Reklama

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

Krzysztof Stanowski

Autor:Krzysztof Stanowski

13 czerwca 2017, 00:57 • 5 min czytania 151 komentarzy

1 czerwca uzbrojony mężczyzna wszedł do Resorts World Manila, ośrodka turystycznego i kasyna na Filipinach. Policja twierdzi, że była to próba rabunku żetonów na kwotę wyższą niż dwa miliony dolarów, natomiast ISIS wydało oświadczenie, które można skrócić do słów: „to my”. Jaka była prawda – czy zamachowcem powodowała chciwość, czy może był faktycznie terrorystą – nie ma w tym momencie większego znaczenia. Najważniejsze jest to, że zamordowanych zostało 37 osób.

Jak co wtorek… KRZYSZTOF STANOWSKI

34907333662_aef44c5a7f_c

A na Filipinach teraz generalnie jest gorąco. Kilka dni później w czasie walk z ISIS zginęło kilkunastu żołnierzy, a kilkudziesięciu zostało rannych. Walki toczą się w Marawi, mieście zamieszkanym przez około 200 tysięcy ludzi.

9 czerwca na targu w Musaib w Iraku wysadził się samobójca. Liczbę ofiar szacuje się na minimum dwadzieścia. To w tamtym regionie nic dziwnego. 30 i 31 maja także doszło do zamachów bombowych, między innymi w pobliżu tłocznej, pełnej kafejek ulicy w Bagdadzie. Łącznie zginęło kilkadziesiąt osób.

Trwa permanentna wojna z Państwem Islamskim. A gdzie wojna, tam też ofiary. W Mosulu (również Irak) Amerykanie przeprowadzili ataki dronem. Wedle dziennikarzy zginęło około 80 cywilów, a ponad 100 odniosło rany. Trudno jest zweryfikować, kto faktycznie cywilem był, a kto miał pocisk od moździerza za pazuchą, ale liczba ofiar olbrzymia.

Reklama

W Kabulu w Afganistanie seria zamachów – wybuchła wyładowana materiałami wybuchowymi ciężarówka, a eksplozja była tak wielka, że zostawiła po sobie siedmiometrowy lej. Potem kolejne dramaty podczas… pogrzebów. Łącznie zginęło około 180 osób (w tym cudzoziemcy), a około 400 zostało rannych. Pięć eksplozji miało miejsce podczas pogrzebu osób… zastrzelonych w czasie antyrządowej demonstracji, kiedy domagano się zwiększenia poziomu bezpieczeństwa. To największe tego typu wydarzenie w tamtym rejonie od 2001 roku.

2017-06-06T055747Z_1_LYNXMPED5509Z_RTROPTP_4_AFGHANISTAN-BLAST

7 czerwca ISIS dokonało zamachu w parlamencie w Teheranie oraz w mauzoleum ajatollaha Chomeiniego. – Jeśli przyjrzymy się historii ataków w samym Iranie to jest to sprawa absolutnie bez precedensu. Do tej pory były to partyzantki przy granicach z Pakistanem czy Irakiem. Natomiast takiego ataku nikt się nie spodziewał. To wielkie zwycięstwo Państwa Islamskiego, które pokazuje, że jako jedyna sunnicka organizacja jest w stanie uderzyć w mauzoleum czy parlament, czyli w samo serce szyizmu – powiedział Wojciech Szewko.

To tylko niektóre zdarzenia z ostatnich dni. Gdyby sięgnąć dwa tygodnie wstecz, można byłoby dodać kolejnych kilka albo kilkanaście.

Jednocześnie rozgrywano mecze. Grał Iran, Irak, Afganistan, grały nawet Filipiny, które dostały 1:8 w sparingu z Chinami. Ale co ważniejsze – grano na całym świecie, także w Polsce. Czy w jakimkolwiek kraju w Europie ogłoszono minutę ciszy dla ofiar któregokolwiek z tych zamachów? Na przykład tego największego – z Kabulu? Wolne żarty. Ale jednocześnie oburzono się, że piłkarze Arabii Saudyjskiej nie potrafili uszanować minuty ciszy (chociaż bądźmy sprawiedliwi – nie zakłócali jej, co zdarza się np. w Polsce ze strony kibiców gości).

Nie usprawiedliwiam piłkarzy Arabii Saudyjskiej, zresztą nie usprawiedliwia ich nawet federacja piłkarska z tego kraju, która zdarzenie potępiła i przeprosiła. Było brzydko, źle, bez klasy i gustu, bez poszanowania ofiar. To jest jasne i nie chciałbym, byśmy na te oczywistości tracili więcej czasu i miejsca niż to w ogóle konieczne. Zmierzam do zupełnie czegoś innego – żyjemy w czasach, w których atak nożowników w Londynie wywołuje wielkie poruszenie, a wybuch ciężarówki z 1,5 tony ładunków wybuchowych, na skutek czego ginie grubo ponad 100 osób, to temat niegodny wzmianki, a już na pewno niegodny rozmowy przy stole.

