Reklama

Czerczesow bez ciśnienia, ale coraz bardziej pod prądem…

redakcja

Autor:redakcja

26 czerwca 2017, 15:01 • 7 min czytania 5 komentarzy

Stanisław Czerczesow został przedwczoraj zapytany przez uroczą reporterkę ARD, czy po odpadnięciu z Pucharu Konfederacji na tak wczesnym etapie ciśnienie wokół jego osoby wzrasta. – Ciśnienie? Chodzi o ciśnienie krwi? Kiedy stoją przy pani tacy faceci rozumiem, że ciśnienie może podskoczyć – odpowiedział selekcjoner Rosji, choć nawet u takiego twardziela-hodowcy niedźwiedzi po prostu musiały pojawić się wątpliwości. Nawet jeśli Czerczesow nie daje tego po sobie poznać, zachowuje spokój w wywiadach i na konferencjach – wie, jaka atmosfera towarzyszy reprezentacji Rosji. I musi również wiedzieć, że od wczoraj każdy z powołanych na turniej piłkarzy oraz odpowiadający za ich wyniki trener jest na czarnej liście całego niemal 150-milionowego państwa.

Czerczesow bez ciśnienia, ale coraz bardziej pod prądem…

Oczywiście, towarzystwo ma dostojne – wcześniej wrogami publicznymi numer jeden stawali się przecież i Fabio Capello, i Leonid Słucki. Fakty są jednak takie, że mimo trzeciego podejścia do misji „Mundial 2018”, mimo kolejnej roszady, mimo kolejnych wielkich słów, gestów i pompowania baloników – Rosja jest dokładnie w tym samym miejscu, w którym była w 2014 roku. Przypomnijmy – na mistrzostwach w Brazylii Rosjanie zdobyli dwa punkty, zremisowali z Koreą Południową i Algierią i odpadli z „grupy życia”, w której spore szanse ma awans mogłaby mieć nawet druga drużyna Szachtioru Koniec Świata.

W teorii plan był niezły – ogromne pieniądze, także z publicznych czy pół-publicznych spółek, wpompowane w krajowe zespoły. Zenit Sankt Petersburg, CSKA Moskwa, Spartak – siła ligi miała za sobą pociągnąć silną reprezentację. Do tego rekordowo opłacony Capello, który miał pełnić podobną rolę jak Beenhakker w Polsce – człowieka, który wyprowadzi Rosję z kultowych „drewnianych chatek”.

Napisać, że nie wszystko poszło zgodnie z planem, to nie napisać nic.

Zaczęło się już w okresie rządów Capello, który – jak każdy godnie opłacany człowiek na świecie – padł ofiarą potężnej nagonki już przy pierwszych niepowodzeniach reprezentacji. Oczywiście, sam włoski trener dał sporo amunicji swoim krytykom nie poprawiając w żaden sposób stanu tamtej reprezentacji, ale ustalmy – gdy mecze przegrywa trener zarabiający milion euro rocznie, patrzy się na niego trochę inaczej, niż w przypadku krezusa kasującego siedem razy więcej. A właśnie takie kwoty miały krążyć na linii związek-konto Capello. Ile konkretnie – nie wie do dzisiaj nikt, bo wszystkie strony obowiązywała klauzula tajności. Tym gorzej jednak dla trenera – kibice mogli licytować się w przypuszczeniach, a każda kolejna rekordowo wysoka stawka ujawniona w mediach tylko podsycała nastrój zawodu i żalu do trenera-cudotwórcy, który żadnego cudu podczas swojej trzyletniej kadencji nie zdziałał.

Reklama

Zresztą, Capello w pewnym momencie po prostu przestał otrzymywać pensje, co stanowiło bardzo wymowny epilog tej pięknej przygody. Związek piłkarski, który tracił płynność finansową został zmuszony do poproszenia o pomoc… A jakże. Oligarchów. To właśnie na ich barkach w dużej mierze spoczęły zresztą inne obowiązki – by wspomnieć o prowadzeniu klubów o mocarstwowych ambicjach i budżetach. I tak: dług wobec Capello uregulować miał Aliszer Usmanow, biznesmen związany m.in. z Arsenalem, Spartakiem od lat zarządza Leonid Fedun, który majątek zarobił między innymi jako udziałowiec Łukoilu. Zenit to Gazprom. CSKA – Jewgen Giner, kolejny oligarcha związany z branżą energetyczną. Centralne planowanie zintensyfikowało się w ostatnich latach, gdy Rosyjski Związek Piłki Nożnej przejął bliski współpracownik Władimira Putina i były minister sportu – Witalij Mutko.

Ostatnio w „komitecie organizacyjnym” przed mundialem pojawił się zaś sam generał-major Władimir Markin, jasno komunikując – skończyły się żarty. W piłkę na poważnie i z całym poświęceniem zaangażowała się cała gama polityków wysokiego szczebla i równie wysokiej zażyłości z władzą. Piłkarzom nie brakuje wobec tego ptasiego mleczka, kluby są wspierane na wszystkie sposoby z rozbudową ich baz łącznie, przed Pucharem Konfederacji zaroiło się od spotkań z najznamienitszymi postaciami rosyjskiego świata polityki. Poniżej Mutko żartuje z Miedwiediewem. „A piłkarsko? A piłkarsko to ich wszystkich rozklepiemy”.

