Reklama

Nowa rola Szałachowskiego. Kiedyś kopał piłkę, dziś jest zakonnikiem i pomaga egzorcyście

redakcja

Autor:redakcja

09 maja 2017, 09:56 • 4 min czytania 154 komentarzy

Koleje losu emerytowanych piłkarzy bywają naprawdę różnorakie i już wiele dziwnych historii słyszeliśmy. Przeważa jednak trend, oczywiście w miarę możliwości, pozostawania przy piłce lub w ogóle przy sporcie, a nawet jeśli nie to chociażby w szeroko pojętym biznesie. Tym mocniej zaskoczyły nas facebook’owe wpisy Sebastiana Szałachowskiego, który kompletnie zerwał z przeszłością i w stu procentach poświęcił się Bogu.

Nowa rola Szałachowskiego. Kiedyś kopał piłkę, dziś jest zakonnikiem i pomaga egzorcyście

Nie ukrywamy, że wpadliśmy w spore zdumienie, gdy trafiliśmy na profil Sebastiana na portalu społecznościowym. Generalnie, tak jak byli koledzy piłkarza wypowiadają się o nim raczej jako o cichym, introwertycznym chłopaku, tak jego działalność w internecie jest skrajnie ekstrawertyczna.

Zaczęło się od jasnego komunikatu ze strony samego piłkarza…

„Szczęść Boże, jestem szczęśliwym mężem i ojcem. Należę do Zakonu „Rodziny Serca Miłości Ukrzyżowanej” w Lublinie przy parafii „Niepokalanego Serca Maryi i Św.Franciszka z Asyżu” na Poczekajce. Pomagam egzorcyście, kapucynowi O. Radomirowi Kryńskiemu. Prowadzę „Ognisko Serca Jezusa”, ktòre jest dziełem Nowej Ewangelizacji. Pragnę głosić swoim życiem Miłość i Miłosierdzie Jezusa. Dziękuję Bogu za nowe życie w Nim”

Wow. Spora dawka informacji jak na jeden raz. Pomoc egzorcyście, przynależność do zakonu, prowadzenie „Ogniska Serca Jezusa”. Nieźle. Tak czy owak – chwilę potem ruszyła cała lawina postów i wpisów. Sebastian nawraca bowiem ludzi przez internet – regularnie, dzień w dzień wrzuca coś na facebook’a, cytuje Biblię, częstuje faktami i wspomnieniami. Zobaczcie sami.

Reklama

Sam zainteresowany rozmawiać nie chce twierdząc, że „nie udziela wywiadów”, za to zapytaliśmy o całą sytuację jego kolegów. I, co tu dużo gadać – nie kryją zdziwienia. Jak choćby Piotr Włodarczyk, który dzielił z nim szatnię Legii.

Słyszał pan może jak życie po piłce ułożył sobie kolega z szatni, Sebastian Szałachowski?

Reklama

No rzeczywiście, coś mi się obiło o uszy…

W stu procentach poświęcił się religii. Jest zakonnikiem, pomaga egzorcyście.

Powiem tak – to był zawsze bardzo grzeczny, spokojny i ułożony chłopak, który raczej się w szatni nie odzywał, ale czy on miał zadatki na zakonnika? Muszę przyznać, że nie wyglądało…

Ale nie miał jakichś specjalnych rytuałów religijnych poza przeżegnaniem się przed wyjściem na boisko?

Nie, nie, nic takiego nie zauważyłem, a przynajmniej z niczym takim Sebastian się nie obnosił, bo to generalnie był skryty facet.

Rozumiem, że na imprezę nie było go jednak łatwo wyciągnąć?

Hm, raczej tak… Powiem w ten sposób – jeśli były jakieś imprezy klubowe, w większym gronie, to raczej chyba był… Ale żeby dało radę częściej z nim gdzieś chodzić to nie. No muszę przyznać, że nie przewidziałbym te kilka lat temu, gdy jeszcze razem graliśmy w piłkę, że tak potoczy się jego życie. Spore zaskoczenie.

*

W podobnym tonie zresztą wypowiada się inny eks-legionista – Tomasz Kiełbowicz.

Sebastian Szałachowski. Do niedawna piłkarz, dziś zakonnik. Chyba spory szok.

Muszę przyznać, że mało kto by się tego spodziewał. To jest oczywiście jego życie, ja mogę tylko powiedzieć o nim z perspektywy przebywania z nim w szatni, kiedy był jeszcze piłkarzem. Bardzo spokojny chłopak przykładający się do swoich obowiązków – cichutki, skryty, skupiał się tylko na grze w piłkę.

Więc raczej na miasto wyciągnąć było go ciężko.

Oj nie, nie. Sebastian to oczywiście chłopak rodzinny, który wtedy chyba, jeśli dobrze pamiętam, miał jedno dziecko, teraz ma bodajże dwójkę i na rodzinie właśnie skupiał swoją uwagę poza boiskiem. Obowiązki, piłka, dom. A w szatni koleżeński, bardzo pomocny i przede wszystkim bardzo, bardzo cichy. Mało się odzywał, ale jednocześnie był bardzo pomocny i lubiany.

Ale takiej przyszłości raczej by mu pan nie przepowiedział.

A pan by przewidział? (śmiech)  Pewnie nikomu by się nie udało, no ale tak jak mówię – jego życie, a ja jestem daleki od tego, by go oceniać.

*

Zaskoczeni jesteśmy i my. Nie żebyśmy się od razu nabijali czy krytykowali, ale szczerze powiedzawszy to nie kojarzymy podobnego przypadku. A przypomnijmy, że Szałachowski karierę skończył w wieku 31 lat, więc wciąż – pewnie gdyby nie stale doskwierające kontuzje – mógłby grać w piłkę lub kręcić się wokół niej. A tak – być może spotkamy go jeszcze kiedyś, ale już w zupełnie innych okolicznościach.

MB

fot. FotoPyk

Najnowsze

1 liga

Problemy z obsadą bramki Wisły rozwiązane? Golkiper w końcu zgłoszony do I ligi

Arek Dobruchowski
0
Problemy z obsadą bramki Wisły rozwiązane? Golkiper w końcu zgłoszony do I ligi
Hiszpania

Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Szymon Piórek
1
Dudek: Real zawdzięcza półfinał Łuninowi. Dobrze zastępuje Courtoisa

Komentarze

154 komentarzy

Loading...