Reklama

Mówią: „głowa nie wytrzymała”. Definiują problem i na tym kończą. A zastanówmy się, dlaczego nie wytrzymała?

redakcja

Autor:redakcja

09 lipca 2017, 13:00 • 19 min czytania 18 komentarzy

Obaj grali w piłkę, choć na różnym poziomie. Jeden miał wiele kontuzji i nie skoczył wyżej, niż druga liga, drugi przez czterokrotne zerwanie więzadeł przestał strzelać w Ekstraklasie i w ogóle wychodzić na boisko. Są rówieśnikami, i chociaż nadal są bardzo młodzi, swoje żony znają od dekady. Obaj też zainteresowali się planowaniem kariery dla piłkarzy i treningiem mentalnym. Jak widzicie, dużo punktów wspólnych. Połączyli siły i zaczynają pracować z piłkarzami. Czym właściwie jest świadomość i dlaczego w sporcie jest bardzo potrzebna? Dlaczego Jacek Magiera to najlepszy nauczyciel? Jak pewien junior chciał załatwić sobie transfer do Ekstraklasy? Który trener powiedział, że nie jego piłkarze nie potrzebują psychologa, bo są zdrowi? Czy w Polsce ktokolwiek zwraca uwagę na mental? Jak bardzo jesteśmy w tym elemencie zacofani? Czym różnią się komunikaty pozytywne od negatywnych i jaka jest różnica, gdy piłkarz słyszy ten pierwszy lub drugi? Dlaczego lepiej myśleć o bazie pierwszej niż Mount Everest? Zapraszamy na wywiad z Konradem Czapeczką i Michałem Jonczykiem.

Mówią: „głowa nie wytrzymała”. Definiują problem i na tym kończą. A zastanówmy się, dlaczego nie wytrzymała?

Co to za tatuaż?

Jonczyk: Data urodzin mojej siostry. Nie jesteś pierwszym, który spytał. Kiedyś zrobił to Aleksander Kwiek: „A co, nie żyje?”. Żyje, ma się dobrze, ale mocno dbam o relacje z rodziną, to dla mnie bardzo ważne.

Przypomnij, ile masz lat.

Jonczyk: 25.

Reklama

No właśnie, a wyglądasz na bardzo dojrzałego gościa. Koszula, sweter, żona, dziecko… Piłkarze, którzy przedwcześnie muszą zakończyć karierę zazwyczaj tak dobrze sobie nie radzą.

Jonczyk: Dobrze czuję się w takim stroju, trzeba dbać o swój personal branding (śmiech). O piłkarzach, którzy przedwcześnie skończyli karierę krążą różne opinie. Przykład mój i Konrada pokazuje, że jednak można stanąć na nogi, prowadzić własną firmę i realizować się w innej roli niż zawodowy piłkarz.

Czapeczka: To chyba pora włączyć się do rozmowy. (śmiech)

Jonczyk: Mam poukładane życie, ze swoją Magdą znam się już dziesięć lat. Sytuacja, w której zresztą chciałem być, czyli żona, dziecko, wymusiła na mnie dużą odpowiedzialność. Otrzymywałem i odkładałem pieniądze z piłki, pozwoliło mi to szybciej odnaleźć się w nowej rzeczywistości w której nie jestem już piłkarzem.

Czapeczka: W obszarze związku u mnie podobnie, z moją Olą jesteśmy razem prawie 10 lat, a małżeństwem jesteśmy od niespełna roku. Wychodzi na to, że obaj z Joniem jesteśmy stali w uczuciach!

Od początku tak to sobie planowaliście?

Reklama

Jonczyk: Skończyć tak wcześnie grać w piłkę? Nie. (śmiech)

Czapeczka: Byliśmy zmuszeni do zmiany planu na życie. Jeszcze kariera się dobrze nie zaczęła, a już się trzeba było ją kończyć. Na początku trudno się pogodzić z tym, że wszystkie twoje piłkarskie marzenia w jednym momencie lądują w koszu. Dzięki wsparciu najbliższych i w miarę poukładanej głowie, daliśmy sobie radę. Jednak dla piłkarza bywa to bardzo trudny moment. Często brakuje takiej życiowej samodzielności. Skąd to się bierze? Prawie całe jego życie organizuje trener i klub. Przyjeżdżasz na trening, masz wszystko wyprane, jak lecisz na obóz, to bilety lotnicze już załatwione, i tak dalej. Wiesz o co chodzi.

