Reklama

Jeśli GKS będzie tak dalej punktował, rzeczywiście zmieni ligę. Na tę piętro niżej

redakcja

Autor:redakcja

13 września 2017, 20:29 • 3 min czytania 6 komentarzy

GKS Katowice bardzo chciałby wrócić do ekstraklasy – większe lub mniejsze nadzieje są właściwie co roku, ale zawsze brakuje zwycięstw i punktów, bilety do umownej elity dostało już wiele zespołów, natomiast GKS z kolejki jest regularny wypychany. Teraz ma mu pomóc Piotr Mandrysz, czyli specjalista od awansów, ale początek sezonu nie zapowiada przełomu. Dziś katowiczanom bliżej do spadku niż do awansu i spotkanie z Zagłębiem Sosnowcem nie okazało się świeżą dostawą optymizmu, bo GKS dostał po głowie 0:3.

Jeśli GKS będzie tak dalej punktował, rzeczywiście zmieni ligę. Na tę piętro niżej

Dopóki utrzymywał się bezbramkowy remis, nikt nie zmusiłby nas do postawienia wszystkich oszczędności na Zagłębie. To nie był mecz w tym stylu, gdzie jedna drużyna atakuje, druga rozpaczliwie się broni i dwa zera na tablicy wyników traktuje jak błogosławieństwo. Było to bowiem spotkanie stojące na dość przeciętnym poziomie, gdzie o wielu sytuacjach decydował przypadek. Przykład z jednej strony: GKS chciał elegancko wyprowadzić piłkę od bramki, ale zrobił to tak nieudolnie, że zamiast ataku pozycyjnego katowiczan był szybki strzał Łuczaka, minimalnie niecelny, w boczną siatkę. Przykład z drugiej strony: Makowski stracił piłkę w środku pola, Kalinkowski pognał na bramkę Kudły, ale w ostatnim momencie trochę za bardzo wypuścił sobie piłkę, skazując się na marny strzał, który bramkarz dość spokojnie odbił.

Może gdyby jedna z pierwszych akcji meczu przyniosła skutek – ta, gdy Mularczyk nie wykorzystał podania Nowaka, mając przed sobie tylko bramkarza – mecz ułożyłby się inaczej, byłoby w nim więcej jakości. A tak, trzeba było poczekać, co się z chaosu wyłoni.

Ostatecznie stanęło na bramce dla Zagłębia. Poszło dośrodkowanie z wolnego wykonywanego z boku boiska, piłka po przebitce powędrowała na długi słupek, tam stał Cichocki, który zgrał futbolówkę do środka, gdzie odnalazł się Makowski i otworzył wynik spotkania. Goście nie potrafili na ten cios odpowiedzieć, więc sami przyjęli drugi po blisko 30 minutach. Sędzia uznał, że Kamiński zatrzymał strzał ręką, a skoro stał w szesnastce, to wskazał na wapno. Można dyskutować – z jednej strony piłkarz GKS-u miał rękę ułożoną naturalnie, ale z drugiej obrócił się do uderzenia tak, że sędziujący Wajda mógł dostrzec zamiar. W każdym razie jedenastkę na gola zamienił Sanogo.

Jeśli jednak tutaj mamy wątpliwości, to nie mamy ich w drugą stronę – Cerimagić chwilę później był podcinany w polu karnym Zagłębia, a arbiter tej dość prostej sytuacji nie dostrzegł i nie dał szansy gościom na podjęcie walki o choćby punkt. Zamiast jedenastki była za to czerwona kartka i trzeci gol dla Zagłębia. Nerwy puściły Kamińskiemu, sfaulował rywala w środku pola i wyleciał za drugą żółtą, potem świetne podanie od Sanogo wykorzystał Milewski i po zabawie.

Reklama

GKS ma osiem punktów po ośmiu meczach, Zagłębie 10. Oba te wyniki są mizerne, natomiast jeśli ktoś wysłał sygnał, że jeszcze chce powalczyć o awans, byli to oczywiście gospodarze.

Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice 3:0

Makowski 56′ Sanogo 83′ Milewski 90+3′

Podbeskidzie Bielsko-Biała – Olimpia Grudziądz 3:0

Tomczyk 32′ Sierpina 67′ Sabala 84′

Stal Mielec – Puszcza Niepołomice 1:1

Reklama

Cholewiak 90+1 – Orłowski 21′

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Ekstraklasa

Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Piotr Rzepecki
0
Przed Jagiellonią ostatni wymagający rywal. W piątek poznamy mistrza Polski?

Komentarze

6 komentarzy

Loading...