Reklama

Farbowany lis miał zastąpić obrońcę, który nie istnieje. Boenisch dostaje polskie obywatelstwo

redakcja

Autor:redakcja

20 sierpnia 2017, 10:27 • 3 min czytania 32 komentarzy

Piąte miejsce w rankingu FIFA. Czy ktoś jeszcze kilka lat temu w ogóle brał taką opcję pod uwagę? Graliśmy padlinę a selekcjoner zabierał miejsce Polakom stawiając na Obraniaka, Perquisa, Polanskiego czy Boenischa. Oni u Franza mieli właściwie pewny plac, o czym szczególnie przekonał się Jakub Wawrzyniak na Euro 2012. Niektórzy nie znali słów „Mazurka Dąbrowskiego”, ale nawet to nie przeszkodziło im, by reprezentować nasz kraj. Dokładnie siedem lat temu Sebastian Boenisch otrzymał tymczasowy paszport, który uprawniał go do gry w naszych barwach. Jak dobrze, że te czasy już za nami. 

Farbowany lis miał zastąpić obrońcę, który nie istnieje. Boenisch dostaje polskie obywatelstwo

Pomijając wątek narodowości, piłkarsko na papierze Boenisch się bronił. 23-latek z Werderu Brema, 60 spotkań w Bundeslidze – na pierwszy rzut oka miał porządnie wzmocnić lewą obronę. Zwłaszcza, że piłkarzy na tę pozycję nie mieliśmy przez lata, zresztą nie mamy nadal. Jednak piłkarz, który jest Niemcem, może grać w reprezentacji Niemiec i koniec, kropka. Tym bardziej, że to z tą reprezentacją święcił triumfy w młodzieżowej piłce. A o nas przypomniał sobie dopiero, gdy stracił jakiekolwiek szanse na pierwszą reprezentację.

Napisaliśmy, że na papierze wyglądał dobrze. Niestety dane było nam też zobaczyć, co faktycznie prezentuje na boisku i jak bardzo odbiegało to od oczekiwań. 14 występów w biało-czerwonych barwach, a żaden nie był na przyzwoitym poziomie. Zawsze biegał, jakby mu przywiązano do pleców wóz z węglem. Dodatkowo nadwaga i to śmiało na poziomie Rafała Murawskiego czy Fatberto, jeśli nie gorzej. Przez to miał słabą zwrotność. A mówiąc dosadniej – obracał się jak tir z naczepą. Do tego elektryczny niczym trakcja kolejowa, a jego niektóre wślizgi były spóźnione o kilka lat. Słaby w defensywie, leniwy jak cholera – najgorszy typ zawodnika. Ładna laurka, co? A najgorsze, że nie przesadzamy, gość był po prostu fatalny.

Punktem kulminacyjnym jego gry dla polskiej reprezentacji były Mistrzostwa Europy w 2012 roku. Przez całe przygotowania do turnieju na lewej obronie grał Jakub Wawrzyniak. Czyli żaden wybitny zawodnik, ale jednak gość, któremu cholernie zależało, a z lewych obrońców w naszym kraju był po prostu najlepszy. Wydawało się, że nagrodą za ciężką pracę „Wawrzyna” będzie zaprezentowanie się na Euro, ale Smuda trzykrotnie go i nas rozczarował – stawiał na wracającego po długiej kontuzji Boenischa. Naturalnie, z meczu na mecz wyglądał on coraz gorzej, ale Franz zdawał się tym nie przejmować.

Sytuację świetnie skwitował Jakub Wawrzyniak mówiąc, że on jest tylko rezerwowym zawodnika, który nie istnieje.

Reklama

To by było na tyle z Boenischem, ale… Rok temu Seba powiedział coś takiego, że śmiech Jędrzejczyka i Rybusa można było usłyszeć pewnie nawet w Niemczech. Zapowiedział, że jest do dyspozycji selekcjonera reprezentacji. Hm, jeśli napiszemy, że Nawałka po przeczytaniu takiego „newsa” z wrażenia niemal spadł z fotela, to chyba zbytnio nie przesadzimy?

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Komentarze

32 komentarzy

Loading...