Reklama

Powinniśmy wyglądać jak drużyna, a nie zbieranina. Wstyd świecić posiniaczonymi stopami

redakcja

Autor:redakcja

19 sierpnia 2017, 08:03 • 9 min czytania 17 komentarzy

Dziś najciekawszą pozycją w prasie jest rozmowa z Gino Lettierim na łamach „Super Expressu”, w której Włoch opowiada dokładnie o „aferze klapkowej”. – Kiedy trzeciego dnia znów na stołówkę zeszło czterech graczy nieodpowiednio ubranych, powiedziałem kapitanowi, że mają iść na górę i się przebrać. Inaczej niech w ogóle nie przychodzą na posiłek. Palanca wstał od stołu i zaczął mnie wyzywać po hiszpańsku. Znam ten język. Nigdy nie pozwolę, żeby piłkarz wyzywał trenera! Zadzwoniłem do prezesa i oznajmiłem, że nie będę z tym zawodnikiem pracował.

Powinniśmy wyglądać jak drużyna, a nie zbieranina. Wstyd świecić posiniaczonymi stopami

Igors Tarasovs pierwszy raz po odejściu z Jagiellonii znów spotka się z ruską mafią.

– Mecz z Jagiellonią to dla mnie duże emocje, ale pozytywne. Bardzo chcę tam wygrać, ale też przybić piątkę z Fedorem Cernychem czy Tarasem Romanczukiem. Trener Probierz nazywał nas pieszczotliwie „ruską mafią” – śmieje się Igors Tarasovs (29 l.), który ze Śląskiem wybrał się na sobotnie spotkanie do Białegostoku.

Przed rokiem Tarasovs został z Jagi „odpalony” przez Probierza, bo zaczął popełniać błędy i w jego miejsce trener sprowadził Ivana Runje (27 l.). Łotysz przez rok zarabiał na utrzymanie rodziny w drugiej lidze tureckiej, a teraz jest podstawowym stoperem Śląska. W sobotę może wystąpić jako defensywny pomocnik, bo trener Jan Urban (55 l.) musi coś poprzestawiać w popełniającej błędy defensywie.

Oprócz tego:

Reklama

– zawodnikom Legii puszczają nerwy (nie cytujemy, sami o ich zdolnościach oratorskich pisaliśmy wczoraj TUTAJ);
– Dudzic na urodziny strzelił dwie bramki Lechii;
– Aankour, Diaw, Mrozik, Żubrowski, Możdżeń – oni mogą jeszcze tego lata odejść z Korony Kielce;
– Steinbors był przekonany, że grając w RPA, na ulicach spotka słonie.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.09.37

Nawałka w poszukiwaniu optymalnych rozwiązań. Niektórych całkiem nowych, bo w kadrze zabrakło m.in. Grzegorza Krychowiaka.

Najbardziej martwi sytuacja pomocnika PSG (…). Adam Nawałka (60 l.) wciąż szuka rozwiązania tego problemu. Oczywiście myśli o różnych rozwiązaniach – planie B, C, D. Przyszłość? Być może cofnięty zostanie Karol Linetty, a obok niego zagra Piotr Zieliński (23 l.). Teraz nie ma takiej potrzeby, bo w wysokiej formie jest Krzysztof Mączyński (30 l.).

(…)

Największa wątpliwość to lewa obrona, bo sporo do życzenia pozostawia forma Artura Jędrzejczyka. Czy selekcjoner zdecyduje się na powrót do składu Macieja Rybusa, który ostatni mecz w podstawowym składzie w meczu o punkty zagrał z Armenią (2:1)?. Po transferze do Rosji gra regularnie w Lokomotiwie Moskwa (4 mecze, 314 minut).

Reklama

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.09.48

GAZETA WYBORCZA

„Gazeta Wyborcza” zapowiada ligę włoską jako rozgrywki zalane przez Polaków. Jednocześnie pisząc o tym, że większość z nich wystartuje niestety tylko z pozycji rezerwowych.