Jonczyk: A za ogarnianie domowych spraw najczęściej odpowiada żona, partnerka. Dlatego problem zaczyna się, gdy kariera się zakończy. Piłkarz nie pójdzie pracować w kawiarni. Dla Kowalskiego to coś normalnego, ale dla piłkarza to ujma.

Znacie się z boiska?

Czapeczka: Kulisy naszego poznania to ciekawa historia, bo poznaliśmy się na zajęciach…

No, niech ci to przejdzie przez gardło.

Czapeczka: Na zajęciach jogi! Wysłał nas tam nasz wspólny znajomy ortopeda, żebyśmy popracowali nad mobilnością mięśni. Zakumplowaliśmy się. Mieszkaliśmy nawet wspólnie na studiach przez pół roku. Pomysł na biznes powstał jak większość pomysłów na biznes – z naszych własnych problemów i chęci ich rozwiązania. Nieuczciwi doradcy i managerowie, brak kompleksowego spojrzenia na rozwój kariery piłkarskiej, kontuzje i wiele innych.

Jonczyk: Szukaliśmy firmy, która by w tym pomagała w Polsce. Nie znaleźliśmy, więc postanowiliśmy sami ją stworzyć. Obaj przez kontuzje skończyliśmy granie w wieku 22 lat. Młodzi ludzie, a tyle kontuzji, że już prawie jak kaleki (śmiech). Niedługo później, pod koniec 2014 roku, rozpoczęliśmy pracę nad projektem, półtorej roku temu projekt przekształcił się w firmę EduSport, a 8 miesięcy temu w spółkę. No i jesteśmy! Dopiero się rozgrzewamy. Mamy wiele planów, ale na razie zostawimy je dla siebie.

Całkowicie porzuciliście uprawianie sportu?

Czapeczka: Ja trochę biegam, startuję w maratonach, biegach górskich i z przeszkodami, ale w piłkę gram rzadko, nie mogę przez mój bark.

Jonczyk: Mnie do piłki już w ogóle nie ciągnie. Nie pamiętam, kiedy byłem na orliku. Wiem, że to dziwne, nawet po czterokrotnym zerwaniu więzadeł, ale odechciało mi się, nie czuję potrzeby kopania piłki. Wystartowałem w kilku biegach wspólnie z Czapą, ale po wizycie u ortopedy, który powiedział mi, że to jest zabójstwo dla mojego kolana, musiałem sobie dać spokój. O formę dbam na siłowni. Natomiast razem z Konradem przebiegliśmy Runmageddon!

aaaa

Założyliście firmę EduSport. Zajmujecie się, no właśnie, jak to nazwać?

Jonczyk: Pomagamy sportowcom rozwijać ich kariery, budując ich świadomość oraz dostarczając im specjalistów, którzy razem z nimi będą na bieżąco analizować to, co dzieje się z ich karierami. Im wcześniej zaczną, tym lepiej. Na karierę zawodnika patrzymy kompleksowo, skupiamy się na aspektach sportowych tj. trener piłkarski, trener atletyczny, trener mentalny, dietetyk jak i również na tych aspektach finansowych, prawnych czy wizerunkowych. Jesteśmy w stanie dostarczyć zawodnikowi specjalistów z każdego z wymienionych obszarów. Dodatkowym elementem są nowe technologie. W tym obszarze współpracujemy ściśle z First11 – nie mylić z portalem. Nowej, szybko rozwijającej się spółce nowych technologii dla piłki nożnej.

Czapeczka: Cały czas rozwijamy też swój zespół. Niebawem do naszej EduSporto-owej drużyny dołączą kolejne 2 bardzo wartościowe osoby, Andrzej i Rafał. Dzięki nim będziemy mogli dawać jeszcze większą wartość naszym klientom.

Jak się odnajdujecie w tak specyficznym środowisku piłkarskim?

Jonczyk: To wymagający rynek, ale nie mam przekonania, że trudny. Nie ma takiej firmy, które zapewni sportowcom tylu dobrych specjalistów i usług w jednym miejscu.

