Reklama

Rozczarowanie siedzi we mnie i pewnie miało wpływ na moją postawę w Kopenhadze

redakcja

Autor:redakcja

04 września 2017, 09:25 • 8 min czytania 25 komentarzy

– Jestem rozczarowany, że nie zostały dotrzymane obietnice. Menedżerowie zapewniali, że sytuacja jest lepsza niż w styczniu, gdy odchodziłem z Francji. Mamili, że teraz możemy siedzieć, czekać i palić cygaro, bo kilka klubów z drugiej dziesiątki Premier League na pewno się po mnie zgłosi. Może byłem za słaby? Ale nie wydaje mi się, bo śledzę tę ligę, wiem, kto gdzie gra, i jestem przekonany, że dałbym radę. To rozczarowanie we mnie siedzi, pewnie miało jakiś wpływ na moją postawę w Kopenhadze – mówi w dzisiejszym Fakcie i Przeglądzie Sportowym Kamil Grosicki. 

Rozczarowanie siedzi we mnie i pewnie miało wpływ na moją postawę w Kopenhadze

FAKT

Fakt apeluje – zapomnieć o Danii, rozjechać Kazachstan.

Być może Nawałka, który analizował ze swoimi piłkarzami porażkę już w sobotę, wymieni kilka trybików, ale nie spodziewajmy się rewolucji. Szansę na występ ma Maciej Rybus (28 l.) w miejsce Artura Jędrzejczyka (30 l.). Trener może zdecydować się na grę dwoma napastnikami. Lewandowski i Milik świetnie spisywali się obok siebie w eliminacjach Euro 2016. Napastnik Napoli był ważnym zawodnikiem kadry do momentu odniesienia kontuzji z Duńczykami. Może teraz to dobry moment, żeby wrócił do pierwszego składu.

64

Reklama

Kamil Grosicki opowiada o meczu w Kopenhadze i ostatnim dniu okna.

Jak bardzo był pan zawiedzony, że mecz w Kopenhadze zaczynał pan jako zawodnik Hull City, że nie udało się zamienić Championship na Premier League?

Jestem rozczarowany, że nie zostały dotrzymane obietnice. Menedżerowie zapewniali, że sytuacja jest lepsza niż w styczniu, gdy odchodziłem z Francji. Mamili, że teraz możemy siedzieć, czekać i palić cygaro, bo kilka klubów z drugiej dziesiątki Premier League na pewno się po mnie zgłosi. Może byłem za słaby? Ale nie wydaje mi się, bo śledzę tę ligę, wiem, kto gdzie gra, i jestem przekonany, że dałbym radę. To rozczarowanie we mnie siedzi, pewnie miało jakiś wpływ na moją postawę w Kopenhadze.

W czwartek o 23.15 napisał pan na Twitterze, że zostało jeszcze 45 minut.

To była „szydera” z mojej strony. Wiedziałem, że nic się nie wydarzy. O tej porze nie było szansy, żeby nawet dobrze przeczytać kontrakt.

642

Reklama

GAZETA WYBORCZA

Wyborcza rozmawia ze Zbigniewem Bońkiem.

W piątek reprezentacja przegrała z Danią 0:4. Jakiej postawy piłkarzy spodziewa się pan w meczu z Kazachstanem?

Powiedzieć: „Do boju, Polsko!”, to niewiele powiedzieć. Nie popadajmy jednak w skrajności. Mecz w Kopenhadze dotknął nas wszystkich do żywego, ale potrzeba chwili jest taka, by szybko zostawić go za sobą. Pojedynek z Kazachami ma nam pomóc wrócić do równowagi. Ale łatwo nie będzie. Kazachstan to nie San Marino, nie jest grupą amatorów. Ten mecz będzie miał dla reprezentacji tę samą skalę trudności, co niedawny pojedynek Legii z Astaną w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Legia była faworytem, teraz faworytem jest Polska. Ale niczego nie dostaniemy za darmo. Kibic myśli: „Kazachstan”, i trzy punkty wydają mu się formalnością. W Kopenhadze limit strat i błędów został wykorzystany. Naturalną rzeczą jest, że u naszych piłkarzy pojawiła się podwyższona dawka sportowej złości.

Adam Nawałka wyglądał na człowieka wstrząśniętego tym, co się zdarzyło w meczu z Danią.

Nie chcę rozmawiać w ten sposób. Nie jestem od tego, by interpretować mowę ciała selekcjonera. Był poruszony? A co, miał się uśmiechać? W Kopenhadze nie wydarzyło się nic, co by go do tego skłoniło. Drużyna zawaliła, zagrała poniżej możliwości, zawiodła kibiców, uderzyła się w pierś. I idzie dalej, aż do mundialu w Rosji. Wciąż jest liderem grupy, a przypomnę, że była losowana z trzeciego koszyka. Porażka z Danią, choć dotkliwa, nie unieważnia tego wszystkiego, czego piłkarze Nawałki dokonali w eliminacjach. W piątek świętowali Duńczycy, ale tak naprawdę wciąż chcieliby być na miejscu Polaków, czyli na pozycji lidera z trzema punktami przewagi nad resztą stawki trzy kolejki przed końcem wyścigu o mundial.

