Reklama

Królestwo za „dychę”! 89. rocznica „ponumerowania” piłkarzy

redakcja

Autor:redakcja

25 sierpnia 2017, 09:37 • 2 min czytania 13 komentarzy

Większość dzieciaków trenujących piłkę nożną marzy o tym, by kiedyś założyć trykot z „siódemką” czy jeszcze bardziej popularną „dychą” na plecach. Nikt nie chce nosić jakichś drugorzędnych liczb, tylko zwykle te od jedynki do jedenastki. Tak po prostu jest. Z czasem numery stały się też sposobem uhonorowania zawodników poprzez ich zastrzeganie. To tylko pokazuje, jak wielką odgrywają rolę w futbolu. 

Królestwo za „dychę”! 89. rocznica „ponumerowania” piłkarzy

Dokładnie 89 lat temu po raz pierwszy numery zagościły na koszulkach klubów europejskich. Konkretnie – na trykotach Arsenalu, Chelsea, Sheffield Wednesday i Swansea Town.

Numery ułatwiły życie wszystkim. Sędziemu, który miał ułatwioną identyfikację danego zawodnika, kibicom, którzy mogli odróżnić blondyna od blondyna, spikerom stadionowym czy komentatorom, którzy nie musieli zastanawiać się dziesięć razy nad tym, kto trafił do siatki. Również pod względem marketingowym był to strzał w dziesiątkę.

Przez dłuższy czas jednak nie można było wybierać wyższych numerów, a taka „30” na koszulkach była traktowana jako wyjątek. W latach dwudziestych XX wieku, futbol był totalnie inny. Najczęściej stosowanym ustawieniem było 2-3-5. Jak to wyglądało z numerami?

Bramkarz – 1
Prawy obrońca – 2
Lewy obrońca – 3
Prawy pomocnik – 4
Środkowy pomocnik – 5
Lewy pomocnik – 6
Prawy skrzydłowy – 7
Prawy napastnik – 8
Środkowy napastnik – 9
Lewy napastnik – 10
Lewy skrzydłowy – 11

Reklama

Wiadomo, w dzisiejszych realiach takie ustawienie można byłoby uznawać jako podejście kamikaze, ale faktycznie kiedyś tak się grało i wtedy nasze obecnie najbardziej popularne ustawienia 4-2-3-1 czy 4-3-3 traktowane byłyby jak autobus. Dlatego też taki, a nie inny, panował wtedy przydział numerków.

Z czasem numery zaczęły również odgrywać większą rolę w futbolu i to cały czas się zmienia. Cofnijmy się choćby o kilka dni do transferu Neymara do PSG. Javier Pastore sam (?) oddał Brazylijczykowi swoją „10”. Jak podkreślał, zrobił to dlatego, by nowy nabytek poczuł się szczęśliwy. To pokazuje, jak mocno w historii piłki osadzona jest ta właśnie liczba.

Kolejny przykład na coraz większą rolę numerów w świecie piłki, to dobrze nam znane zastrzeganie numerów. W Milanie nikt nie zagra ani z „6” po Baresim, ani z „3” po Maldinim. Akurat co do tego drugiego jest mały haczyk. Jeżeli jego syn będzie miał taką okazję, to furtka jest dla niego otwarta i bez problemu może wybrać sobie numer po ojcu. To samo tyczy się liczby z trykotu Roberto Baggio w Brescii, czy Diego Maradony w Napoli. Jeśli chodzi o polski przykład tego zachodniego trendu to wiadome jest, że nikt nie przejmie w Legii numeru Kazimierza Deyny.

Najnowsze

Ekstraklasa

Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Szymon Janczyk
0
Abramowicz o kryzysie Radomiaka: Nasza tożsamość jest niewyraźna, a balans zachwiany

Komentarze

13 komentarzy

Loading...