Reklama

Blog #24: historia zacznie się pisać zapewne już jutro. Atak!

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

24 lipca 2017, 15:08 • 4 min czytania 5 komentarzy

Niedzielne przedpołudnie. Oczekując na powrót Kuby i Dariusza wybraliśmy się całą grupą na Kopiec Gilkeya. Jerzy Natkański uprzedzał nas, że to miejsce szczególne, przytłaczające. Cmentarz, symboliczne miejsce pamięci ofiar K2 i Karakorum. Znajduje się nieco poniżej bazy pod Czogori. Trzeba zejść kawałek moreną, przeprawić się ekwilibrystycznie przez strumień, pokonać labirynt seraków. Poszliśmy tam, by uroczyście odsłonić tablicę poświęconą Wojciechowi Wróżowi. Naszym przewodnikiem był Janusz Gołąb. To właśnie ten wybitny polski wspinacz przywiózł tutaj w imieniu rodziny tablicę, którą fundowała Fundacja Kukuczki i Polski Związek Alpinizmu.

Blog #24: historia zacznie się pisać zapewne już jutro. Atak!

Podchodząc stromą ścieżką pod kopiec minęliśmy polską flagę ze słowami „Pamięci Macieja Berbeki”, przyciśniętą do głazu kamieniami. Wąska, osypująca się ścieżka, przy której niedbale rozsypane są zniszczone botki, skorupa buta Koflach, jakże u nas popularnego przed laty. Świetnie takie buty pamięta Piotr Snopczyński. To właśnie w takich odmroził stopy na Gasherbrumie II w 1993 roku podczas zejścia z
wierzchołka. Stracił wtedy wszystkie palce, ale przeżył. Wdrapując się na półki, na których spotykamy znane nam nazwiska, mijamy grób Haliny Kruger-Syrokomskiej. Wisi tabliczka Dobrosławy Miodowicz-Wolf „Mrówki”. Pojawiają się nazwiska Tomka Kowalskiego, Olka Ostrowskiego, Macieja Barbeki, czy w końcu Artura Hajzera – „Legendary Polish Mountaneer. July 2013”. Prawdziwa Legenda. W rozmowach z tragarzami, czy nawet prowadzącymi własne wyprawy Szerpami, imię Artura wymieniane bywa częstokroć. Te tabliczki niektóre pięknie rzeźbione, czy też odlewane, inne zaś zaimprowizowane, napisy wyryte szpikulcem w starych miskach. Często już skorodowane, nieczytelne. Ponoć historia tego cmentarza sięga pierwszych wypraw na K2, jeszcze przed II wojną światową.

Trudno wyrzucić myśli przytłaczające z głowy. Ale trzeba pamiętać, trzeba działać. Dziś przed nami kolejny ważny dzień.

Sytuacja w bazie zmienia się dynamicznie. Stanowisko na tę chwilę: Andrzej Bargiel dziś (tj. w poniedziałek) szykuje sprzęt przed decydującym wyjściem na ścianę K2. Prognozy mówią, że optymalna pogoda, tzw. okno pogodowe otworzy się 27 lipca. Potem spodziewane są opady śniegu, które zamkną okno na dobre, dodatkowo niwecząc pracę w górze nad przygotowaniem trasy wspinaczki i zjazdu.

Lokalesi mawiają „insz Allah”. My po prostu, jak Bóg da. O ile warunki atmosferyczne pozwolą Jędrek rozpocznie atak 25 lipca. Nie nastawia się tym razem na rekord prędkości. – Nie mam wystarczającej aklimatyzacji by zdobyć K2 w rekordowym czasie, choć wcale nie mam złej. Mimo że wychodziłem siedmiokrotnie w górę, za mało czasu spędziłem na wysokości ponad 7500 m. Potrzebujemy dwóch, trzech dni sprzyjającej pogody. Tyle czasu walczyliśmy z silnymi wiatrami, że teraz może w końcu odpuści – mówił Jędrek.

Reklama

– Ponieważ Jędrek nie dotarł wysoko, powyżej 7500 m uważam, że powinien akcję górską podzielić na dwie części. Do trójki, odpoczynek i atak szczytowy – twierdzi Dariusz Załuski, który na wierzchołku K2 już stał.

Zrzut ekranu 2017-07-24 o 15.04.32

Ekipa K2 Ski Challenge przygotowała dwa obozy (II i III). Niezbędny będzie jeszcze czwarty na wysokości 7800 m. To będzie namiot przejściowy, w którym Jędrek ma się pożywić, wypocząć, raczej nie planuje w nim noclegu. Spodziewana temperatura, tam na Górze Gór, może przekroczyć -30 stopni Celsjusza. Znośnie?

Wczoraj wczesnym popołudniem, po dobie spędzonej w obozie II, wrócili do bazy Dariusz Załuski i Jakub Poburka. Dotarli zmęczeni i teraz walczą o szybką regenerację, by być do dyspozycji Jędrka podczas ataku szczytowego. Powoli do zdrowia wraca Janusz Gołąb, którego od kilku dni prześladowało przeziębienie. To on właśnie miałby stanowić wsparcie w najwyższych partiach góry.

Pogoda tutaj wszystko uzależnia. Wpuszcza na górę, a K2 przez ostatnie trzy lata nie wpuściła nikogo. Wymusza czekanie, które jest bardzo trudne. Ponoć najciężej jest podczas wypraw zimowych, kiedy oczekiwanie na łaskawą pogodę trwa całymi tygodniami.

Lodowiec nie pozwala zapomnieć. Wędrując w sobotę pod żleb, z którego mieliśmy zjechać na nartach, widzieliśmy stare kurtki, but, resztki namiotu, jakąś sponiewieraną kominiarkę, stare butle. – To tutaj normalne, że lodowiec oddaje szczątki – przyznaje Jerzy Natkański, nestor himalaizmu szefujący Fundacji Kukuczki.

Reklama

Zdrowia i przygód
Dariusz URBANOWICZ

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

1 liga

Trela: Klub niekonieczny. Czy „efekt Michała Świerczewskiego” uratuje Podbeskidzie od niebytu?

Michał Trela
10
Trela: Klub niekonieczny. Czy „efekt Michała Świerczewskiego” uratuje Podbeskidzie od niebytu?
1 liga

Bayern, Chelsea i Stal Rzeszów. Jak pierwszoligowiec inwestuje w analizę danych?

Szymon Janczyk
7
Bayern, Chelsea i Stal Rzeszów. Jak pierwszoligowiec inwestuje w analizę danych?

Komentarze

5 komentarzy

Loading...