Czapeczka: Nie potrzebujemy się specjalnie odnajdywać, ponieważ my w tym środowisku jesteśmy od dobrych kilkunastu lat. Sami graliśmy dzięki czemu znamy ten świat, jego problemy i specyfikę szatni piłkarskiej. Zmieniło się tylko to, że teraz nie dążymy do spełnienia swoich piłkarskich marzeń, a pomagamy w tym innym. Daje nam to dużo satysfakcji i napędza do działania.

Jonczyk: Zawsze czekam na zdanie u zawodnika, z którym rozmawiam: „no wiesz jak to jest, sam byłeś w szatni”. To uznaję za punkt przełamania się, okazanie zaufania. Rozmawiamy tym samym językiem, co sportowcy. A wielu pamięta nas jeszcze z boiska.

Dużo częściej przeklinasz rozmawiając z piłkarzami?

Czapeczka: Zależy z kim rozmawiam, ale przyznam, że zdarza mi się to na pewno częściej niż rozmawiając z kobietą czy wykładowcą na uczelni (śmiech). To tak jak inaczej rozmawiasz z dzieckiem niż z dorosłym, tak inaczej rozmawiasz z piłkarzem niż profesorem na uczelni.

Widziałem, że znacie się z Jackiem Magierą. Biorąc pod uwagę waszą nową profesję, to pewnie jeden z najlepszych nauczycieli.

Jonczyk: Jak się z nim spotkaliśmy pierwszy raz, Jacek zaprosił nas do Mariottu na ostatnie piętro. Chciał nas sprawdzić, bo to wiesz, typowa lanserka, kręciły się jakieś dziewczyny. Jak z nim rozmawiam, to tak świdruje tym wzrokiem… Dla mnie rozmowa z nim to wyzwanie, ważę każde słowo, czuję się jakbym siedział u psychologa.

Czapeczka: Jacek to bardzo dobry trener, ale przede wszystkim świetny i wartościowy człowiek. Nadajemy na podobnych falach, dlatego od razu się polubiliśmy. Każde spotkanie i rozmowa z nim to dla mnie wartość. Pamiętam jak zadzwoniłem do niego w jakiejś sprawie, kiedy pracował jeszcze w Zagłębiu Sosnowiec, a byłem wtedy na kilka tygodni przed własnym ślubem. Przez pół godziny rozmawialiśmy o związkach i rodzinie. Dał mi wtedy kilka rad płynących z jego wiedzy i doświadczeń. Stosuję się teraz do tego co mi mówił i świetnie się to sprawdza.

Nawet jak mówi jakiś banał, to z takim przekonaniem, że to do ciebie trafia.

Jonczyk: Opowiadał nam, jak będąc trenerem w rezerwach Legii zawsze po meczach dawał piłkarzom płytki, żeby analizowali swoją grę. A potem chciał od nich uzyskać informację zwrotną, co z tej analizy wyciągnęli. Chłopaki odpowiadali typowymi ogólnikami, lanie wody, Jackowi coś nie pasowało. Na jednym obozie dał zawodnikowi płytkę po sparingu i powiedział, żeby obejrzał. Spytał następnego dnia, jakie ma przemyślenia. A zawodnik: „świetna analiza trenerze, wiem, co muszę poprawić w najbliższym czasie…”. Na co trener Magiera: „to chodź do pokoju, obejrzymy razem”. Piłkarz wrzuca płytkę do laptopa, odpala, a tam bajka „Kubuś Puchatek”. Był w szoku, zrobił się czerwony, zaczął przepraszać. Jacek powiedział tylko: okej. I wyszedł.

To człowiek, którego nie chciałoby się oszukać.

Jonczyk: On nie mówi ci, co masz robić, tylko pyta, co ty uważasz. Nigdy nie daje od razu gotowej odpowiedzi.

Czapeczka: Szuka odpowiedzi w głowie piłkarza i pomaga mu je odnaleźć odpowiednimi pytaniami. Dzięki temu buduje jego świadomość. To część pracy trenera mentalnego. Rozmowa z Jackiem jest trochę jak medytacja, ponieważ musisz być skupiony na tu i teraz.

