Reklama

Real potrzebował paliwa, czyli presji. Signal Iduna Park wreszcie odczarowana

redakcja

Autor:redakcja

26 września 2017, 23:35 • 4 min czytania 33 komentarzy

Przytłoczeni polską młócką w piłce kopanej, gdy nadchodzi wtorek czy środa z Ligą Mistrzów, spodziewamy się czegoś, co na półtorej godziny wbije nas w fotel. Spodziewamy się, że na 90 minut odseparujemy się od całego syfu, będziemy oglądać wyłącznie techniczne sztuczki z przerwami na doskonałe koronkowe akcje, a niecelne podania staną się dla nas mglistym wspomnieniem z przeszłości. Czasem wychodzi to całkiem udanie i znów kochamy piłkę nożną, czasem nieco mniej i zostaje nam tylko whisky. Dziś zdecydowanie otrzymaliśmy widowisko z tej pierwszej kategorii, po której futbol znów wydaje się piękny.

Real potrzebował paliwa, czyli presji. Signal Iduna Park wreszcie odczarowana

Bardzo wysoka intensywność, gra kombinacyjna mieszana z długimi, ale zagranymi na centymetr, podaniami. Dużo „ciasteczek” i mocnych, przy czym precyzyjnych, strzałów. Taki futsal, ale na pełnowymiarowym, trawiastym boisku. Ten mecz mógłby się nie kończyć, oglądaliśmy coś wciągającego równie mocno, co „Narcos”, a przy tym angażującego jak zbieranie naklejek Gangu Świeżaków.

Dominował Real, który świetnie rozpracował taktycznie Borussię. Grał w bardzo przemyślany sposób, znał słabe punkty Niemców i je wykorzystywał. Ofensywni piłkarze skupiali się na szukaniu wolnych przestrzeni w defensywie BVB, a gdy je znajdowali, błyskawicznie dostawali prostopadłe z głębi pola. Czasem wydawało się, że piłkarz Realu zagrał balona, który nie ma adresata. Ale po chwili, gdy piłka spadała idealnie na stopę partnera, okazywało się, że to żadne balony, a doskonałe podania, jakby wymierzone cyrklem. Było tak choćby, gdy Casemiro zagrał na ponad 50 metrów, a Carvajal pierwszym kontaktem opanował piłkę, a w zasadzie zabrał ją ze sobą w pole karne. Pokazywali mu się Bale i Ronaldo, którzy mieli przed sobą tylko bramkarza. Ale nie podał żadnemu z nich, tylko nawinął obrońcę – i wtedy znów mógł wyłożyć piłkę Cristiano jak na tacy – po czym podał ją bramkarzowi Borussii.

Ale Carvajal szybko naprawił swój błąd, gdy zagrał górną piłkę za plecy obrońców, a Gareth Bale się nie zastanawiał, po prostu uderzył piłkę w prawy górny róg bramki, Burki nawet się nie ruszył. Walijczyk wbiegł w pole karne bez kontroli straży granicznej. I tu niestety zła informacja, zdrzemnął się Łukasz Piszczek. Nie zawalił bramki, bo był stosunkowo daleko od Bale’a, ale mógł szybciej pomyśleć o konsekwencjach akcji Realu i dogonić rywala, a tego nie zrobił. Jednak zagrał niezły mecz, swój czterdziesty w Champions League. Tak wyglądają jego statystyki:

Reklama

Piszemy o Realu, ale Borussia też miała swoje argumenty do zdobycia bramki. Najbliżej tego była po strzale Philippa, gdy interweniującego Sergio Ramosa piłka trafiła w rękę, ale według sędziego przewinienia nie było (naszym zdaniem też, zbyt mało czasu na reakcję). Z gola gospodarze mogli się cieszyć także po swojej składnej akcji, gdy w jej finiszu Mario Goetze znalazł się z piłką przed Navasem, wziął już nawet zamach by oddać strzał, ale perfekcyjny wślizg wykonał Nacho. Hiszpan świetnie radził sobie dziś na lewej obronie, co chwila ostudzając też zapędy Jarmołenki.

Borussii w końcu udało się trafić, ale przy wyniku 2:0 dla Realu, gdy jasne było, że Hiszpanie zrobią wszystko, byleby nie wypuścić z rąk trzech punktów. Bramka Aubameyanga nawet nadzieje na remis dała tylko na chwilę, bo do świetnej formy wrócił Cristiano Ronaldo, mający dzisiaj jasną rolę. Grając jako najbardziej wysunięty zawodnik Królewskich, czekał na podania, a gdy je dostawał, to trafiał. Raz od Garetha Bale’a i drugi od Luki Modricia, gdy oszukał Burkiego i strzelił obok bliższego słupka. Swój mecz numer 400 w barwach Realu uczcił 410. i 411. bramką.

Tego potrzebował Real Madryt. Hymnu Champions League, pełnego, wielkiego stadionu, meczu przy zapalonych reflektorach i z całym światem spoglądającym na ich poczynania. Królewscy potrzebowali presji, które jest dla nich paliwem. Piłkarze Zidane’a odczarowali stadion Borussii, na którym nigdy nie wygrali. Przedtem w sześciu meczach trzykrotnie remisowali i przegrywali. Dziś wreszcie zdobyli Signal Iduna Park, choć przecież w lidze do tej pory szło im naprawdę średnio. Jeśli ktoś jednak myślał, że mocarny Real z ostatnich kilkunastu miesięcy już przygasa – dziś dostał go na nowo rozpalonego jak w najlepszych meczach ubiegłego sezonu.

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
1
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Liga Mistrzów

Komentarze

33 komentarzy

Loading...