643

SUPER EXPRESS

Rozmówka z Lewym:

Zdążycie się pozbierać? Jak musicie zagrać?
W poprzednim meczu zespół Kazachstanu walką i zaangażowaniem nas wypunktował. Teraz będą grali podobnie i musimy być na to przygotowani. Bo nam też bez walki i stuprocentowego zaangażowania trudno jest cokolwiek zrobić.

Teraz trzeba zapomnieć czy mieć z tyłu głowy tę klęskę?
Myślę, że nie ma co mieć tego z tyłu głowy. Tym bardziej, że każdy z nas zdaje sobie sprawę, jak to wyglądało i co trzeba zmienić. Nie ma co rozpamiętywać, takie mecze mogą się zdarzyć. W meczu z Kazachstanem od samego początku musimy być zwarci, gotowi i pełni determinacji. Trzeba stwarzać sytuacje i strzelać bramki. Mamy przewagę w tabeli, ale nie upoważnia nas do tego, żebyśmy choć przez chwilę pomyśleli, że mamy spokój.

640

I wypowiedzi Grosika z konferencji prasowej.

– Tak jak mówiłem po piątkowym meczu, to był bardzo zimny prysznic, spadła na nas ulewa, cieszymy się jednak, że już jutro gramy kolejne spotkanie. Zrobimy wszystko, by wygrać. Jesteśmy na pewno faworytem, cały czas liderem grupy. Musimy wrócić do tego, co prezentowaliśmy wcześniej. Potrzebne są nam koncentracja, zaangażowanie i spokój. Chciałbym już teraz wyjść na boisko, jestem w pewnej części odpowiedzialny za ofensywę, a to w meczu z Danią nie funkcjonowało najlepiej. Czas na rehabilitację – mówił Kamil Grosicki na konferencji prasowej. – Trzeba szybko się zregenerować i na PGE Narodowym, gdzie czujemy się najlepiej, zagrać na maksimum możliwości. Mamy w sobie ogromną sportową złość i chcemy to udowodnić w Warszawie – dodał skrzydłowy reprezentacji Polski.

641

PRZEGLĄD SPORTOWY

Okładka:

644

Limit błędów wyczerpany.

W Kopenhadze reprezentacja Polski zgubiła swój styl i nudną, ale przyjemną powtarzalność. Dziś w spotkaniu z Kazachstanem dostaniemy odpowiedź na pytanie, czy bolesne lanie, które spuścili nam Duńczycy, było jedynie wypadkiem przy pracy. Kadrowicze zarzekają się, że tak. Kiedyś po usłyszeniu takich deklaracji byśmy wątpili, ale zespół pod wodzą Adama Nawałki wyrobił sobie duży kredyt zaufania i jeszcze wypada wierzyć, że to nie puste obietnice. Są ku temu przesłanki. Za blisko czteroletniej kadencji obecnego selekcjonera przegrywaliśmy raz na rok. Limit został wyczerpany. Do tego piątkowa porażka była takim nawarstwieniem błędów w jednym meczu, że można by zbudować z nich konkretnej wysokości wieżę. W najbliższym czasie trudno o powtórkę skoro to najgorszy wynik w eliminacjach od pół wieku. Każdy piłkarz, jeden po drugim nie przypominał siebie. Cały zespół wyglądał, jakby wstał lewą nogą – z dużym prawdopodobieństwem wywrócenia się tego dnia na skórce od banana czy nadepnięcia na porzucone grabie.

Nawałka na przedmeczowej konferencji prasowej zamknął rozdział wskazując duńską klęskę jako kapitalny materiał do analizy. W przeszłości po słabszych meczach kadrowicze potrafili się otrząsnąć, poprawić styl i wyniki. Źle prezentowali się rok temu, gdy zremisowali w Astanie, a potem wymęczyli zwycięstwo z Armenią. Po miesiącu nastąpiło katharsis formy i jeden z najlepszych meczów ostatnich lat – pewne i przekonująca wygrana z Rumunią w Bukareszcie. Teraz analiza i wyciągnięte wnioski mają zmaterializować się dzisiejszego wieczoru na PGE Narodowym.

645

Łukasz Olkowicz i Tomasz Włodarczyk dyskutują między sobą o nastrojach po meczu z Danią.

