Reklama

Ten Śląsk to się zrobił bardzo fajny zespół!

redakcja

Autor:redakcja

22 września 2017, 23:10 • 3 min czytania 80 komentarzy

Marcin Robak starł się dziś z Nenadem Bjelicą. Jeśli ten mecz miał pokazać, który z panów miał więcej racji w tym mocno absurdalnym sporze, trzeba przechylić szalę na stronę napastnika i to w sposób dość zdecydowany. Robak zagrał dobry mecz i ukoronował go sztuką z rzutu karnego. Bjelica? Ujmijmy to tak: Lech grał w sposób tak beznadziejny, że nawet Chorwat nie doszukałby się żadnego powodu do dumy. Bjelica chyba nie dawał rady „delektować się” tym obrazem nędzy i rozpaczy z bliska (nie dziwimy się) i jeszcze w pierwszej połowie wskutek domagania się drugiej żółtej kartki dla Robaka został wyproszony z ławki trenerskiej. Niby oczy z trybun bolały mniej, ale poziom gry Kolejorza nie zmienił się ani na moment. To była jedna wielka katastrofa. 

Ten Śląsk to się zrobił bardzo fajny zespół!

Ale przedstawianie tego meczu jako porażki Lecha i triumfu jednego Robaka byłoby mocno niesprawiedliwe, bo drużyna Śląska dziś w zasadzie nie miała słabszych punktów. Zgadzało się dosłownie wszystko. Obrona? Owszem, brak okazji Lecha wynikał głównie z beznadziei ofensywnej poznaniaków a nie superszczelnego muru wrocławian, natomiast niewiele można jej zarzucić. Środek pomocy? Momentami rozumiał się bez słów. Skrzydła? Aktywne, szarpiące, wracające z asekuracją częściej niż od święta. Środkowi napastnicy? Na swoim miejscu. Nie sądziliśmy, że przyjdzie nam to pisać, ale trzeba uznać Śląsk Wrocław za fajnie, naprawdę fajnie zbudowaną drużynę. Przed sezonem wymieniona została masa ogniw, a mimo to po paru tygodniach każde funkcjonuje tak, jak trzeba.

Dzisiejszy mecz zdefiniowała głównie pierwsza połowa, po której Śląsk schodził z jedenastoma strzałami na koncie (pięć celnych), a Lech ledwie z jednym (niecelnym). Wrocławianie próbowali nawet sposobami dość niekonwencjonalnymi: Arek Piech np. zdecydował się sprawdzić, ile jest w nim z Marcina Mięciela i spróbował przewrotki sprzed pola karnego. Marcin Robak z kolei… podszedł do wolnego z ponad trzydziestu metrów (przymierzył precyzyjnie, ale trochę zbyt lekko). Śląskowi wpadło jednak dopiero po szybkim ataku, po którym w obronie Lecha powstało coś na kształt leju po bombie. Pawelec wpadł z piłką w pole karne, wycofał do Piecha, ten uderzył, gdzieś tam był jeszcze rykoszet i piłka spadła pod nogi Picha – ten wykończył już tę akcję jak należy. Na przerwę gospodarze schodzili z zaliczką dwóch bramek, po tym jak w polu karnym kopnięty przez Situma został Kosecki, a jedenastkę na gola zamienił Robak. Nie był to karny z gatunku oczywistych, Kosa mógłby wpaść w oko niejednemu reżyserowi filmowemu, ale kopnięcie było faktem, więc podstawy do odgwizdania przewinienia jak najbardziej znajdujemy.

Po przerwie Śląsk usunął się trochę w cień, co było wymarzoną sytuacją dla Lecha Poznań. Nie, nie dlatego, że można było przystąpić do ataku, a dlatego, że można było się poopierdalać. Lech grał tak, jakby wynik zupełnie go zadowalał i – trochę to szokujące – do końca meczu nie zagroził bramce Wrąbla ANI RAZU. Dacie wiarę? Lider nie stworzył przez cały mecz ani jednej setki, nie zanotował ani jednego zrywu. Po przerwie za kontuzjowanego Gytkjaera wszedł Nicki Bille Nielsen, ale po raz kolejny udowodnił, że idealnym dla niego miejscem jest miejsce w samolocie. To jednak zaskoczenie takie jak puste krzesełko na Śląsku, bardziej dziwiła indolencja Majewskiego, który chyba organizował jakiś strajk, bo podawał tylko rywalom. Do protestu dołączył się najwyraźniej Makuszewski – ten jednak obrał metodę pt. „piłka odskakuje mi w każdej możliwej sytuacji”. Najgorszy w ekipie poznaniaków był jednak Mario Situm i zachodzimy w głowę jak można mieć tak duże umiejętności (bo przecież ma) a grać tak beznadziejne (zawalone obie bramki, to on przy pierwszej zaspał z kryciem, do tego ogromna liczba strat). Jevticia za bezbarwną grę można lekko usprawiedliwić – dopiero powraca po kontuzji – ale reszta… No nie, reszta nie wybroni się niczym.

Lech Poznań zalicza tym samym trzeci tragiczny mecz z rzędu. Panie Bjelica, czas budzić tę drużynę. W takim stylu ciężko byłoby nawet o Puchar Proboszcza.

Reklama

[event_results 360406]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]

Jakub Radomski
0
Daniel Szczepan: Pracowałem na kopalni. Myślałem, by się poddać i rzucić piłkę [WYWIAD]
Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Komentarze

80 komentarzy

Loading...