Reklama

Nieznaczne prowadzenie tuż przed końcem? Najnowsza historia nie sprzyja Legii

redakcja

Autor:redakcja

26 maja 2017, 19:45 • 4 min czytania 49 komentarzy

Nie oszukujmy się, mocny psychicznie piłkarz ekstraklasy to typowy oksymoron i mniej więcej tak samo częste zjawisko, co mocny psychicznie pacjent psychiatryka. Nasi kopacze nie są wybitnymi ekspertami od radzenia sobie z presją, rzadko też – może poza kilkoma wyjątkami – rozgrywają swoje najlepsze mecze w najważniejszych momentach sezonu. I w tym kontekście końcówka obecnych rozgrywek wydaje się jeszcze ciekawsza. Lider ma dwa punkty przewagi nad grupą pościgową i dwa niełatwe mecze przed sobą. Co więcej, nie może sobie pozwolić na żaden fałszywy ruch, bo byle potknięcie może pozbawić go pierwszej pozycji i, co za tym idzie, tytułu. Jakkolwiek spojrzeć, są to idealne okoliczności do spektakularnej wywrotki na ostatniej prostej.

Nieznaczne prowadzenie tuż przed końcem? Najnowsza historia nie sprzyja Legii

Rzecz jasna tym liderem jest dzisiaj Legia, czyli w naszych warunkach drużyna najbardziej doświadczona, która dotychczas nie przegrała żadnego starcia z rywalami z czołowej czwórki. Ale też presja nie była jeszcze tak wielka, bo tracąc prowadzenie na mecz przed końcem można go już nie odzyskać. Jak w ostatnich latach w analogicznych sytuacjach radziły sobie inne drużyny? Przejrzeliśmy dziesięć poprzednich sezonów, szukając tych, gdzie na dwa mecze przed końcem pretendentów dzielił dystans zaledwie jednego spotkania. Ilu takich liderów potrafiło obronić się do samego końca i jakie były okoliczności tamtych zdarzeń? No to po kolei:

2006/07

Na dwie kolejki przed końcem prowadził GKS Bełchatów, który miał dwa punkty przewagi nad Zagłębiem Lubin i lepszy bilans bezpośrednich meczów. Wtedy jednak do Bełchatowa zawitała Wisła, rozgrywająca jeden z najgorszych sezonów w XXI wieku (na koniec 8. miejsce), i która nie grała już o nic, ale też nie była poddana już żadnej presji. I ta Wisła stuknęła GKS na jego terenie 2:1, tym samym pozbawiając ekipę Oresta Lenczyka szans na historyczny triumf. Po 29. kolejce na czoło tabeli wysunęło się Zagłębie Lubin, które mistrzostwo przypieczętowało w Warszawie przy Łazienkowskiej. Ostatecznie GKS nie udźwignął presji na ostatniej prostej i wypuścił tytuł z rąk.

2009/10

Reklama

Na dwie kolejki przed końcem Wisła Kraków miała punkt przewagi nad Lechem Poznań. Wtedy jednak przyszły pamiętne derby, w których w doliczonym czasie gry Mariusz Jop zapakował samobója, przez co Biała Gwiazda straciła dwa punkty. Niemal w tym samym momencie w Chorzowie Lech strzelił zwycięskiego gola, dzięki czemu wyprzedził wiślaków na kolejkę przed końcem. A potem w Poznaniu przypieczętował mistrzostwo, podczas gdy załamani krakowianie po raz kolejny w ostatniej minucie wypuścili zwycięstwo – tym razem u siebie z Odrą Wodzisław. Ostatecznie Wisła nie udźwignęła presji na ostatniej prostej i wypuściła tytuł z rąk.

2011/12

Na dwie kolejki przed końcem na pierwszym miejscu w tabeli plasowała się Legia, która wyprzedzała Śląsk dzięki lepszemu bilansowi bezpośrednich spotkań. Wtedy jednak warszawianie udali się na mecz do Gdańska, gdzie w fatalnym stylu ulegli Lechii 0:1. Wrocławianie wykorzystali to potknięcie wygrywając z Jagiellonią, po czym przypieczętowali tytuł zwyciężając w Krakowie z Wisłą. Natomiast przed ówczesnych podopiecznych Macieja Skorży zdołał się wbić jeszcze Ruch Chorzów. Ostatecznie więc Legia nie udźwignęła presji na ostatniej prostej i wypuściła tytuł z rąk.

2014/15

Na dwie kolejki przed końcem Lech wyprzedzał Legię o jeden punkt. W Warszawie liczono jeszcze, że Kolejorz straci punkty na ostatnim wyjeździe w sezonie, czyli w Zabrzu. Tam jednak Górnik nie postawił rywalowi zbyt wygórowanych warunków, przegrywając aż 1:6, co przy okazji było jednym z najwyższych wyjazdowych zwycięstw Lecha w historii. Równolegle Legia nie była nawet w stanie zaszachować rywala, bo remisując w Gdańsku sprawiła, że poznaniakom do tytułu wystarczał remis u siebie z Wisłą. I taki remis padł. Ostatecznie więc Lech udźwignął presję na ostatniej prostej i nie wypuścił tytułu z rąk.

* * *

Reklama

W pozostałych sezonach ostatniego dziesięciolecia przewaga lidera na dwie kolejki przed końcem była na tyle duża, że nie dało się zniwelować jej w jednej kolejce, a tenże lider na koniec zamieniał się w mistrza. Stosunkowo blisko stykowej sytuacji było jeszcze w poprzednim sezonie, kiedy jednak po 35. kolejce Legia miała nad Piastem trzy punkty przewagi oraz na koncie lepszy wynik w sezonie zasadniczym, więc mogła sobie pozwolić na jedną porażkę (która w istocie miała miejsce). Innymi słowy, przez ostatnie dziesięć lat tylko cztery razy mieliśmy podobną sytuację jak obecnie, gdzie ekipy bijące się o mistrza były na finiszu tak blisko siebie. I aż w trzech przypadkach tytuł ostatecznie wymykał się liderowi z rąk.

Co ciekawe, do wszystkich opisanych przewrotów w tabeli dochodziło w przedostatniej kolejce. Natomiast w każdym z dziesięciu poprzednich sezonów drużyna, która była na szczycie przed ostatnią kolejką, potrafiła się już obronić. A przecież nie zawsze było łatwo, by tylko wspomnieć Zagłębie na Legii w 2007 roku, czy Śląsk na Wiśle w 2012. Czy zatem i w tym sezonie sprawa rozstrzygnie się na kolejkę przed końcem, czyli już w ten weekend? Tego nie wiemy, ale jedno wydaje się pewne – najciekawsze rzeczy będą się działy w Kielcach.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

49 komentarzy

Loading...