Trenerzy mentalni nie są waszym zdaniem przereklamowani?

Jonczyk: Dla mnie najważniejsze jest to, czy dany trener mentalny faktycznie ma kontakt ze sportem. Bo jasne, taka osoba musi mieć know-how, swój warsztat w temacie psychologii, ale musi umieć mówić językiem sportowca. Piłkarze mają swój slang, a ty jako trener mentalny czy jako doradca powinieneś się do tego dopasować. Nie każdy będzie umiał. Jest wielu psychologów z różnymi tytułami, dyplomami, którzy jednak mówią głównie językiem naukowym i to do sportowca nie trafia.

Czapeczka: Piłka nożna, generalnie sport, może istnieć bez psychologów, doradców i trenerów mentalnych. Spokojnie. Natomiast nie może istnieć bez psychologii, bez tzw. głowy. Nie da się uprawiać żadnego sportu bez mocnego angażowania płaszczyzny mentalnej. Jak byłem nastolatkiem i grałem w piłkę, zaczęło mnie to zastanawiać. Nie chciało mi się wierzyć, że jakiś się już rodzisz i dzięki temu jeden jest bardzo pewny siebie, a inny nie. Że jeden lepiej sobie radzi z presją, a drugi nie. Że jeden potrafi się bardziej skoncentrować, a drugi jak zobaczy fajną laskę na trybunach, to traci skupienie na tym co dzieje się na boisku.

Czyli ty byłeś tym, który się gapił na trybuny i dlatego nie zagrałeś w Ekstraklasie?

Czapeczka: Do szesnastego roku życia… być może tak (śmiech). W wieku 16 lat poznałem Olę, moją żonę, więc od tamtej pory już nie! (śmiech)

Jonczyk: I tego ci zabrakło! (śmiech)

Czapeczka: Ale tego możesz nie pisać! (śmiech)

Nagrywaliśmy wspomnienie Pawła Zarzecznego z Andrzejem Iwanem, „Wiśnią” i „Świętym”. Łukasz zadał Iwanowi pytanie, czy to nie on jest twórcą teorii, że jak dziewczyna jest brzydsza, to bardziej się stara. Andrzej Iwan zerka na czerwoną lampkę w kamerze, patrzy na niego i mówi: „Wiśnia”, co prawda moja żona nie ogląda Weszło, ale co ja mam teraz powiedzieć?!

Czapeczka: A moja żona pewnie to przeczyta… Dopiero się pobraliśmy, ale uwierz, że przez te wspólne lata to była ciągła praca – również mentalna – nad samym sobą, naszym związkiem. Dzięki temu jesteśmy ze sobą szczęśliwi. Co nie oznacza, że praca się skończyła. To będzie trwało pewnie do końca życia.

A propo pracy nad sobą. Jak to już u piłkarzy?

Jonczyk: Zawodnik w klubie może trenować indywidualnie w aspekcie piłkarskim, technicznym, motorycznym. Czego do tego potrzebuje? Wiedzy, jak to robić i motywacji, żeby pracować systematycznie przez określoną ilość czasu.

Czapeczka: Ideą treningu mentalnego jest wytrenowanie swojego umysłu – a to da się robić świadomie – żeby w efekcie w pełni wykorzystywać potencjał sportowy jaki masz, stworzyć do tego jak najlepsze warunki. Jak ktoś nie wie, czym jest trening mentalny, odpowiadam mu za pomocą metafory – skrzyni. Piłkarz poprzez tysiące treningów uzupełnia swoją skrzynię skarbów. Każdym treningiem technicznym, taktycznym siłowym czy dbaniem o odżywanie i sen wrzuca tam kolejne skarby. Po co to robi? Żeby w weekend, gdy przychodzi czas meczu, wnieść tę skrzynię na boisko i pokazać wszystkim, jakie ma w niej skarby. Często jest tak, że przychodzi mecz, a skrzynia okazuje się zamknięta albo przymknięta tak, że nie da się otworzyć. Co ją blokuje? Głowa. Mental jest kluczem, służy po prostu do otwierania skrzyni. Nie gloryfikuję też sfery mentalnej, że to ona jest najważniejsza i będziesz mistrzem tylko dzięki treningowi mentalnemu. Co z tego, że miałbyś klucz do skrzyni, jeśli byłaby ona pusta? Po co ci mental, jeśli nie umiesz kopnąć prosto piłki na dziesięć metrów albo nie dajesz rady wytrzymać 90 minut? Paweł Habrat, od którego mam przyjemność się uczyć, a który współpracuje choćby z Zagłębiem Lubin i indywidualnie z piłkarzami reprezentacji, zawsze zadaje piłkarzowi pytanie: uważasz, że głowa bardziej ci pomaga czy przeszkadza? Niby banalne pytanie, a często w odpowiedzi słyszy „nie wiem” albo „przeszkadza”. I co dalej?

