Reklama

Sędzia spojrzał na powtórkę wideo i… zgłupiał

redakcja

Autor:redakcja

25 czerwca 2017, 19:20 • 3 min czytania 87 komentarzy

Momentami mamy wrażenie, że emocje związane z VAR to jedyny powód, dla którego oglądamy Puchar Konfederacji. W starciu Niemców z Kamerunem na boisku długimi fragmentami panowała nuda totalna. Wydarzeniem meczu śmiało możemy nazwać kontrowersję związaną z systemem powtórek. 

Sędzia spojrzał na powtórkę wideo i… zgłupiał

I w zasadzie sami nie wiemy, czy ta sytuacja działa bardziej na korzyść VAR czy na niekorzyść, no bo jednak system powtórek pomógł sędziemu podjąć dobrą decyzję (pierwotna była zła), ale oglądaliśmy przy tym furę zamieszania i chaosu – a to już o systemie i ogarnięciu arbitra głównego dobrze nie świadczy. Istotą sprawy było chamskie wejście Mabouki wyprostowaną nogą w Cana. Jaka powinna być prawidłowa decyzja sędziego? Wydaje się, że optymalna byłaby żółta kartka dla sprawcy, choć czerwona też bez problemu się obroni. Arbiter pokazał żółtą, ale dla… Bogu ducha winnego Sianiego. I wtedy nastąpiła pierwsza weryfikacja wideo, po której sędzia zgłupiał i wzmocnił karę dla Sianiego pokazując czerwoną kartkę. Za chwilę na murawie zaczęli protestować piłkarze i arbiter spojrzał na powtórkę po raz wtóry – kartkę anulował i przyznał ten sam kolor kartonika Mabouce. Decyzja w porządku, natomiast okupiona dużą dozą zamieszania, obiekcji i ogólnej niepewności.

Niemcy puknęli Kamerun bez większego problemu 3:1. Pierwsza połowa była tak słaba, że aż zaczęliśmy rozumieć Jana Tomaszewskiego – nic dziwnego, że chciał bojkotować tę reprezentację. Poza pojedynczymi akcjami typu szczupak Kimmicha (ostatecznie niecelny) nie działo się zupełnie nic. Druga? Widać, że w niemieckiej szatni padło kilka mocnych słów, bo wyszli na nią z zupełnie inną motywacją. I na efekty nie trzeba było długo czekać. Pierwsza i druga bramka to trafienia z gatunku palce lizać. Pierwsza – pięta Draxlera między nogami Kameruńczyka i mierzony strzał Demirbaya w okienko. Druga – wrzutka Kimmicha co do centymetra i bardzo trudny szczupak Wernera (trudny o tyle, że piłka odbiła się tuż przed nim, ale piłkarz RB najwyraźniej opanował – jak mawia klasyk – przewrót w przód, tył, wymyk i odmyk, gdyż wykazał się gimnastyką pierwszych lotów). Ogólnie Wernera można chyba uznać za gracza meczu – zapieprzał dziś jak mały samochodzik i miał co najmniej kilka sytuacji strzeleckich.

Kamerun złapał kontakt dosłownie na moment, albo może inaczej – ter Stegen zatroszczył się o jakiekolwiek emocje w końcówce i podarował swoim rywalom gola. We względnie prostej sytuacji zachował się tak, jak na zdjęciu głównym. Aboubakar wprawdzie nieznacznie zmienił kierunek piłki, ale to i tak było na luzie do złapania. Chwilę potem Niemcy jednak pozbawili swoich przeciwników złudzeń – a konkretnie Werner, który dostał piłkę z prawej strony i odpalił pocisk z pierwszej w kierunku bramki.

Reklama

Niemcy w półfinale, ale ogólnie jest to turniej tak daremny jak zamiary Ruchu Chorzów powtarzania meczu po ręce Siemaszki. Gdyby nie VAR uznalibyśmy, że to totalne zawracanie dupy piłkarzom i kibicom. A tak – ciekawość decyzji popartych powtórkami wygrywa. I ktoś mówił, że VAR wykluczy z piłki emocje?

Najnowsze

Komentarze

87 komentarzy

Loading...