisaliśmy wtedy:

Ten obrazek, gdy potyka się o własne nogi w polu karnym już chyba nigdy nie wyjdzie nam z głowy, bo ostatnio coś takiego widzieliśmy na podwórku, kiedy dziewięcioletni kuzyn z nadwagą uparł się na grę z nami. Do tego maczał palce przy golu, bo był w gronie osób, które tę wrzutkę powinny przeciąć.

Poprawne mecze z Danią i Rumunią na Narodowym nieco podnoszą jego notę, ale nadal nie mamy przekonania, że to gość, który jest wśród kilkunastu najlepszych na świecie piłkarzy uprawnionych do gry w reprezentacji Polski.

***

Bez ocen (grali za mało): Bartosz Salamon, Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Maciej Makuszewski, Rafał Wolski, Bartosz Kapustka, Sławomir Peszko, Paweł Wszołek, Łukasz Teodorczyk, Kamil Wilczek.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał

Szymon Piórek
1
Urban o meczu z Legią: Będzie Lany Poniedziałek? Pytanie, kto kogo będzie lał
Anglia

Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Damian Popilowski
2
Jakub Moder najszybszym pomocnikiem w obecnym sezonie Premier League

Komentarze

33 komentarzy

Loading...