Jonczyk: Piłkarze i trenerzy bardzo często rzucają sloganami z nomenklatury treningu mentalnego. Na przykład „zabrakło koncentracji”. Ale mówią tak na odczepnego, a nie zastanawiają się, dlaczego tej koncentracji zabrakło.

Czapeczka: „Głowa nie wytrzymała”.

Jonczyk: „Byli słabo przygotowani mentalnie”.

Czapeczka: „Przegrali w szatni”. Tych powiedzonek jest mnóstwo… Dlaczego nikt nie zastanawia się: skoro głowa nie wytrzymała, to co musimy zrobić, żeby wytrzymała?

Jonczyk: Dokładnie, definiują problem i… na tym kończą.

Czapeczka: Uważam, że fundamentalną wiedzę w tym temacie powinien posiadać każdy trener piłkarski. Jeśli chodzi o wiedzę specjalistyczną, to przyjdzie taki czas, że w każdym sztabie trenerskim będzie gość zajmujący się treningiem mentalnym. Dlaczego? Bo trening ma służyć podnoszeniu umiejętności i uwalnianiu rezerw jakie tkwią w sportowcach. Niewątpliwie w głowie tkwią duże rezerwy. Wartością dodaną regularnego treningu mentalnego jest rozwijanie umiejętności miękkich takich jak: komunikacja, pewność siebie, panowanie nad emocjami i inne, które przydadzą się sportowcowi zarówno w teraźniejszości jak i dalszych etapach życia. Często narzeka się, że piłkarze nie wiedzą, co robić po karierze. Że bankrutuję, obniżają jakość swojego życia. Generalnie rodzą się problemy. To czemu w klubach skupiamy się tylko na umiejętnościach twardych? Piłkarzowi po zakończeniu kariery na co dzień raczej nie przyda się to, że potrafi zrobić dokładny przerzut piłki na 60 metrów.

A i o to bywa ciężko…

Czapeczka: Natomiast przydadzą mu się te kompetencje, o których wspomniałem. Ćwiczona razem z psychologiem czy trenerem mentalnym pewność siebie przyda się i podczas kariery i po niej. Koncentracja tak samo. Poczucie odpowiedzialności – generalnie wszystkie umiejętności miękkie, bo to nie znika po zawieszeniu butów na kołku. A tu jest sytuacja win-win. Mianowicie: klubowi się to opłaca, bo piłkarze to co wypracują z zatrudnionym trenerem mentalnym przenoszą na boisko, a potem piłkarzom po zakończeniu kariery.

Jonczyk: Małysz miał psychologa, Otylia Jędrzejczak też. Ale okej, zaraz ktoś powie, że to sporty indywidualne. Ale kadra naszych siatkarzy wygrywając mistrzostwa świata też miała w sztabie trenera mentalnego. Każdy zachwalał: o, ta ich praca z trenerem mentalnym przynosi efekt.

Czapeczka: A w środowisku piłkarskim były raczej reakcje w stylu: „mają psychologa? O, fajnie, okej”. I nic za tym nie szło. Najlepiej określa to podejście naszego byłego selekcjonera.

Smudy w sensie?

Czapeczka: Nie chciałem używać nazwisk, ale skoro już zdradziłeś. W 2012 roku powiedział, że nie potrzebuje psychologa w sztabie, bo nie ma w drużynie wariatów. To była właśnie nasza świadomość w tym obszarze. Na szczęście od tego czasu dużo się zmieniło i ta świadomość rośnie.