Dzisiaj startuje najbardziej polska wśród lig zagranicznych. Nasi piłkarze są wszędzie – wśród faworytów, średniaków, skazanych na walkę o utrzymanie. Ale będzie im potwornie trudno przekuć ilość w jakość (…). Niemal wszyscy polscy piłkarze w Serie A, także ci uznani, startują z pozycji rezerwowych.

(…)

Bartosz Salamon (Cagliari), Bartłomiej Drągowski (Fiorentina), Paweł Jaroszyński (Chievo) i Paweł Bochniewicz (Udinese) ruszają z rezerwy lub głębokiej rezerwy, ale też dowodzą, że wyszkolonych u nas piłkarzy Włosi kupują już wręcz kompulsywnie. Kilkanaście polskich nazwisk w Serie A to rekord wszech czasów. A przecież Palermo, które po spadku do Serie B chce natychmiast wrócić do najwyższej ligi, zgromadziło aż cztery – do Thiago Cionka dołączyli Paweł Dawidowicz (1995), Przemysław Szymiński (1994) oraz Radosław Murawski (1994). Boom.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 08.02.03

O sytuacji Legii „GW” rozmawia z Dariuszem Dziekanowskim. Który uważa, że odejście Odjidjy-Ofoe i kontuzja Miroslava Radovicia to w żadnym wypadku nie są okoliczności łagodzące dla Jacka Magiery.

Magiera stracił latem gwiazdę, Vadisa Odjidję Ofoe, a drugi z liderów, Miroslav Radović, leczy poważny uraz. To nie są okoliczności łagodzące?
Nie. Ile czasu można międlić sprawę Ofoe, jeśli od pół roku wiadomo było, że prawdopodobieństwo jego odejścia jest bardzo duże? Radović? Ma 33 lata i trzeba się liczyć z tym, że najlepszy okres za nim. Legia i Magiera potrzebują nie alibi, ale dobrej gry i wyników. Nie chodzi o to, by trener wytłumaczył się ze słabości zespołu, ale by je eliminował. Żeby drużyna grała tak jak w poprzednim sezonie. Tak trudno to sobie przypomnieć? Przecież Legia nie straciła latem wszystkich graczy i jest budowana od nowa, ale przechodzi okres zmian, jak wszystkie kluby na świecie w tym okresie. Trenera rozlicza się z tego, czy zrobił krok w przód, czy wstecz. Na razie Legia zrobiła krok w tył. To nie jest kwestia jednego czy dwóch piłkarzy, ale całego zespołu. Teraz Legia po prostu go nie ma.

SUPER EXPRESS

Rozmowa, na którą wszyscy czekaliśmy. „SE” porozmawiał z Gino Lettierim, między innymi o słynnej już aferze „stopygate”.

Na pierwszy rzut oka sprawia pan wrażenie wesołego, miłego człowieka. Nikt by nie pomyślał, że jest pan tyranem…
Nie jestem żadnym tyranem, po prostu nie mogę pozwolić na pewne rzeczy. Byliśmy w czterogwiazdkowym hotelu w Gdyni, gdzie przebywało mnóstwo wczasowiczów. I na pierwszy posiłek trzy czwarte drużyny przyszło bez skarpetek, w laczkach, krótkich spodenkach. Na stołówce się do tego nie odniosłem, dopiero po posiłku wytłumaczyłem chłopakom: „Ludzie, tak nie można. W hotelu są inni goście, którzy nas obserwują i powinniśmy wyglądać jak drużyna, a nie zbieranina. Bo to nie tylko wstyd, ale i nieestetyczne świecić gołymi, często posiniaczonymi i poobijanymi stopami”. Kiedy trzeciego dnia znów na stołówkę zeszło czterech graczy nieodpowiednio ubranych, powiedziałem kapitanowi, że mają iść na górę i się przebrać. Inaczej niech w ogóle nie przychodzą na posiłek. Palanca wstał od stołu i zaczął mnie wyzywać po hiszpańsku. Znam ten język. Nigdy nie pozwolę, żeby piłkarz wyzywał trenera! Zadzwoniłem do prezesa i oznajmiłem, że nie będę z tym zawodnikiem pracował.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.26.08

Co innego niż Dariusz Dziekanowski twierdzi Tomasz Hajto. On zdejmuje winę z Jacka Magiery i przerzuca odpowiedzialność w całości na piłkarzy.