Łukasz Olkowicz: Po laniu w Kopenhadze kadrowicze kazali czekać na siebie dłużej niż zazwyczaj, ale w gronie dziennikarzy raczej się temu nie dziwiliśmy. Drużyna zamknęła się na dobre pół godziny w szatni, żeby wspólnie ułożyć w głowach i spróbować zrozumieć, co tak naprawdę wydarzyło się w Kopenhadze. A potem wyszli i zgodnie powtarzali, co ich pogrążyło – zatańczyli tak, jak zagrali im Duńczycy.

Tomasz Włodarczyk: Niektórzy piłkarze znów się obrazili – choćby za noty, same jedynki w „PS”. Nie wszyscy, bo Robert Lewandowski potrafił zażartować komentując: „O, klasa światowa!” Oceny wystawione przez Roberta Błońskiego traktuję jako symbol, bo jak tu stopniować. Temu dać dwójkę, a tamtemu trójkę, gdy wysiadł cały organizm? Analizę i słowa krytyki traktują jak atak. Nikt nie ma prawa na kilka gorzkich słów. Nie mówię oczywiście o wszystkich zawodnikach. Część jest dojrzała i świadoma. Część buja w obłokach. Smutne, że Pan Piłkarz, ledwo po dwudziestce, każe jak jakiemuś chłystkowi czekać na siebie kilka godzin poważanemu reporterowi, żeby udzielić wywiadu, na który się wcześniej zgodził. Po czym… idzie do fryzjera. A potem musi się wyspać. Łaskawie godzi się na wieczór. A dziennikarz czekał na niego od 9 rano… Powiem, – gryząc się w język, jak Nawałka na konferencji – że to zwykły brak szacunku. My jesteśmy TU, wy TAM. I co nam zrobicie? Piątej drużynie świata. Tylko według rankingu, bo Duńczycy, miejsce 46., pokazali, gdzie te rankingi mają.

646

Grocik wraca myślami do meczu z Danią.

Rozmawiamy w sobotę po południu, od meczu w Danii minęła doba. Wciąż czuje się pan zdemolowany? Co się stało w Kopenhadze?

Byliśmy słabsi w każdym elemencie. Za mało było zadziorności, zaangażowania, czyli elementów, których nigdy nie powinno brakować. My, Polacy, najpierw musimy walczyć, a dopiero później dokładać umiejętności. Jak powiedział Robert Lewandowski: „jeśli po meczu dupy nie są czerwone od jeżdżenia wślizgami, nie wygramy nawet z San Marino”. Zgadzam się w stu procentach. Zagraliśmy tak, jak chcieli Duńczycy – chaotycznie, wdaliśmy się w niepotrzebne przepychanki. My nie umiemy tak grać, w ostatnich latach pokazywaliśmy inny styl. W Danii zbłądziliśmy, nikt nie zagrał choćby poprawnie. To nie był zimny prysznic, zmiotło nas tsunami. Próbuję zapomnieć, choć jest ciężko. Dawno nie przegraliśmy w takim stylu. O punkty tylko raz, 1:3 z Niemcami. Ale nawet po tamtym spotkaniu nas chwalono. A teraz? Lepiej nie mówić… Było tragicznie i trzeba to powiedzieć wprost. Zagraliśmy jak z Armenią rok temu – wtedy wygraliśmy szczęśliwie, po bramce w 95. minucie.

Czuliście się zbyt pewnie?

Czasem „wrzucam” do mediów społecznościowych wpisy, że czujemy się dumni jako piąta drużyna w rankingu FIFA. Ale nie jesteśmy piątą siłą świata. Musimy zejść na ziemię. Po tym 2:1 z Armenią szybko się obudziliśmy i mam nadzieję, że teraz będzie tak samo.

647

Jakie grzechy popełniła kadra?

Gole po indywidualnych błędach
Podczas jedynego treningu, na którym ćwiczył cały zespól na krótkim zgrupowaniu przed wyjazdem do Danii, Adam Nawałka długo powtarzał z piłkarzami stałe fragmenty gry. Efektów tej pracy nie było widać w meczu. Po kwadransie gry Piotr Zieliński nie upilnował Thomasa Delaneya przy rzucie rożnym. W bardzo łatwy sposób zgubił krycie, co wykorzystał pomocnik Werderu Brema. Drugiego gola trzeba zapisać na konto Kamila Glika, do czego przyznał się sam.

Podporządkowanie się planowi Duńczyków
„Na stadionie Parken wydarzył się cud. To było jak przeżycie na żywo baśni naszego Hansa Christiana Andersena sprzed 150 lat pt. „Nowe szaty cesarza”, w której ten król okazał się naprawdę nagi. Polski buldożer z gwiazdą Bayernu z Robertem Lewandowskim na czele w zaskakujący sposób nie pokazał nic zaskakującego. Selekcjoner Age Hareide kompletnie zaskoczył taktyką nie tylko rywala lecz i nas wszystkich” – komentowały duńskie media.

648

Fot. FotoPyK

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
11
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

25 komentarzy

Loading...