Jonczyk: Dzwoni wczoraj do mnie jeden menedżer piłkarski i mówi, że trener mentalny jego zawodnika powiedział mu, że codziennie ma stawać przed lustrem i krzyczeć. Krzyk do lustra to według niektórych trening mentalny…

Czapeczka: To jest druga strona medalu. W związku z tym, że trenerem mentalnym może się nazwać każdy to jest na rynku trochę hochsztaplerów, którzy nie mają o o tym pojęcia i robią zły PR branży. Istnieje coś takiego jak praca nad stanem pobudzenia, nastawieniem, czy kotwiczenie stanu emocjonalnego. Dobrym przykładem jest Michael Phelps. On świadomie trenował mental od 12 roku życia. Za każdym razem jak skakał ze słupka do wody, krzyczał, że zostanie mistrzem olimpijskim. Polegało to na tym, że jak na treningu, tak i na każdych zawodach podczas startu będzie skakał z takiego słupka. Dlatego kotwiczył określony stan emocjonalny w tym konkretnym miejscu. Podświadomie sobie o tym przypominała potem już przed każdym skokiem do wody. Także przed tymi dającymi medale olimpijskie. Ale jednak to, co mówił Michał o krzykach przed lustrem brzmi…

Dziwnie.

Czapeczka: Każdy z nas może zrobić sobie wizytówkę i napisać na niej „coach/sport coach/diet coach/trener mentalny”, ale pytanie jaka za tym stoi wiedza merytoryczna, świadomość etyki pracy. To jest praca z drugim człowiekiem, a nie z maszyną, dlatego to olbrzymia odpowiedzialność. To dlatego do tej pracy przygotowywałem się latami.

Jonczyk: My takich metod jak ta z lustrem nie stosujemy (śmiech). Jeśli piłkarz jest nieświadomy, to nie wykorzystuje w pełni też możliwości wytrzymałościowych czy typowo piłkarskich. Wydaje się, że w klubach zwraca się teraz większą uwagę na przykład na motorykę, ale sam piłkarz też powinien spisywać sobie wyniki po testach, potem je porównywać. To tworzy świadomość.

Czapeczka: Metody pracy mają być proste i praktyczne. Niemniej proste i praktyczne nie znaczy, że działają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Najpierw trzeba zbudować świadomość, a potem mądrze, wytrwale i ciężko pracować, żeby coś weszło w nawyk, stało się automatem. Dopiero potem przychodzą efekty i wyniki. Jak ktoś tego nie rozumie, to niech dalej szuka czarodziejów i drogi na skróty. Ja jej nie znam.

Jonczyk: Przepraszam was na chwilę, ważny telefon.

Często coachowie uważają, że oni muszą być perfekcyjni 24h, że nawet wyjścia po bułki do Biedronki ma jakiś wyższy cel.

Czapeczka: Tak, niektórzy mają klapki na oczach, a żadna skrajność nie kończy się dobrze. Ludzie uważają, że trener czy coach to jak pierdnie to pachnie fiołkami. Nie! Śmierdzi jak po pierdzie każdego innego, bo to też tylko ludzie, którzy popełniają błędy, mylą się i mają swoje wady. Niemiej to trochę wina ich samych, bo na takich się kreują w mediach i internecie. Coaching na przykład w Polsce jest fatalnie postrzegany, a sam w sobie jeśli się go zna i rozumie, ma wiele efektywnych narzędzi. Sam z nich korzystam. Co istotne – efektów treningu mentalnego nie widzi się po dwóch sesjach. Jak ktoś myśli po pierwszym spotkaniu, że wypracuje sobie taką super techniczkę mentalną, że będzie strzelać gole w każdym meczu, to jest w wielkim błędzie. Trening mentalny to nie magia. To jak trening mięśni. Pójdziesz raz na siłownię i co? Nie zbudujesz sylwetki i kondycji. Z głową trzeba jak z mięśniami – trenować regularnie, mądrze i odpowiednimi dawkami. Na Mount Everest nie wchodzi się w jeden dzień. Cała wyprawa trwa około sześćdziesiąt dni. Trzeba mieć określone umiejętności, odpowiedni sprzęt w plecaku, żeby dojść do obozu pierwszego. Potrzebna jest pomoc odpowiednich ludzi, żeby dojść do obozu drugiego. Potem to samo z trzecim, czwartym i kolejnymi, w wyniku czego można dostać się na upragniony Everest. Przecież stawiając sobie ten ostatni, najbardziej upragniony cel bez pomniejszych, można się załamać. Jestem w Pszczynie Dolnej, a chcę grać w Realu Madryt. No nic, tylko się poddać. To nie jednorazowy strzał, to proces.

