Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

redakcja

Autor:redakcja

14 czerwca 2017, 14:59 • 6 min czytania 33 komentarzy

– Jestem zadowolony z gry mojej drużyny, nie mogę im niczego zarzucić. Dali z siebie wszystko, ale na ten moment jesteśmy po prostu piłkarsko słabsi. Nie bez powodu od 21 lat nie ma polskiego zespołu w fazie grupowej Ligi Mistrzów – wzruszał ramionami w charakterystyczny dla siebie sposób Besnik Hasi. Choć całe środowisko piłkarskie, byli piłkarze, dziennikarze czy eksperci widzieli i bez lupy, że pod jego wodzą Legia Warszawa gra na 30% swojego potencjału – tym razem niewielu mogło zaprzeczyć. Celtic nie był już tym samym rywalem, co w czasach hasła #LetFootballWin. Moussa Dembele i Scott Sinclair w przodzie, Kolo Toure i Jozo Simunović w tyłach. Może i udałoby się go pokonać Legii w formie, z Nikoliciem w gazie i odrobinę lżejszym Vadisem. – Ale Legii Hasiego problemy sprawiłby pewnie nawet ten żałosny Dundalk – napisał portal Weszło.

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Wszystko przez to przeklęte losowanie, przez te cholerne cyferki w rankingach. Do rozstawienia zabrakło niewiele – potknięcia Olympiakosu w rewanżu z Hapoelem. Niestety, grecki klub pewnie ograł rywala i Legia zamiast losować rywala spomiędzy Dundalk i FC Kopenhaga, dostała Celtic. Czyli przeciwnika z półki wciąż zbyt wysokiej dla tej drużyny w tym momencie jej istnienia. Liga Mistrzów znów przeszła koło nosa. Co gorsza – ten doskonały współczynnik, wyrobiony między innymi zwycięstwami nad Spartakiem Moskwa, powoli odchodzi w niepamięć. Na miejscu było mówić: jak nie teraz, to już chyba nigdy.

Porażka z Celtikiem zamknęła bramy raju. Na razie wiemy, że na długo. Oby nie na zawsze.

Współczynniki, bloody hell – chciałoby się sparafrazować Sir Alexa Fergusona.

***

Reklama

Ivan Perisić mógł wpuścić Chorwację na autostradę do finału. Wystarczyło trafić w bramkę w 87. minucie meczu z Hiszpanią, a liderem grupy i drużyną, która trafi na prostszą stronę turniejowej drabinki byłaby właśnie reprezentacja Chorwacji. Niestety, najbardziej upragnione miejsce w całej imprezie padło łupem Hiszpanów, którzy mają przed sobą wymarzoną drogę do finału. Portugalia, która zajęła trzecie miejsce w grupie za Islandią i Węgrami. Polska lub Szwajcaria, czyli drużyny z półki niżej. Wreszcie w półfinale w miarę poważny rywal – Belgia, chyba że niespodziankę sprawi Walia. Na dziesięć meczów z Portugalią, Hiszpanie wygrają pewnie z siedem. Z Polską osiem. Ze Szwajcarią i Walią dziewięć, z Belgią – sześć. Gdyby Perisić trafił… Cóż, Hiszpanie mierzyliby się z Włochami, Niemcami i Francją. To droga przez mękę, przez ból.

Drabinka nigdy nie była tak nierówna. Droga poszczególnych drużyn do finału nigdy nie była tak odmienna. Nigdy leśne trakty prowadzące przez niezliczone rzeki i chaszcze nieruszane od wieków nie stały tak blisko autostrad – nigdy o tym, którą trasą pojedzie cała drużyna nie decydował tak niewielki detal. Perisić trafia i to Chorwaci czy Portugalczycy stają się faworytami do gry przynajmniej w półfinale. Perisić pudłuje i można stawiać majątek na medale Hiszpanów.

Drabinka, bloody hell – chciałoby się sparafrazować Sir Alexa Fergusona.

***

Sytuacje, w których łut szczęścia był ważniejszy niż wielomilionowe transfery to jest piłkarski chleb powszedni. Spójrzmy na drogę Arki Gdynia do Ligi Europy. Prowadziła przez tak arcytrudne mecze jak ten z Romintą Gołdap (4:1 na bardzo ciężkim wyjeździe do Gołdapu… Gołdapii.. Do miasta, w którym gra Rominta) czy Olimpią Zambrów (1:0 po karnym w 90. minucie). Czy kibice Arki obecni na meczu w Zambrowie zdawali sobie sprawę, że Marcus Vinicius Da Silva podchodząc do piłki ustawionej na jedenastym metrze wykonuje potężny krok w kierunku… na przykład mediolańskiego San Siro? A przecież Arka męczyła się też z KSZO (2:1, gospodarze nie wykorzystali karnego na 2:2 kwadrans przed końcem), czy z Bytovią (przegrali 1:2 na wyjeździe, gola na 1:0 u siebie strzelili w 76. minucie). O Wigrach nawet nie przypominamy – przecież tam równie dobrze awans mogła ugrać drużyna z Suwalszczyzny po niesamowitej pogoni w Gdyni.

