Reklama

Kadra pozbawiona zaplecza. Nawałka zamknął się w wąskim gronie piłkarzy

redakcja

Autor:redakcja

05 września 2017, 10:09 • 5 min czytania 70 komentarzy

Niby reprezentacja Adama Nawałki to szeroka grupa piłkarzy. Kiedy przed treningami czy meczami zawodnicy wysypują się z autokaru, robi się z tego mały tłum. Dość napisać, że na zgrupowanie przed meczami z Danią i Kazachstanem selekcjoner powołał aż 28 piłkarzy. Pomiędzy poszczególnymi zgrupowaniami zazwyczaj pojawia się kilka zmian, wpuszczana jest świeża krew. Z różnych względów ostatnio powołań nie otrzymali Dąbrowski, Wolski czy Lewczuk, a w ich miejsce pojawili się Bednarek, Kędziora i Makuszewski. Za kadencji obecnego selekcjonera przez drużynę narodową przewinęło się już 85 piłkarzy (!), więc wydawałoby się, że z zapleczem dla pierwszej jedenastki nie powinno być u nas większego problemu.

Kadra pozbawiona zaplecza. Nawałka zamknął się w wąskim gronie piłkarzy

Fakty są jednak takie, że – pomimo optymistycznych akcentów, jak ten wczorajszy z Maciejem Makuszewskim – tego zaplecza wciąż za bardzo nie ma. Z czego to może wynikać? No to po kolei:

1) Prawie w ogóle nie gramy spotkań towarzyskich. Przed kilkoma dniami przytoczyliśmy na Weszło statystykę tegorocznych sparingów rozgrywanych przez dziesięć najlepszych europejskich reprezentacji z rankingu FIFA. I wyszło tak:

Chorwacja – 4
Francja – 3
Włochy, Anglia, Hiszpania, Belgia, Portugalia, Niemcy – 2
Szwajcaria – 1
Polska – 0

Wymowne, że Portugalia i Niemcy znalazły czas na dwa test-mecze, pomimo że w tym roku rozegrały pięć dodatkowych spotkań w Pucharze Konfederacji. Z pewnością więc nie jest tak, że tych gier nie dało się u nas zorganizować. Przez ostatnie 15 miesięcy podopieczni Adama Nawałki rozegrali tylko jeden mecz towarzyski ze Słowenią, w którym selekcjoner mógł ten jedyny raz szerzej sprawdzić zmienników. Od pierwszych minut zagrali wtedy m.in. tacy piłkarze, jak Góralski, Bereszyński czy Wszołek.

Reklama

2) Nawałka bardzo długo czeka ze zmianami. Dość napisać, że – poza jednym fatalnym występem Zielińskiego w meczu z Ukrainą na Euro – selekcjoner w meczach o punkty nigdy nie zrobił taktycznej zmiany przed 62. minutą gry. Jak sam podkreśla, zawsze chce dać zawodnikom te 10-15 minut po przerwie. Nie inaczej było też w ostatnim meczu z Danią, kiedy pierwszą zmianę taktyczną zrobił dopiero przy stanie 0:3. Żeby ukazać sprawę szerzej, spójrzmy na minuty, w których selekcjoner wprowadzał zawodników na boisko we wszystkich meczach o punkty, odkąd objął reprezentację. Poniżej łączna liczba zmian w określonych przedziałach czasowych.

– Przed przerwą: 4 (wszystkie spowodowane kontuzjami)
– W przerwie: 2 (jedna spowodowana kontuzją oraz Zieliński z Ukrainą)
– Między 45. a 60. minutą: 0
– Między 60. a 75. minutą: 21
– Po 75. minucie: 33
– W dogrywce: 3

3) Adam Nawałka nie lubi mieszać w pierwszym składzie i rzadko decyduje się na rotacje. Wczorajsze trzy zmiany w składzie (po blamażu w Danii) to i tak był bardzo wiele jak na naszego selekcjonera. Jeżeli weźmiemy wspomniany okres ostatnich 15 miesięcy, wyjdzie, że – pomimo licznych kontuzji i spadków formy – ledwie 18 piłkarzy pod względem rozegranych minut zaliczyło w tej reprezentacji równowartość dwóch pełnych spotkań. A to naprawdę bardzo wąskie grono. W tzw. grupie pościgowej są Tomasz Jodłowiec z 156 minutami (obecnie nie ma go w kadrze) oraz Paweł Wszołek ze 122 minutami. A pozostali zaliczyli maksymalnie 90 minut…

