Reklama

Cracovia jak zupka chińska. Piast remisuje na własne życzenie

redakcja

Autor:redakcja

15 lipca 2017, 20:44 • 3 min czytania 18 komentarzy

Probierz znów ma okazję pierdolnąć whisky. Tym razem jednak z radości, że jego Cracovia w debiucie nie przegrała z Piastem. Pasy a’la Probierz może nie były zakalcem, od którego człowiek ląduje na OIOM-ie, ale jako danie były maksymalnie zupką chińską.

Cracovia jak zupka chińska. Piast remisuje na własne życzenie

Dwa kluczowe fakty określające dzisiaj występ Cracovii. Po pierwsze, Vassiljevowi naprawdę można ufać jeśli chodzi o strzelanie z wapna. A jednak dziś spudłował, choć miał na nodze – jak się wydaje –  zwycięstwo.

Po drugie, Szmatule naprawdę można ufać jeśli chodzi o bramkarski elementarz. A jednak dzisiaj otworzył sezon kompromitującą gafą, której konsekwencją był gol Zenjova. Po bramce Cracovia nie oddała już ANI JEDNEGO celnego strzału.

Szmatuła nawet nie miał uczciwej okazji by się odkuć. Ofensywa Pasów dzisiaj to prezent bramkarza i długo, długo nic. Gdzieś tam, za peletonem, wlecze się sporo gry z gatunku „Adams, już musimy na chaos”, „ty do mnie, ja do nikogo”, „ty do mnie, ja holuję piłkę aż stracę”, „ty do mnie, ja z niepotrzebnym, nieprzygotowanym strzałem z dystansu”. A przecież po zmianie stron Piast przeżywał kryzys, oddał pole gry, jego akcje kleiły się jakby lepiono je na klej w sztyfcie. I Pasy tak naprawdę ani razu nie potrafiły tego wykorzystać. Rozbijały się o gliwicki mur, którego fundamentem był Hebert.

Gołym okiem widać, że przed Probierzem dużo pracy. Niewykluczone, że także na drugim etacie, czyli menadżerskim. Tak naprawdę wyróżnić można Wdowiaka, swoje zagrali Covilo i Helik, ożywienie wprowadzili Szczepaniak i Drewniak. Doceniamy też, że nie pogubił się grający na lewej obronie Kamil Pestka z rocznika 1998. Ofiarny w obronie, aktywny w ataku, ogółem – by tak rzec – ogarniał. Obniżamy mu notę głównie za to, że przy bramce Badii wyraźnie zaspał i złamał linię spalonego. Sytuacja, w której zbił piłkę na własną poprzeczkę – czysty przypadek.

Reklama

Piast był lepszy. Nie jest to jakieś wielkie wydarzenie biorąc pod uwagę to co zagrały przemeblowane Pasy, ale fakt faktem: powinien wygrać. Zaryzykujemy i powiemy, że to jak w pierwszej połowie potrafili pograć ze sobą Zivec-Vassiljev-Jankowski-Badia, miało pewne elementy rozmachu. I znowu Piast miał pecha, bo Badia niedługo po bramce musiał zejść z powodu kontuzji. Z nim na pewno wyglądałoby to lepiej.

Dobrze zaczął wracający na stare śmieci Vassiljev, ale w drugiej połowie wyraźnie spuścił z tonu. Dawno nie widzieliśmy, żeby zaliczył aż tyle strat, żeby tyle jego podań trafiało do rywali, w bandy, w chorągiewki, a nawet w arbitra. Wciąż raz na jakiś czas potrafił wyczarować coś z niczego, ale od pewnego momentu większość akcji zamiast napędzać, zwalniał. Na domiar złego przestrzelona jedenastka. Pal licho, że przyćmili go z przodu Zivec i Jankowski – od Kostii  w środku pola lepiej wyglądał nawet Dziczek, który lepiej (!) rozgrywał (!!) długie piłki (!!!). Ewidentnie w Krakowie obejrzeliśmy falstart estońskiego playmakera.

Ale nie obejrzeliśmy falstartu Piasta, bo widać, że ta drużyna ma potencjał, by grać fajną piłkę. Może były gracz Jagi potrzebuje czasu, by zgrać się z kolegami, bo że dogrywać ma komu, to jest ewidentne. Cracovia, choć dzisiaj liczyła na mocne otwarcie, pewne trzy punkty i może – a co tam – popis drogiego Mihalika, musi szanować punkt.

[event_results 337140]

Bramki:

1:0 Zenjov (bez asysty mimo dobrej wrzutki Wdowiaka, ostatecznie ostatni przed strzałem piłkę odbił Szmatuła)

Reklama

1:1 Badia (asysta Jankowski, kluczowe podanie Hebert).

Kartki:

Żółte: Deleu, Zenjov, Pestka – Vassiljev, Murawski, Bukata.

Gracz meczu: Zivec
Minus meczu: Deleu

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski. Nota 4
FOT. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

18 komentarzy

Loading...