Reklama

Transferu nie ma. Jest problem.

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

04 lipca 2017, 18:08 • 2 min czytania 165 komentarzy

BUM! Kiedy wydaje ci się, że wszystko załatwione, kiedy piłkarz wsiada w prywatny samolot i leci na zgrupowanie nowej drużyny, by tam przejść testy medyczne, kiedy wszyscy życzą sobie powodzenia, nagle informacja: dealu nie będzie!

Transferu nie ma. Jest problem.

Szanse na to, że Vadis Odjidja-Ofoe zostanie w Legii należy określić na mniej więcej dziesięć procent. Dobrze, żebyśmy to ustalili na samym początku. Teraz pozostaje pytanie, dokąd trafi. I jak się okazuje – na pewno nie do Krasnodaru, a cała telenowela pt. „Quo Vadis” będzie trwać jeszcze jakiś czas. Jedni ją lubią, inni nią rzygają, ale należy się przyzwyczaić.

Piłkarz wczoraj stawił się w Austrii, dzisiaj z niej wrócił, jego belgijscy menedżerowie w rozmowie z Maciejem Kaliszukiem z „Przeglądu Sportowego” zdążyli wypomnieć Dariuszowi Mioduskiemu, że nie dotrzymuje słowa – co sugeruje, że problemem jest podział nadwyżki transferowej, ale tak naprawdę jest jak w kiepskim filmie: nikt nic nie wie i całkiem prawdopodobne (naszym zdaniem wręcz pewne), że to jednak agenci mijają się z prawdą, a Dariusz Mioduski nie miał nic wspólnego z fiaskiem transferu. Mariusz Piekarski, który odpowiadał za transakcę, twierdzi, że poszło o coś zupełnie innego, ale nie precyzuje o co, a Vadis Odjidja-Ofoe wrzuca do internetu – i po chwili kasuje – jakieś smuty o tym, by nie sprzedawać duszy.

Trzymając się faktów, są one następujące: piłkarz poleciał na testy medyczne, a następnego dnia wrócił bez kontraktu. To są fakty, a wszystko inne to spekulacje i półprawdy różnych stron, które mają swoje interesy i próbują wypuszczać swój przekaz. Wnioski każdy może wyciągnąć sam. A logika zdarzeń wskazuje jednoznacznie, że od transferu w sposób nagły, ale też definitywny odstąpili Rosjanie. Gdyby chodziło o pieniądze, sprawa byłaby maglowana jeszcze przez jakiś czas, trwałyby negocjacje, przeciągnie liny itd. Nie trwają. Finito. Piłkarz odbył testy i wrócił z informacją: my cię nie weźmiemy. Dodajmy do tego, że portal sport-express.ru pisze wprost – chodziło o kolano zawodnika, które uniemożliwia przejście testów medycznych. To z grubsza potwierdzałoby nasze przypuszczenia, że pieniądze nie odegrały tu jakiejkolwiek roli.

Skoro nie Krasnodar, to co? Wedle naszych informacji lada moment powinna do Legii wpłynąć oferta z klubu z bardziej renomowanej ligi niż rosyjska, powiedzmy, że z europejskiego TOP5. Nie z drużyny, która walczy o mistrzostwo, albo chociaż o europejskie puchary, ale takiej która może wyłożyć zbliżone pieniądze jak Krasnodar, jeśli zapomnimy o dwumilionowym bonusie. Dla Legii fiasko w rozmowach z Krasnodarem to zła informacja, bo finalnie takiej oferty jak Rosjanie – z możliwością wyciągnięcia łącznie 5,5 miliona euro – raczej nie złoży nikt inny.

Reklama

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

165 komentarzy

Loading...