(Michał wraca)

Jonczyk: Możesz napisać, że podczas wywiadu odebrałem telefon z informacją z banku o przyznanym kredycie zawodnikowi z Ekstraklasy, nad którym ostatnio pracowaliśmy. Cały czas działamy.

Czapeczka: Kontynuując – ludzie stawiają przed sobą cele w stylu: będę więcej trenować. Co to znaczy? Słabo sformułowany cel. Za mało konkretny. Postaw sobie cel: będę trenować trzy razy w tygodniu na siłowni, a każdego dnia przed śniadaniem będę wychodził na półgodzinny jogging. To jest konkretne, mierzalne, a tym samym wykonalne.

Czym właściwie jest świadomość? Co ją określa?

Czapeczka: Może wytłumaczę to na przykładzie modelu czterech poziomów świadomości. Pierwszy poziom to nieświadoma niekompetencja. Czyli nie wiem, że nie wiem. Drugi to świadoma niekompetencja. Wiem, że nie wiem. Wiem, że problem istnieje, ale nie umiem go rozwiązać. Moim zadaniem jest przeprowadzenie piłkarza, z któregoś z tych poziomów przez dwa kolejne. A one to świadoma kompetencja, czyli jak się skupię to umiem to zrobić oraz w końcu nieświadoma kompetencja, czyli nawyk, automat. Kiedy Lewandowski w dziewięć minut strzelał pięć goli, uwierz mi, że on się nie zastanawiał nad każdą kolejną. Dostawał piłkę i strzelał. Robił to, co wcześniej powtarzał tysiące razy na treningach i meczach.

Jonczyk: Świadomość to podstawa. Będziesz sobie mówił w głowie: to mogę, a tego nie. Te decyzje będą tworzyć wewnętrzne emocje, emocje zachowania, a zachowania będą prowadzić do wyniku.

Czapeczka: Myśli tworzą emocje. Zobaczmy. Trener zza linii drze na ciebie ryja. Myśl, która może się pojawić w głowie piłkarza? „Znowu drze na mnie ryja, niech w końcu zamknie mordę”. Te myśli tworzą niewspierające emocje zdenerwowania czy lęku, a tym samym obniża się twoja koncentracja na meczu, bo skupiasz się na myśleniu o trenerze. Po krótkim czasie przeciwnik po akcji twoją stroną strzela wam gola…. Jaka z tego płynie nauka? Chcąc zapanować nad zachowaniami i nad emocjami powinieneś zapanować nad myślami.

O, siemka! Koleżanka przechodziła.

Czapeczka: No widzisz, bodźcem była przechodząca koleżanka, odpaliła się jakaś myśl w Twojej głowie, to dało jakąś emocję i zachowaniem było pomachanie i krzyknięcie „o, siema!”. Równocześnie na chwilę straciłeś koncentrację na rozmowie z nami.

Jonczyk: Gdybyśmy nagrywali wywiad wideo, to mielibyśmy idealny przykład, żeby pokazać jak to działa.

Czapeczka: Popatrzyłeś na trybuny, mówiliśmy o tym. Padłby właśnie gol z twojej winy. (śmiech)

A trener darłby się jeszcze bardziej.

Czapeczka: Pracując z trenerami jest to jeden z ważniejszych tematów, które z nimi poruszamy, komunikacja. Mówię w liczbie mnogiej, bo obszar treningu mentalnego w EduSport tworzę z Rafałem Malinowskim. To świetny i doświadczony trener mentalny. Prowadzimy wspólnie warsztaty grupowe dla piłkarzy i trenerów. Dużo się od niego uczę, a i może on trochę ode mnie.

Jonczyk: Masz różne osobowości. Trenerzy nie dostosowują formy do osoby.

