Reklama

Real inauguruje sezon gładkim 3:0 i śle dzięki Andone

redakcja

Autor:redakcja

21 sierpnia 2017, 00:42 • 4 min czytania 12 komentarzy

Gdyby ktoś nie oglądał meczu Realu i spojrzałby na wynik, doszedłby do jasnego wniosku. Świetny mecz, pyknęli Deportivo 3:0 i to w końcówce grając w dziesięciu. My oglądaliśmy i jeśli mamy za coś chwalić Real, to za skuteczność. Osiem celnych strzałów przerodziło się w trzy gole. W przypadku Deportivo pod tym względem było słabo – sześć celnych, goli brak. A sam Andone mógł sprawić, że zamiast 0:3, byłoby 4:3.

Real inauguruje sezon gładkim 3:0 i śle dzięki Andone

Przez pierwsze pięć minut Deportivo prawie nie dotknęło piłki. Podanie, podanie, przerzut, zgranie, wrzutka i tak dalej i tak dalej. Real sprawiał wrażenie drużyny mającej monopol na posiadanie piłki. Aż Bakkali podał do Andone, ten beztrosko ograł Carvajala i uderzył na dalszy słupek, ale strzał wybronił Keylor Navas. Po dwóch minutach grane było to samo, ale na prawym skrzydle. Andone dostał jeszcze lepsze podanie i znów stanął w oko w oko z Navasem. Górą znowu Kostarykanin, choć tym razem Andone był w dużo lepszej pozycji i powinien skutecznie wykończyć akcję.

Zrobiło się nerwowo, bo z przeważających, wręcz naciskających na Depor Królewskich, mogło być już kwaśne jabłko. Real musiał się obudzić i zacząć strzelać, bo bramki w tym spotkaniu oddawał przede wszystkim Florin Andone. Drużyna Zidane’a szybko wzięła się w garść, czego efektem było trafienie Bale’a na 1:0. Marcelo zagrał ciętą piłkę do Modricia przed pole karne, ten oddał strzał, Ruben wypluł piłkę pod nogi Benzemy, a Francuz zamarnował strzał i wystawił ją Bale’owi do pustej bramki.

Minęło kilka minut, a już Real rozpoczął akcję, która miała dać drugą bramkę. Odnotujmy, że trwała ona aż minutę i 47 sekund. Królewscy wymienili przed golem 44 podania – to najwięcej w La Liga od sezonu 2006/2007. Klepali przed polem karnym, Carvajal nie wiedział co zrobić z piłką, więc receptę znalazł Isco. Przerzucił futbolówkę do Benzemy, ten zgrał do Marcelo, a Brazylijczyk potańczył z obrońcą, po czym zagrał kolejną ciętą piłkę, tym razem już na trzeci metr od bramki. Czterech obrońców patrzyło z podziwem, jak szybko piłka przelatuje im pod nogami, a wiedzący, co jest grane, Casemiro wbiegł na tor lotu piłki i dołożył nogę trafiając na 2:0.

Real zaczął odjeżdżać z trzema punktami, Andone miał czego żałować, a nadpobudliwy Bakkali, jak już nie mógł kopnąć piłki, to kopał Carvajala. Swoją drogą – straszliwie w tym meczu nieporadnego.

Reklama

Druga połowa zaczęła się od sympatycznego dania sobie po ryjach. I nie o strzeleniu goli piszemy, a nerwowej sytuacji, kiedy po faulu zrobiło się tłoczno, a Fabian Schar sprowokował Ramosa uderzając go głową o głowę. Znacie Hiszpana i wiecie, że długo nie pozostał dłużny rywalowi. Rewanż trwał tyle, co przemieszczenie przez niego ręki na twarz Schara. Pewnie wielu sędziów pokazałoby Ramosowi czerwoną kartkę i wysłało do szatni, ale tak się nie stało. Dla Realu to bardzo dobrze, że pozostał na boisku, bo gdyby nie to, po chwili mogłaby paść bramka kontaktowa. Bruno Gama wbiegł w pole karne Realu i dośrodkował piłkę na głowę niekrytego przez Carvajala Florina Andone. Napastnik uderzył w światło bramki, piłka była poza zasięgiem Navasa, ale wyręczył go Ramos, który przyjął futbolówkę na męskość i uchronił swoją drużynę przed stratą gola.

Dużo czasu minęło, zanim mogliśmy obejrzeć powtórkę tej akcji, bo mieliśmy grę raz w jedną, raz w drugą. W końcu, gdy toczyła się ona w kierunku bramki Deportivo, Benzema złamał do środka i zagrał do Isco, ten podał piłkę Bale’owi, a Walijczyk wycofał ją do Toniego Kroosa, który pewnym strzałem pokonał Rubena. 3:0 to wynik, który potwierdził, że już nic więcej stać się dziś nie może. Co najwyżej, Real dołoży kolejne gole.

Mecz do końca toczył się pod dyktando mistrzów Hiszpanii, ale w końcówce defensorzy dokonali dwóch błędów. Najpierw Bruno Gamę w polu karnym głupio sfaulował Carvajal. To nie był dzień Hiszpana, który zaraz mógł się obwiniać za to, że zespół nie zachował przez niego czystego konta. Jednak do piłki podszedł Andone, z zamiarem odkupienia win, i… strzelił bardzo słabo, skutecznie interweniował Navas, a być może nawet gdyby nie wyczuł napastnika, to piłka nie wpadłaby do bramki. Najpierw nie masz szczęścia, potem dochodzi jeszcze pech.

Tym samym Andone spieprzył czwartą znakomitą okazję do zdobycia bramki i zapewne dziś będą męczyły go myśli, że gdyby był skuteczny, zamiast 0:3, mogłoby być 4:3 dla Deportivo. Zwłaszcza, że wcześniej w poprzeczkę trafił Guilherme. Ale, jak to mówią, szczęście sprzyja lepszym. Zazwyczaj także, jak po przerwie, Sergio Ramosowi, ale w doliczonym czasie Borja dostał z łokcia od kapitana Realu i ten wyleciał z boiska. Po raz 23 w barwach Realu…

Reklama

Real zdobywa trzy punkty, jest już wyżej nad Barceloną, bo króluje w bilansie bramek, ale dziś – mimo ładnej, dynamicznej gry – dał fanom wiele powodów do niezadowolenia. Tyły do podreperowania, bo jeśli kolejni rywale z taką łatwością będą stwarzali sobie świetne okazje, to może być różnie. Przecież Andone jest tylko jeden.

Najnowsze

Hiszpania

Komentarze

12 komentarzy

Loading...