Mistrz Polski jest w poważnym kryzysie. Co jest przyczyną beznadziejnej gry warszawian? Odejście lidera Vadisa Odjidji–Ofoe czy może błędy w przygotowaniach do sezonu, popełnione przez trenera Magierę?
Najłatwiej wszystko zwalić na trenera. Magiera objął zespół w bardzo trudnym momencie. Uratował Ligę Mistrzów, zdobył mistrzostwo Polski. Teraz stał się gorszym trenerem? To piłkarze nie wytrzymują ciśnienia. Śmieszy mnie ten płacz za Odjidją. Facet przez pół roku był zapuszczony, grał na potężnym kredycie zaufania, a kiedy się odbudował to strzelił focha. Masz kontrakt, zarabiasz, to graj. A jak nie, to do rezerw! Legia nie może sobie pozwalać na takie zachowanie! Musimy się szanować. Obcokrajowcy powinni mieć zakaz całowania herbu. Niech całują banknoty, bo chodzi im tylko o pieniądze.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.26.16

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.30.21

Dominik Piechota spotkał się w Monachium z dwoma Polakami z Napoli i przywiózł stamtąd dwie rozmowy. Z Milikiem między innymi o żmudnym powrocie po kontuzji.

Co w okresie powrotu do zdrowia było najtrudniejsze?
Najtrudniejsza była żmudna rehabilitacja. Każdego dnia budziłem się wcześnie rano, długo ćwieczyłem, wykonywałem w kółko te same ćwiczenia, więc po miesiącu zmęczona była przede wszystkim głowa. Ale to było potrzebne, aby wzmacniać mięśnie. Sama wiadomość o kontuzji i czasie przerwy też mną wstrząsnęły. Pierwsze dwa dni nie były zbyt ciekawe, tym bardziej, że zdarzyło mi się to po raz pierwszy w życiu. Ale wychodzę z założenia, że było, minęło. Nowy sezon, nowe wyzwania, tylko o tym myślę.

Czego ten czas pana nauczył?
Cierpliwości. Kiedy palisz się do gry, a zarazem nie możesz występować, uczysz się pokory. Czas powrotu wykorzystałem właściwie. Mój organizm jest silniejszy.

Piotr Zieliński natomiast opowiada między innymi o podejmowaniu ryzyka i łapaniu luzu na boisku.

W trakcie meczów często podejmuje pan ryzyko w środku pola i drybluje na niewielkiej przestrzeni. To podoba się kibicom, ale może prowokuje straty. Trener Maurizio Sarri jako wielbiciel taktyki gani za takie próby czy wręcz zachęca do nich?
Nie komentuje tego ani nie zakazuje, bo zna mój styl gry. Myślę, że ja sam już mniej drybluję i próbuję ryzykownych zagrań w środkowej strefie. Jeżeli mam przeprowadzić indywidualną akcję, to wtedy kiedy jestem przekonany, że ona wyjdzie, przyspieszy akcję i przyniesie korzyść drużynie. Skończyłem z beztroskim graniem. Wystrzegam się też głupich i niepotrzebnych strat.

Ale też widać po panu, że kiedy uda się zostawić rywala w tyle, to tylko pana nakręca do kolejnych prób i buduje do lepszej gry.
Zdecydowanie tak jest, dzięki temu wzrasta pewność siebie. Bazuję na technice i jestem jej pewny. Nie mam problemu, żeby przyjąć piłkę, kiedy jest przy mnie rywal, czy od razu skierować ją w innym kierunku. Jeżeli mi to wychodzi, to korzystam ze swoich możliwości. To wymaga jednak wyczucia sytuacji. Muszę wiedzieć, kiedy przeciwnik ostro mnie atakuje, kiedy mogę sobie pozwolić na minięcie go, a kiedy trzeba po prostu oddawać piłkę. Ale jeśli wychodzi, to masz ochotę na więcej.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.30.29

Kolejny tekst o kryzysie Legii wam odpuścimy, „Przegląd” dokonuje natomiast ciekawego spostrzeżenia, że Wisła 75% bramek strzeliła grając na dwóch napastników.