Czapeczka: Jest pozytywna forma komunikacji i negatywna. Pozytywna to na przykład „pokryj blisko napastnika w polu karnym”. Negatywna to na przykład „nie fauluj”, czyli przez zaprzeczenie. Co pojawia ci się w głowie jak mówię „nie fauluj”?

Faul.

Jonczyk: Nie myśl teraz o tym, ile to jest pięć razy pięć.

25.

Czapeczka: Pomyślałeś. Tak to właśnie działa. Jest z tym trochę pracy do wykonania. Bo skoro nie mogę krzyczeć do swojego piłkarza „nie fauluj”, to co mam krzyczeć? Podczas meczu trudno myśleć o tym, jak coś sformułować, ale da się to wytrenować. Na przykład: „kryj krótko, odprowadzaj przeciwnika”. Chodzi o wydawanie komunikatów, co zawodnik ma zrobić, a nie czego ma nie zrobić. A aspekt skupiania się z perspektywy zawodnika – nie masz bezpośredniego wpływu na to, czy dostaniesz szansę gry w meczu, bo są jeszcze założenia taktyczne, forma konkurenta na Twoją pozycję, itd. I siedząc na ławce będziesz marudził? Na pogodę też nie masz wpływu. I co, będziesz ciągle marudził, że świeci słońce?

Załóż okulary.

Czapeczka: Dokładnie. Nie skupiaj się na tym, na co nie masz wpływu – słońca nie zgasisz, nie schowasz. Skup się na tym, na co masz wpływ – załóż okulary. Trener cię nie wystawia – pogadaj z nim, spytaj dlaczego i co konkretnie masz zmienić, w czym się masz poprawić, żeby dostać szansę. Chodzi o skupianie się na rzeczach, na które mamy bezpośredni wpływ, a nie na tych, których nie możemy zmienić, bo to marnotrawi czas, powoduje narastającą frustrację, gorsze nastawienie i w konsekwencji mniejszą motywację.

Jonczyk: Chodzi o szukanie rozwiązań, a nie problemów.

Czapeczka: Kolejną istotną sprawą jest pewność siebie – jeżeli mówisz coś, co jest oparte na faktach, to czemu ludzie mają cię za aroganta? „Jestem mistrzem Polski juniorów”. Reakcje: pff, buc, chwalipięta. Ale czy jeśli jesteś mistrzem polski juniorów i to powiedziałeś, to skłamałeś? Pochwaliłeś się czymś, co nie jest prawdą? Owszem dochodzi jeszcze element tego jak to powiedziałeś, ale nie o tym mówimy. Umiejętność zachowania balansu pomiędzy pewnością siebie, a pokorą jest bardzo ważna.

Wracamy tu do punktu wyjścia – Jacek Magiera. On w każdym wywiadzie podkreśla, co osiągnął. Na przykład dziennikarz pyta go o sukces trenerski, a on owija to w bawełnę, a raczej w sukcesy. Mówi coś w stylu „Tak, bardzo mnie to cieszy, bo przy mistrzostwie Polski, trzech pucharach, dwóch superpucharach, 99 występach w młodzieżowych reprezentacjach Polski…” i tak dalej i tak dalej… Generalnie bardzo niepostrzeżenie, ale zaczyna się chwalić.

Jonczyk: Arogant?

Czapeczka: Nie. Zna swoją wartość, wie co osiągnął i nie boi się o tym mówić, bo niby czemu miałby nie mówić. W Polsce jest trochę taka mentalność, że nie lubimy ludzi, którzy potrafią otwarcie mówić o swoich sukcesach. Możemy próbować to zmienić, ale najpewniej tłum nas wyśmieje i powie: co za idioci. Im mocniej uderzasz głową w mur, tym trudniejszy do sforsowania się on staje. Wiesz, to jak z naszym stereotypowym, cudownym działaczem. Beton.

Takim grubszym?

Czapeczka: No, troszeczkę. Ale ich jest więcej! Ich jest dużo więcej! Trzeba więc skupić się ciężkiej pracy, która wnosi wartość w życie innych ludzi, a wtedy jestem przekonany, że prędzej czy później zostanie to docenione.

Rozmawiał Samuel Szczygielski

Najnowsze

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

18 komentarzy

Loading...