Reklama

Tak bardzo chcemy, by nam – Europejczykom – współczuć, wręcz najchętniej współczucie uznalibyśmy za obowiązkowe, pod groźbą sankcji. Tupiemy nogami, oburzamy się. Jednocześnie tak bardzo w dupie mamy wszelkie zamachy na innych kontynentach (nie wliczając Ameryki Północnej, ewentualnie od biedy także Australii). Tam ładunki mogą rozszarpywać na strzępy całe rodziny, dzieci, staruszków. Dla nas to wyłącznie statystyka. W dodatku niezbyt interesująca statystyka. Coś jak liczba rzutów rożnych Górnika Łęczna w pierwszym kwadransie gry.

I wiecie co? Jestem dokładnie taki sam. Bardziej rusza mnie nóż w Londynie niż bomba w Kabulu. Bardziej rusza mnie śmierć Europejczyka niż Araba – no sorry, tak po prostu jest i nie będę przepraszał. Ale pewnie dlatego właśnie rozumiem też ich – że ich bardziej wzrusza bomba niż nóż. Bo bliżej. I śmierć swojego.

Nie wiem, jakie były intencje piłkarzy Arabii Saudyjskiej i o czym tak naprawdę myśleli. Może są gnidami, może nie, może doszło do nieporozumienia, a może wszystko zaplanowano. Natomiast jestem pewny, że zdarzać się będzie, iż piłkarze z tamtych rejonów świata nie będą chcieli uczestniczyć w celebracji ofiar z Europy. I ja to trochę rozumiem, tak jak trochę rozumiałem Turków, którzy jakiś czas temu zakłócili minutę ciszy dla ofiar z Paryża. Oni też mieli dość opłakiwania ludzi z „wielkiego świata” i jednoczesnego ignorowania przez „wielki świat” tego, co się dzieje u nich. Owszem, lepiej by było zachować się przyzwoicie i stanąć w żałobnej formacji, lecz dobrze wiemy, że emocje, gorycz i frustracja, podpowiadają różne rozwiązania.

Tamte narody i tamte rodziny przeżywają na co dzień swoje dramaty (poprzedni wybuch w akurat dość spokojnej Arabii Saudyjskiej – 1 czerwca). Natężenie zamachów terrorystycznych jest wielokrotnie większe, a liczba ofiar w porównaniu z Europą straszliwie wysoka. Bierność „wielkiego świata” musi ich drażnić, nie ma w tym nic dziwnego. A żądanie łączenia się w bólu – doprowadzać do furii. Zazwyczaj ci zawodnicy mają kogo opłakiwać i jeśli nie chcą na siłę udawać, że nie zobojętnieli do reszty i że płaczą także po osobach zabitych w Londynie czy Manchesterze – ich prawo. Naprawdę, ich prawo. Nawet jeśli to tak źle wygląda.

Wymuszanie żałoby to zresztą kiepski pomysł i jeśli przyjmiemy teorię krążącą po internecie – że piłkarze Arabii Saudyjskiej w sumie wyrazili poparcie dla zamachów i są z tej samej gliny – to chyba dobrze, że grają w otwarte karty. To poprawność polityczna i permanentne udawanie doprowadziły nas do momentu, w którym się znaleźliśmy. Więc gdy ktoś udawać przestaje – to w zasadzie świetna informacja.

Jeszcze raz: ja nie wiem, jakie były prawdziwe motywy akurat podczas meczu z Australią. Widzę natomiast dwie możliwości. Pierwsza taka, że przedstawiciele tamtych rejonów świata mają dość płakania po Europejczykach i że to po prostu ich nie rusza. OK. I druga, że nie płaczą, bo wręcz się cieszą. OK.

Łatwiejsza do przełknięcia jest opcja pierwsza, ale i drugą przyjąć można wzruszeniem ramionami. Przecież trwa wojna. Światowa. Tylko zidiociała Europa może w czasie wojny światowej przejmować się tym, czy faceci w krótkich spodenkach stanęli w szeregu, czy jednak nie.

KRZYSZTOF STANOWSKI

Założyciel Weszło, dziennikarz sportowy od 1997 roku.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Felietony i blogi

EURO 2024

Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza

Patryk Fabisiak
0
Pracował dwa dni w Niecieczy, teraz pojedzie na Euro. Wielki sukces Probierza
Felietony i blogi

Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

redakcja
7
Futbol w dobie późnego kapitalizmu – czyli jak firma ubezpieczeniowa z Miami szturmuje piłkarskie salony?

Komentarze

151 komentarzy

Loading...