Wisła rozpoczęła sezon z dwójką w ataku, obok Carlitosa grał Zdenek Ondrasek. Teraz Czech zmaga się z kontuzją, a Ramirez albo wystawia u boku Carlitosa Pawła Brożka, albo Hiszpan gra samotnie na szpicy. W derbach z Cracovią (2:1) Brożek wszedł w trakcie meczu i pomógł rozruszać ataki Białej Gwiazdy.

– Czy Carlitos woli grać z drugim napastnikiem u boku? On, jeśli jest w formie, czuje się dobrze na obu pozycjach – zarówno jako wysunięty napastnik, jak i grając nieco głębiej – mówi Ramirez.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.30.50

O kryzysie w Barcelonie Jakub Kręcidło rozmawia z Carlesem Rexachem. Człowiekiem odpowiedzialnym m.in. za podpisanie pierwszego kontraktu z Messim.

Co dzieje się z Barceloną? Zespół dawno nie wyglądał tak źle.
Nie stało się nic nadzwyczajnego. Po prostu drużynę zaatakował czas. Swego czasu miała kilka fundamentów – Iniestę, Xaviego, Busquetsa, Pedro, Messiego, Neymara… Wszyscy byli u szczytu swoich karier, a teraz albo nie ma ich na Camp Nou, albo się zestarzeli i nie grają już tak jak wcześniej (…) Łatwo się krzyczy o kryzysie po dwóch przegranych meczach z Realem Madryt, ale pamiętajmy, że to triumfator Ligi Mistrzów, a Barcelona przechodzi transformację, też tę tożsamościową. Widać, jak Ernesto Valverde jej szuka – próbuje nowych ustawień, a do tego ściąga piłkarzy innych niż ci, którzy zwykle byli na celowniku katalońskiego klubu. Efekty tak poważnych zmian nie pojawią się z dnia na dzień.

Czego zatem pana zdaniem brakuje obecnej Barcelonie?
Wehikułu czasu i możliwości posiadania zawodników, jakich miała za czasów Pepa Guardioli. To jednak niemożliwe. Klonowanie też odpada. Barcelona musi szukać na rynku transferowym zawodników podobnych do tych, którzy grali wcześniej w jej barwach, ale takich nie ma. Sytuacja po odejściu Neymara idealnie obrazuje problem, z jakim zmaga się drużyna. Po pierwsze, nikim go nie zastąpisz, bo drugiego takiego piłkarza po prostu nie ma. Po drugie, nie masz czasu na rozmyślanie o rozwiązaniach, bo Brazylijczyk wykupił swój kontrakt dwa tygodnie przed startem sezonu. I wreszcie po trzecie, Philippe Coutinho czy Ousmane Dembele to bardzo dobrzy piłkarze, ale nie wiadomo, czy wpasują się w system Blaugrany i czy uporają się z presją, a w starciu z nią poległo już wiele gwiazd światowego futbolu.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.31.01

Lewandowski od początku sezonu w centrum wydarzeń. Pierwszy karny w historii Bundesligi podyktowany po interwencji VAR, to faul na Polaku. I również jego udana egzekucja.

Przeciwko rywalowi z Leverkusen zwykle nie wiodło się Robertowi Lewandowskiemu. W trzynastu starciach z Bayerem Polak strzelił tylko dwa gole. W meczach z żadną inną drużyną kapitan reprezentacji Polski nie miał tak słabego bilansu. W piątek jednak trochę podreperował ten dorobek, trafiając w drugiej połowie do siatki z rzutu karnego. „Lewy” przeszedł tym samym do historii Bundesligi, bo była to pierwsza „jedenastka” w dziejach ligi niemieckiej podyktowana po interwencji asystenta wideo. Faulowanym w tej sytuacji także był Lewandowski. Polak od samego początku sezonu jest więc w centrum wydarzeń. Bawarczycy, oprócz dobrej gry w ofensywie, pokazali spore braki w obronie, co pozwoliło gościom na piękną honorową bramkę Admira Mehmediego.

Zrzut ekranu 2017-08-19 o 07.31.15

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

17 komentarzy

Loading...