Spośród graczy z pola mamy więc ledwie 16 piłkarzy, którzy na przestrzeni 15 miesięcy zaliczyli minimum przyzwoitości, rozgrywając 180 minut. W teorii 10 piłkarzy podstawowej jedenastki i 6 zmienników. W praktyce mamy wśród nich Kapustkę, który nie gra w kolejnym klubie i na dziś jego szanse na wyjazd na mundial są bardzo znikome. Mamy także Teodorczyka, który dłużej grywał tylko w domowych starciach ze słabeuszami, Armenią i Słowenią, a predestynująca go do gry w kadrze forma z klubu ostatnio znikła. Mamy też Cionka, o którym chyba nikt nie myśli w innych kategoriach niż jako o piłkarzu zadaniowym, który – podobnie jak w Kopenhadze – wchodzi na boisko jedynie w przypadku urazu, by załatać dziurę w obronie. I wreszcie mamy niegrającego w klubie Krychowiaka, którego obecnie nie ma w kadrze, i którego reprezentacyjna przyszłość zależy wyłącznie od tego, czy szybko stanie na nogi w West Bromwich Albion.

Na tę chwilę o dziesięć miejsc w polu aktywnie rywalizuje dwunastu ogranych w kadrze zawodników. Zazwyczaj wychodzi więc na to, że przy trzech zmianach Nawałki ta jedna jest musi być dla zawodnika grającego bardzo niewiele czy nawet debiutanta (tak było z Danią i tak było z Kazachstanem). Absolutnie nie można więc powiedzieć, że jesteśmy zespołem dobrze przygotowanym na urazy czy niespodziewaną utratę formy przez kilku zawodników. Personalnie przez cały czas balansujemy na krawędzi i wciąż bardzo mocno opieramy się na szczęściu.

Reklama

* * *

Czy te wyliczenia w jakiś sposób uderzają w Nawałkę? Moim zdaniem wręcz przeciwnie, jeszcze bardziej uwydatniają wykonaną przez niego pracę. One nie są bowiem przyczyną, ale skutkiem. A konkretnie – skutkiem ogólnego stanu polskiej piłki, zafałszowanego nieco przez udane eliminacje do Mistrzostw Europy, udane Euro, wciąż udane eliminacje do Mistrzostw Świata i wreszcie ten nieszczęsny ranking FIFA, w którym wciąż jeszcze zajmujemy piąte miejsce.

Nie gramy spotkań towarzyskich, bo – co Nawałka niejednokrotnie podkreślał – zamiast dodatkowego meczu woli więcej jednostek treningowych. Innymi słowy, my nie potrzebujemy więcej grać, tylko więcej trenować. Selekcjoner nie robi też szybkich zmian i nie robi rotacji w składzie, bo najczęściej zmiennicy nie gwarantują odpowiedniego poziomu. A jeśliby gwarantowali, Nawałka nie miałby problemu z błyskawicznym włączeniem ich do składu, co udowodnił chociażby poprzez wprowadzenie do zespołu Kapustki, Pazdana czy ostatnio Makuszewskiego. I to właśnie takie przypadki, jak ten skrzydłowego Lecha, wlewają trochę optymizmu i pozwalają wierzyć, że w najbliższym czasie ta wąska grupa się jednak powiększy.

Selekcjoner musi się mierzyć z oczywistymi ograniczeniami. Kiedy z kadry wypadli Krychowiak i Jodłowiec, musiał grać w środku filigranowymi pomocnikami, co kilka dni temu brutalnie zostało wykorzystane przez naładowanych Duńczyków. Jeżeli w nie najlepszej dyspozycji znajdowali się Pazdan czy Zieliński, na ławce nie było widać specjalnych alternatyw. Wreszcie, kiedy po serii jedenastu eliminacyjnych meczów z golem zaciął się Lewandowski, nie było komu strzelać w Kopenhadze i skończyliśmy z zerem z przodu. To są właśnie realia, w jakich musimy funkcjonować. Realia, w których nowych graczy do reprezentacji Nawałka może brać ze skompromitowanej w Europie ekstraklasy lub (albo oraz) ze skompromitowanej na młodzieżowym Euro, rozwiązanej już drużyny Marcina Dorny.

Nawałka niejako jest więc zmuszony, by bazować na szczęściu. Musi wręcz wywierać na swoich piłkarzach mądre decyzje zawodowe i musi być świetnym psychologiem. Ma wąską grupę bardzo dobrych piłkarzy, na którą musi chuchać i dmuchać. Przy dobrych wiatrach przed mundialem może uda mu się dokooptować do niej jednego-dwóch nowych graczy, takich jak na przykład wspomniany Makuszewski. Na plagę kontuzji czy masową utratę przez naszych graczy miejsc w klubach nigdy jednak nie będziemy gotowi i tak wygląda nasza ponura rzeczywistość.

Michał Sadomski

Najnowsze

Komentarze

70 komentarzy

Loading...