Reklama

Czwartek dniem Wilshere’a? Co słychać u zakurzonej perełki Arsenalu?

redakcja

Autor:redakcja

23 sierpnia 2017, 14:35 • 3 min czytania 6 komentarzy

Pamiętamy, jak Arsene Wenger poniesiony kolejnymi zachwycającymi występami Jacka mówił, że wygląda na boisku jak Zinedine Zidane. Nadal nie wymazaliśmy z pamięci najpiękniejszej akcji prawdopodobnie w całej historii Premier League, której był osią. Wciąż mamy przed oczyma jego niesamowity występ przeciwko Barcelonie, po którym – jak wspominał – był tak zawstydzony obecnością wśród tak wielu futbolowych gwiazd, że o koszulkę Leo Messiego nie poprosił sam, a wysłał po nią Cesca Fabregasa.

Czwartek dniem Wilshere’a? Co słychać u zakurzonej perełki Arsenalu?

Dziś Jack Wilshere to 25-letni pomocnik, którego jedyną szansą na przypomnienie się szerszej publiczności mogą być występy w niechcianych (w sumie – tak jak i on) rozgrywkach Ligi Europy.

Czwartek nie jest dniem poważnego futbolu i wie to każde dziecko, rodzic, dziadek. Młody i stary. Czwartek jest dniem, gdy między sobą tłuką się zespoły z trzeciego, w najlepszym wypadku drugiego europejskiego sortu. Czyli takie, które nie mają na Ligę Mistrzów szans i te, którym akurat nie wyszła szarża na Champions League.

Jeszcze parę lat temu w życiu nie powiedzielibyśmy, że czwartek może być dniem Jacka Wilshere’a. Ale z poważnego futbolu wykreśliły go już jakiś czas temu kontuzje. Według danych transfermarkt.pl, od 2009 roku z ich powodu stracił 1013 dni. Gry, regularnych piłkarskich treningów, w których miejsce co i rusz wkraczały monotonne i wyczerpujące psychicznie zajęcia rehabilitacyjne.

Dość powiedzieć, że nie pisalibyśmy o nim pewnie i dziś, gdyby nie to, że ostatnio przypomniał o sobie w meczu rezerw z Manchesterem City.

Reklama

Wdając się w bójkę, po której czerwona kartka jest jego najmniejszym zmartwieniem, bowiem już wiadomo, że oprócz niej pomocnik straci trzy kolejne spotkania. Trzy okazje, by przypomnieć o swoim istnieniu Arsene’owi Wengerowi, w którego oczach kiedyś mało było piłkarzy tak cenionych, jak Anglik ze Stevenage.

Ta bójka była swego rodzaju symbolem. Frustracji, jaka musiała się w jego głowie nagromadzić w niezwykłych ilościach. I przede wszystkim zapomnienia. Bo Wilshere już dawno zszedł z języków, dawno przestał pojawiać się na czołówkach portali i gazet. A gdy wrócił, to – no właśnie – nie ze względu na występ, który przypomniałby jak wielkim talentem dysponował. Jak wielką obietnicą były jego pierwsze kontakty z piłką na seniorskim poziomie, nim dało o sobie znać kruche zdrowie niepozwalające na odniesienie sukcesu. Na 160 meczów, które zagrał dla Arsenalu, przypadły aż 154, które z powodu urazów musiał spędzić na szpitalnej leżance lub w gabinecie fizjoterapeuty.

Dziś nikt już nie mówi o Wilsherze, jako o realnej opcji dla Arsene’a Wengera w najważniejszych meczach. Francuz zasugerował to jeszcze podczas wypożyczenia pomocnika do Bournemouth, mówiąc (cytat za The Guardian): – Na tym poziomie najważniejsza jest stabilność – jeżeli zawodnik wypada na chwilę, trudno mu od razu wrócić do gry na najwyższych obrotach, odzyskać pewność siebie. Musisz być cały czas obecny.

Tak naprawdę obecnie jedyną szansą Wilshere’a na pokazanie się światu, na przypomnienie o sobie, będą więc prawdopodobnie mecze słabszej kategorii w Lidze Europy. Te, na których Wengerowi nie będzie zależało tak mocno, jak na starciach w Premier League, gdzie wydaje się być bliski wystawiania optymalnego składu. Składu już bez uwzględnienia cudownego dzieciaka, który nigdy nie uwolnił na dobre drzemiącego w nim potencjału, wciąż nakazując myśleć o swoich błyskach geniuszu jako o rzadkich incydentach.

Kevin Keegan powiedział kiedyś, że „w drodze do wielkości, potrzebna jest szczypta odrzucenia”. Bogu ducha winny Wilshere tego odrzucenia dostał w ostatnich latach nie szczyptę, a całą garść. I choćby dlatego będziemy kibicować Anglikowi, by przynajmniej w te cholernie niesprzyjające poważnemu futbolowi czwartki mógł raz jeszcze zasmakować płynących z całej piłkarskiej Europy pochwał. By ostatnim głośnym newsem piłkarskiej karierze tego piekielnie utalentowanego gościa nie był ten o wszczętej przez niego bójce na meczu drużyn U-23.

Reklama

Najnowsze

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Anglia

Anglia

Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu

Bartek Wylęgała
0
Kolejny cios dla Chelsea. Enzo Fernandez nie zagra do końca sezonu
Anglia

Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Bartosz Lodko
1
Klopp: Jeśli będziemy grać tak dalej, nie mamy szans na mistrzostwo

Komentarze

6 komentarzy

Loading...