Reklama

Kielecka gościnność – po co strzelać pięć goli, skoro jeden wystarczy?

redakcja

Autor:redakcja

09 września 2017, 17:53 • 3 min czytania 10 komentarzy

Różne rzeczy na początku tego sezonu można było mówić o Koronie, ale na pewno nie to, że wyciska maksa ze swej gry. Wręcz przeciwnie – piłkarze z Kielc rozdali przeciwnikom kilka punktów w taki sposób, że na klubowym autokarze mogło pojawić się hasło „bo liczy się sport i dobra zabawa”, sami zgarnęli tylko osiem w siedmiu meczach. Spotkanie z Sandecją dość długo idealnie wpisywało się w tę politykę. To był ten rodzaj gościnności, że gdybyśmy przenieśli ją również na wydarzenia pomeczowe, to przyjezdni wróciliby do Nowego Sącza gdzieś w okolicach wtorku, zmęczeni zabawą bardziej niż po góralskim weselu. 

Kielecka gościnność – po co strzelać pięć goli, skoro jeden wystarczy?

Koroniarze grali w piłkę, robili to naprawdę przyzwoicie, no i mieli w swoich szeregach Kubę Żubrowskiego, który zagrywał takie podania, że prędzej uwierzylibyśmy, że ostatnie lata spędził w Hiszpanii a nie w Stali Mielec. Nie mieli za to egzekutora, który potrafiłby znaleźć sposób na Gliwę. Spróbował Kiełb. Nic z tego, poprzeczka. Spróbował Możdżeń. Lipa, pozycja świetna, ale próba anemiczna. Spróbował Gardawski. Bramkarz Sandecji sobie poradził. Spróbował Jukić. No, tu musimy zatrzymać się na chwilę.

Gdyby Tomasz Brzyski był jak Pinokio, jego rosnący nos zrobiłby krzywdę Grzegorzowi Milce w trakcie wywiadu w przerwie meczu. Wyciągnięcie ręki, no i rzut karny – wszystko było ewidentne, jakieś 2 sekundy zajęło dojście do wniosku, że to żadna interwencja sezonu, a nieczyste zagranie w wykonaniu byłego obrońcy Legii. Mocno pomylił się sędzia Daniel Stefański.

Brzyski był najważniejszą postacią w Sandecji również z przodu. Gdyby nie jego wrzutki, pod bramką Korony byłoby cholernie nudno. Wykończyć nie potrafili ich Kolew i Kraczunow, ale przynajmniej coś się działo.

Reklama

Później były przerwy. Dwie. Najpierw tradycyjna, do której dochodzi w meczach po 45 minutach. Później mieliśmy przerwę w festiwalu niewykorzystanych sytuacji. Soriano do Gardawskiego. Gardawski do Soriano i 1-0. Wydawało się przez chwilę, że nic z tej akcji nie będzie, ale Kuban chyba pomyślał, że dogrywający piłkę przeciwnik to kompletny ogórek i dał mu sporo swobody. Okazało się, że Gardawski nie jest tak zielony.

No ale przerwa w festiwalu nie potrwała długo.

1. Kiełb do Możdżenia – ten drugi marnuje setkę.

2. Jukić do Soriano – ten drugi nie wykorzystuje sytuacji sam na sam.

3. Możdżeń strzela z linii szesnastki w słupek.

4. Kosakiewicz do Górskiego – (to HIT!) napastnik najpierw ładuje z trzech metrów w Gliwę, dobija też nieskutecznie.

Reklama

5. Na koniec jeszcze Możdżeń strzela obok bramki pomimo tego, że czasu i miejsca w polu karnym ma mnóstwo.

Sandecja była kompletnie bezbronna, więc tym razem Koronie się upiekło, ale byłby płacz, gdyby po drugiej stronie była drużyna potrafiąca się odgryźć. Panie Lettieri, tydzień treningów strzeleckich by się przydał. Reszta funkcjonuje.

[event_results 356262]

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Polecane

Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024

Paweł Paczul
0
Probierz: Grając tak jak z Walią, mamy szansę na awans z grupy Euro 2024
Ekstraklasa

Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Michał Trela
3
Królowie stojącej piłki. Kto w Ekstraklasie najlepiej korzysta ze stałych fragmentów gry?

Komentarze

10 komentarzy

Loading...