Reklama

Chrobry w Chorzowie lepszy i cierpliwy. A cierpliwość popłaca

redakcja

Autor:redakcja

04 sierpnia 2017, 23:30 • 3 min czytania 10 komentarzy

Meczem do jednej bramki tego nie określimy, ale różnica w poziomie gry Chrobrego i Ruchu była zauważalna od pierwszej minuty. Tutaj może niektórych zaskoczymy, ale zdecydowanie wyższy poziom prezentowała drużyna Nicińskiego. To oni grali kombinacyjnie, często na jeden kontakt. Grę w środku pola regulował Michał Pawlik, techniką czarował – jak zwykle – Mateusz Machaj, a za dwóch walczył Łukasz Szczepaniak. Chrobry od początku odważnie atakował i przekazał nam, że po remisie w pierwszej kolejce dziś liczy na coś więcej.

Chrobry w Chorzowie lepszy i cierpliwy. A cierpliwość popłaca

Jednak pierwsza naprawdę groźna akcja należała do Ruchu. Dużo działo się na prawym skrzydle, gdzie gospodarze chcieli wypunktować słabości Chrobrego. Komarnicki oszukał dziecinnie Danielaka, mianowicie – jeden poszedł w prawo, a drugi w lewo – po czym przedarł się w pole karne mijając Boreckiego oraz Machaja i oddał strzał, ale piłka nie znalazła drogi do bramki.

Niedługo później groźnie było już pod drugim polem karnym. Szczepaniak prowadził piłkę i co prawda był coraz bliżej „szesnastki”, ale wbiegał w ślepy zaułek, bo otaczało go pięciu rywali. Sam w tej akcji nie zrobiłby już nic, ale głupotą popisał się Pazio, bezmyślnie sfaulował rywala i okazję do strzału z wolnego miał Mateusz Machaj. Jako że to spec od stałych fragmentów, to wiedzieliśmy, że może być niebezpiecznie. Faktycznie było, ale bez konsekwencji dla Ruchu – Machaj trafił w poprzeczkę.

Była to najgroźniejsza sytuacja Chrobrego. Najgroźniejsza nie licząc karnego, z którego podyktowania sędzia z pewnością by się wybronił. Stolc uderzył głową i piłka trafiła w rękę stojącego tyłem do niego obrońcy Ruchu. Sędzia milczał, więc trochę „mięsa” z ust piłkarzy Chrobrego się nasłuchaliśmy. No bo przecież kibice ich nie zagłuszyli.

Nie był to dziś jedyny raz, gdy w polu karnym piłka trafiła w rękę. W drugiej połowie po zamieszaniu w polu karnym futbolówka leciała w kierunku Karola Danielaka, a ten jak gdyby nigdy nic przyjął ją sobie ręką i uderzył na dalszy słupek. Gol cieszył gości przez całe dwie sekundy, do czasu, gdy jasne stało się, że nie został uznany.

Reklama

Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Chrobry okazywał cierpliwość i cały czas dążył do wywiezienia z Chorzowa czegoś więcej, niż jednego punktu. Prawą stroną z piłką biegł Ilków-Gołąb, dograł w pole karne, gdzie lot piłki chciał przedłużyć – choć ostatecznie chyba nawet piłki nie musnął – Szczepaniak i trafiła ona do Konrada Kaczmarka, który nie zastanawiał się ani chwili i huknął z pierwszej piłki obok słupka. Przewaga wreszcie została przystemplowana.

Chwilę później Ruch mógł wyrównać. Dośrodkowanie z prawej strony, a Nowak stanął przed szeroko otwartą bramą do nieba. Jednak przed bramą stał strażnik, który nazywał się Seweryn Michalski. Kiedy wydawało się, że Nowak musi strzelić, a brak gola może spowodować tylko kataklizm, okazało się, że Michalski też. Obrońca zablokował uderzenie i uratował zwycięstwo Chrobremu.

Minęły dwie minuty, a Komarnickiego, który stworzył zagrożenie w opisywanej akcji, na boisku już nie było. Sfaulował Szczepańskiego, żeby przerwać kontrę i dostał czerwoną kartkę. Tym samym nadzieje na remis sprowadził do parteru. Chrobry wygrał pierwsze od ponad 20 lat spotkanie z Niebieskimi, a przed Ruchem szansa rewanżu już we wtorek. Wtedy oba kluby spotkają się jeszcze raz, tym razem w Pucharze Polski.

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
3
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

10 komentarzy

Loading...