No ale nie rozklepali. Od paru lat reprezentacja pikuje – niezależnie od tego, kto jest trenerem. Pokolenie, które doszło do półfinału Euro 2008 to już dziadki – obecnie 36-letni Pawluczenko czy Arszawin nie doczekali się godnych następców. Doszło do tego, że na Euro 2016 Rosja musiała ratować się naturalizacjami w wersji last minute – obywatelstwo w maju 2016 otrzymał Roman Neustadter, chwilę później też Mario Fernandes. Ostatecznie w kadrze zadebiutował na razie jedynie ten pierwszy, ale cała operacja doskonale pokazywała w jakim punkcie jest Rosja. 2016 rok miał być przecież już raczej dopinaniem ostatnich guzików, a nie szaleńczym budowaniem zespołu, byle nie skompromitować się we Francji i przede wszystkim – na rozgrywanych kolejno rok i dwa lata później turniejach w Rosji.

Fundamentów nie zbudował Capello, to prawda, ale i Słucki, i – jak się okazało w ten weekend – Czerczesow nie mają kompletnie pomysłu na ten zespół.

Odmłodzenie? Cóż, w 23-osobowej kadrze na Puchar Konfederacji znalazło się zaledwie ośmiu piłkarzy urodzonych w latach dziewięćdziesiątych – w tym tylko czterech po 1992 roku, czyli wciąż poniżej 23 lat. Gdyby Rosja miała pojechać na Igrzyska Olimpijskie, miałaby chyba spory problem ze skonstruowaniem składu. W dodatku wszyscy powołani piłkarze grają w Rosji – w teorii to dowód na siłę rosyjskiej ligi, w praktyce jednak wypaczenie słusznych założeń. Dlaczego ŻADEN z Rosjan nie zdecydował się na grę w którejś z pięciu najsilniejszych lig? Przecież Smołow czy Połoz nie mieliby raczej problemów ze znalezieniem pracodawcy, może nie w Borussii czy Tottenhamie, ale chociaż w jakimś Rennes czy innym Stoke City.

Reklama

Otóż mamy tutaj podobny paradoks jak w Anglii. Dobrych rodzimych piłkarzy i w Anglii, i w Rosji jest jak na lekarstwo, więc każdy z nich staje się automatycznie cenny jak niemieckie obywatelstwo w Koronie Kielce. Każdy Rosjanin, który prosto potrafi kopnąć piłkę wie, że nigdzie w świecie nie zarobi tyle, ile w swoim kraju, nigdzie indziej nie będzie też miał dostępu do takich dóbr, jak w Rosji. Wystarczy spytać Maćka Rybusa, jak jeździ mu się Mercedesem podarowanym mu przez Ramzana Kadyrowa w zamian za gole.

To zresztą główny zarzut rosyjskich kibiców. Przepłaceni, rozwydrzeni, skupieni na sobie a nie na grze w piłkę. Rosyjski fanatyk ogląda mizerię fundowaną mu przez Kokorina i Mamajewa, a potem obserwuje materiały z ich imprezy, gdzie rachunki sięgają kilkudziesięciu tysięcy euro, natomiast do dźwięków hymnu leje się zmrożony szampan.

Wiatr odnowy miał wprowadzić Stanisław Czerczesow. Przy jednym z pierwszych zgrupowań, odpuścił aż piętnastu spośród 23 zawodników reprezentujących Rosję na Euro 2016. Ponad połowa obecnej kadry nie ma nawet 15 występów w reprezentacji na koncie – ale odmłodzenia nie widać. Dobry przykład to Aleksandr Bucharow – dziewięć występów w kadrze, dwa w latach 2009-10 i siedem w tym roku, w czterech meczach towarzyskich i trzech na Pucharze Konfederacji. Świeża, dokładnie 32-letnia, twarz w kadrze.

Miał być bezkompromisowy zamordyzm, ale trudno było nie odnieść wrażenia, że piłkarze kompletnie nie słuchają poleceń naszego sympatycznego Staszka. We wszystkich trzech meczach turnieju panował taktyczny chaos, zawodnicy byli rzucani po całym boisku, a słabość Rosji w pełni ujawniła Portugalia, sprawiając, że gromadka niedoświadczonych, choć przecież już całkiem starych piłkarzy biegała po boisku bez ładu i składu. Bardzo zmartwieni taką grą wydają się pominięci przy powołaniach – m.in. Dziuba i Kokorin.

Dodajmy jeszcze, że FIFA potwierdza toczące się śledztwo w sprawie niedozwolonych środków, które mieli zażywać Rosjanie podczas mistrzostw świata w Brazylii w 2014 roku – sprawa może dotyczyć nawet 34 piłkarzy, czyli również tych, którzy byli w bardzo szerokiej kadrze, albo wręcz poza nią. Wydaje się to wręcz niemożliwe, ale jeśli cokolwiek zostanie udowodnienie choćby kilku spośród piłkarzy obecnej reprezentacji – Staszek może zostać w kadrze głównie ze swoim wiernym druhem Panikowem i gromadką nieutalentowanych młodzianów, których nawet nie zapraszał do tej pory na konsultacje.

Jest Panikow, a czy pojawi się w końcu panika? Cóż, w ostatnim wywiadzie telewizyjnym Władimir Putin zastrzegł, że oczekuje gry z pełnym zaangażowaniem. Z doświadczenia wiemy, że gdy oczekiwania dotyczą głównie „pełnego zaangażowania”, to znaczy że sytuacja jest tragiczna. Pełnego zaangażowania ostatnio żądali kibice Ruchu Chorzów, wcześniej Górnika Zabrze. Nie zdziwimy się, jeśli Rosja na swoich mistrzostwach zagra tak jak te śląskie drużyny.

Najnowsze

Komentarze

5 komentarzy

Loading...