Czy z tymi rywalami poradziłoby sobie – na przykład – Zagłębie Lubin? Albo Cracovia? Albo dowolny klub z Ekstraklasy? Ile dało Arce szczęście w losowaniu, jak potężny był wpływ kuleczek w misce na ocenę tego sezonu w jej wykonaniu? Ale idźmy dalej – przecież to właśnie Arka pozbawiła gry w pucharach czwartą drużynę Ekstraklasy. Jak wyglądałby ligowy finisz, gdyby każda z czterech pierwszych drużyn była pewna gry w pucharach w przyszłym roku? Czy mielibyśmy tak asekuranckie, tchórzliwe mecze jak te z 35. kolejki? Jak wyglądałaby ostatnia multiliga sezonu? Czy Lechia zagrałaby w Warszawie odważniej? Czy Lech z Jagiellonią przy wyniku 2:2 nie wycofałyby bramkarzy, byle zwiększyć szansę na zdobycie trzeciego gola?

Reklama

Jedno losowanie, które wywraca do góry nogami sezon kilku drużyn. Które – kto wie – może zadecydowało nawet o tym, kto został mistrzem.

Leszek Milewski napisał przy okazji dwumeczu z Dundalk, że gratulacje należą się Maciejowi Skorży, nie Besnikowi Hasiemu. Że kluczowy był Danijel Ljuboja, nie Nemanja Nikolić. Przeczytajcie sobie całość W TYM MIEJSCU, bo to szalenie mądre słowa. Współczynniki, szczęście w losowaniu, korzystna drabinka – to wszystko bywa, a może niemal zawsze jest ważniejsze od pojedynczych decyzji z życia klubu. Ile warte byłoby ryzyko władz Legii ze sprowadzeniem Vadisa czy Moulina bez pomyślnego losowania? Bez wyrobionych za czasów m.in. Skorży współczynników w rankingach? W starciu z Celtikiem z Kolo Toure, a nie Dundalk z… Z kimś, kto gra w Dundalk. Ile warte byłoby uważne budowanie linii pomocy w Arce Gdynia, jeśli na ich trasie po puchar, gdy męczyli się z Bytovią, stanęłaby Jagiellonia?

Oczywiście, sprowadzanie piłki nożnej do losowań to skrajny idiotyzm, ale spójrzcie na miny kibiców Arsenalu, gdy Gianni Infantino czy obecnie ten typ, który zastąpił Gianniego Infantino otwierał kulkę i czytał: „Bayern”. Przecież oni przegrywali te dwumecze właśnie w tym momencie – otwarcie kulki, wyjęcie karteczki, końcowy gwizdek, umęczona mina Arsene’a Wengera.

Dlatego, gdy w niedzielę wstałem rano po weselu ojca chrzestnego mojego syna, obejrzałem Teleexpress o 17.00 i sprawdziłem prognozy dotyczące rankingu FIFA. Eliminacje i tak wygramy, więc nawet nie zrobił na mnie wrażenia komunikat gościa z orkiestry, że „nasi 3:0!”. Za to ranking… To inna sprawa. Reprezentacja nie walczy już raczej o bilety do Rosji, te mieliśmy już wstępnie zabukowane, gdy z pierwszego koszyka trafiliśmy Rumunię. Reprezentacja walczy, by być w tej najlepszej miseczce z kulkami w stolicy Rosji. Wiecie, jak to mogło wyglądać na mundialu w Brazylii w 2014 roku? Wstawmy Polskę do koszyka A, zastępujemy w nim Szwajcarię, w 2014 roku siódmą w rankingu FIFA. Z koszyka B dostajemy Kamerun, z C Australię, z ostatniego – Bośnię i Hercegowinę.

Przecież to brzmi jak grupa śmierci w mistrzostwach ministrantów parafii Św. Marka w Zgierzu. A taka właśnie spacerowa grupa staje się realna w przypadku Polski 2018, konsekwentnie budującej swoją pozycję w rankingu. Co jeszcze śmieszniejsze – budującej swoją pozycję w rankingu także dzięki szczęśliwemu losowaniu. Wyobraźmy sobie, że zamiast Rumunii dostajemy w grupie Niemców. A zamiast Danii – Włochów. A zamiast Czarnogóry – Turcję. Czy losowanie z pierwszego koszyka w Moskwie byłoby wówczas realne? Cóż, przy rywalizacji z Niemcami i Włochami w sferze marzeń mógł pozostawać nawet sam awans na mundial.

Korzystne losowanie, dobre miejsce w drabince, wysoki współczynnik… Historia ostatnich lat pokazuje, że trenerzy, piłkarze i działacze mogą stanąć na głowie, a potem Arsenal znów dostanie Bayern i sen się kończy. To naprawdę fantastycznie, że w Polsce mamy nie tylko piłkarzy, nie tylko trenera, ale też miejsce w rankingu, pozwalające liczyć na dobre losowanie, a może i fajną drabinkę.

Najnowsze

Inne kraje

Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?

Szymon Janczyk
0
Życie i śmierć w RPA. Dlaczego czarni są rozczarowani wolnością i partią Mandeli?
Anglia

Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Szymon Piórek
0
Awans z perspektywy drona. Po 12 latach Portsmouth znowu zagra w Championship

Felietony i blogi

Ekstraklasa

Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Michał Trela
4
Trela: Przewagi i osłabienia. Jak czerwone kartki wpływają na losy drużyn Ekstraklasy?

Komentarze

33 komentarzy

Loading...