Reklama

Monako kontra Rybołowlew. Czy trzęsienie ziemi w Księstwie odbije się na interesach klubu?

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2017, 19:13 • 6 min czytania 3 komentarze

AS Monaco to klub dość szczególny. Nie chcemy przeszarżować z epitetami, ale gdy myślimy sobie o elegancji czy luksusie w futbolu, przed oczami mimowolnie staje nam drużyna z Księstwa. Na trybunach stadionu Ludwika II raczej nie zobaczymy nikogo w dresach, a jeśli już – zamiast klasycznego szelestu popularnego wśród młodzieży z paryskich suburbiów będzie to najnowsza kolekcja któregoś z francuskich projektantów. Pod obiektem treningowym nie znajdziemy dzieciaków w podartych portkach czatujących na swoich idoli, spacerując głównymi ulicami miasta częściej zauważymy garnitury niż sandałki.

Monako kontra Rybołowlew. Czy trzęsienie ziemi w Księstwie odbije się na interesach klubu?

Monako w pełni zasłużyło na wszystkie krążące o tym państewku stereotypy. Siedziba rodziny książęcej, klub, w którym 1/3 udziałów posiada właśnie ród Grimaldich, w pobliżu słynne na cały świat Monte Carlo, najbardziej ekskluzywne kasyna. Dalej mamy kolejne „naj” – najniższe podatki, ale tylko dla wąskiego grona najbogatszych biznesmenów. Najdroższe mieszkania – za metr w Monako płaci się prawie dwa razy tyle co na Manhattanie. Najbardziej restrykcyjne warunki pobytu – jedną z najkrótszych dróg do uzyskania miana „rezydenta” jest… zdeponowanie w banku 500 tysięcy euro.

Tak, Monaco to nie jest miejsce, w którym prezes klubu zastanawia się, czy lepiej zapłacić za prąd, czy za wodę. Nie jest to miejsce, w którym musi brać pod uwagę głos i potrzeby kibiców na trybunach – bo ta wymagająca publika obecność na Stade Louis II traktuje podobnie jak udział w Grand Prix Monaco Formuły 1 i nieszczególnie interesuje ją cena za karnet. Nie jest to wreszcie miejsce, w którym problemy właściciela to komornik zajmujący zegarek (pozdrawiamy Sylwestra Cacka), czy trudności z nadaniem przelewu z Wiednia (tutaj pozdrawiamy Ireneusza Króla).

Staramy się uniknąć słowa „snobistyczny”, ale chyba dłużej się nie da. Tak jak dość snobistyczne jest całe Księstwo Monako, jak trochę snobistyczna wydaje się atmosfera wokół książęcego klubu, tak z pewnością „snobistyczne” są aktualne problemy Dmitrija Rybołowlewa, rosyjskiego oligarchy, do którego należy 2/3 akcji i głos decyzyjny w ubiegłorocznym półfinaliście Ligi Mistrzów.

Kiedy ostatni raz martwiliśmy się o jego kondycję finansową oraz możliwy wpływ jego osobistych problemów na budowę AS Monaco, chodziło o „najdroższy rozwód w historii”. Przypomnijmy: Elena Rybołowlewa, małżonka Dmitrija od 1987 roku, stwierdziła dość nieoczekiwanie, że ma kompletnie dość imprez na jachtach w wykonaniu oligarchów, podczas których obrączki na palcach biznesmenów przestają być jakimkolwiek wyznacznikiem ich stanu cywilnego. Początkowe kwoty, jakie miała wytargować w procesie rozwodowym Rosjanka przyprawiały o zawrót głowy. Połowa majątku (4,5… miliarda dolarów) od początku była nierealnym celem, ale już 800 milionów franków szwajcarskich? Tyle początkowo proponował Elenie były już mąż, natomiast sąd w Genewie, przed którym toczyła się cała sprawa, zmniejszył kwotę do 584 milionów. Ile łącznie kosztowały oligarchę imprezy z modelkami? Obie strony zawarły ugodę, której szczegółów nie ujawniono. Fakty są jednak następujące: w okienku transferowym 2015/16, gdy dopinano całą transakcję, Monaco sprzedało Martiala, Kondogbię, Kurzawę, Carrasco i Ocamposa, kupując zaś za maksymalnie 15 milionów euro. Saldo? 70 milionów na plusie według Transfermarkt. Chyba i tak nie wystarczyło na pokrycie kosztów rozstania z żoną.

Reklama

Nie da się określić na ile koszty rozwodu wpłynęły na klub, ale też nie da się przeoczyć, że Monaco nie gra w tej samej lidze, co PSG. Nadal stanowi bardziej punkt przejściowy dla największych talentów – od Jamesa Rodriguezea, przez Carrasco i Mbappe, aż po obecnie występującego w Księstwie Tielemansa. Nadal jest raczej przystankiem niż końcową stacją, pomimo doskonałej kampanii w Lidze Mistrzów w ubiegłym roku. I chyba nie można jednoznacznie odciąć sytuacji klubu od życia prywatnego właściciela Monaco.

To zaś od pamiętnego rozwodu jest dość burzliwe. Najpierw dostał cios w aferze „Panama Papers”, gdy wyszło na jaw, że w trakcie sprawy rozwodowej miał korzystać ze spółek na Wyspach Dziewiczych, by ukryć przed żoną posiadanie dzieł sztuki. Co prawda sam Rybołowlew wszystkiemu zaprzeczył, na razie też nie odpowiedział w żaden sposób za rzekome oszustwo, ale już kilka miesięcy później podobne działanie ujawniło Football Leaks. Tym razem zarzucano właścicielowi Monaco korzystanie z zakazanego w Europie „Third Part Ownership”, dzięki któremu spółki należące do Rybołowlewa miały być właścicielami 48,5% karty Fabinho w momencie, gdy ten był dopiero wypożyczony z Rio Ave. Tu ponownie sprawa rozeszła się po kościach, przynajmniej na razie. Nie będziemy zdziwieni, jeśli w obu przypadkach wszystko przedłuży się tak, jak i przy rozwodzie, trwającym praktycznie od 2008 do 2015 roku.

Tym bardziej, że kontrowersje zaczynają się nawarstwiać. Najświeższa ma już bardzo jasne konsekwencje i wydaje się, że tym razem dotkną też Rybołowlewa. O co chodzi?

Skoro nie o drogich piłkarzy i nie o modelki – to o sztukę, trzecią wielką pasję rosyjskiego oligarchy. Tym razem wszystko wygląda naprawdę poważnie, ze stanowiska poleciał nawet minister sprawiedliwości Monako, Philippe Narmino. Oficjalnie – skorzystał z prawa przejścia na wcześniejszą emeryturę. Ale dziwnym trafem stało się to tuż po sensacyjnym artykule Le Monde, w którym dziennikarze zarzucili zwierzchnikowi służb bardzo ścisłą współpracę z Rybołowlewem. Miała polegać między innymi na… wymierzeniu zemsty jednemu z handlarzy dziełami malarskimi. Według oligarchy, Yves Bouvier, marszand ze Szwajcarii, miał zawyżać ceny, narażając właściciela Monaco na poważne straty. Co stało się później? Według dziennikarzy, Rybołowlew miał zwabić Bouviera do Monako, natomiast późniejsze aresztowanie i postawienie zarzutów miało zostać podjęte przez monakijskie służby pod dużym wpływem oligarchy.

Wersja korzystna dla Rosjanina? Przyjaźń z ministrem sprawiedliwości nie miała nic do rzeczy a współpraca z służbami miała na celu postawienie przed sądem nieuczciwego handlarza. Wersja, którą forsują dziennikarze? „Przyjaźń” z ministrem sprawiedliwości opierała się na drogich podarunkach od Rybołowlewa. Zaszczucie Bouviera miało zaś być w prostej linii odwdzięczeniem się za te bezinteresowne prezenty, a w całości uczestniczyli ponadto oficerowie policji, z którymi kontakty miał Rybołowlew i jego ludzie.

Na razie nikt nie wskazuje winnych, ale Le Journal du Dimanche, francuski tygodnik, twierdzi, że Rybołowlew ma się stać w Monako „persona non grata”, a stosunki z nim zerwie cała rodzina książęca. Od razu pojawiły się więc wątpliwości, co do przyszłości AS Monaco – bo przecież „zerwanie stosunków” na linii Rybołowlew – rodzina książęca to de facto zerwanie stosunków wśród dwóch jedynych właścicieli klubu. Jak to się kończy, widzieliśmy całkiem niedawno.

Reklama

Przedstawiciele Rosjanina tonują jednak nastroje. Podkreślają, że przeciw Bouvierowi cały czas toczy się postępowanie, a stawka jest naprawdę wysoka – bo może chodzić nawet o miliard euro, połowę z inwestycji Rybołowlewa w sztukę. Jeśli marszand zostanie uznany za winnego oszustw oraz zawyżania cen, jednocześnie oczyszczony z zarzutów zostanie zapewne sam Rybołowlew, a pewnie i jego przyjaciel, były już minister sprawiedliwości. Gorzej, jeśli sąd uzna, że cała sprawa jest dęta a Bouvier niesłusznie oskarżony. Wtedy cała uwaga skupi się na duecie Narmino-Rybołowlew, na ich wzajemnych stosunkach oraz wpływie ich wzajemnych stosunków na działalność monakijskiego wymiaru sprawiedliwości i organów ścigania.

A wtedy bardzo możliwe, że nawet Tielemansa trzeba będzie sprzedać już zimą.

Najnowsze

Niższe ligi

Katastrofalne informacje dla klubu z Częstochowy. Skra ukarana odjęciem siedmiu punktów

Szymon Piórek
1
Katastrofalne informacje dla klubu z Częstochowy. Skra ukarana odjęciem siedmiu punktów
1 liga

Duży zastrzyk gotówki dla Motoru Lublin. 400 tys. zł od województwa

Szymon Piórek
0
Duży zastrzyk gotówki dla Motoru Lublin. 400 tys. zł od województwa

Komentarze

3 komentarze

Loading...