Reklama

Na takiego napastnika warto było czekać. Jaga zerwała czterolistną koniczynę

redakcja

Autor:redakcja

05 maja 2017, 11:40 • 3 min czytania 27 komentarzy

Nie Legia, biorąca reprezentanta Czech, nie Lechia dająca szansę królowi strzelców ligi słowackiej i nie Pogoń, biorąca snajpera prosto z Celticu. To Jagiellonia zimą trafiła w samiutki środek tarczy w kwestii poszukiwania napastnika. I choć serial z Cillianem Sheridanem w Białymstoku przeciągał się do rozmiarów wręcz nieznośnych, dziś nikt na Podlasiu nie żałuje, że Irlandczyk kazał na siebie dość długo czekać.

Na takiego napastnika warto było czekać. Jaga zerwała czterolistną koniczynę

Bo przede wszystkim widać, że Sheridan to piłkarz, który kuma, o co chodzi w grze na pozycji napastnika. Ma atut, który w polskiej piłce urósł do rangi mitycznego, potrafi dobrze grać tyłem do bramki, ale też ten, którego nie było dane posiąść wszystkim napastnikom w naszej lidze. Umie się zachować przodem do niej. Już zdążył zaprezentować szerokie spektrum umiejętności, trafiając i głową, i nogą, i z karnego. A z każdą minutą, gdy coraz lepiej łapie automatyzmy z kolegami, może być tylko groźniejszy.

Już po jednym z pierwszych meczów – z Koroną Kielce – stał się zresztą głównym obiektem analizy w Lidze+. I wypadł znakomicie, bo choć ostatecznie nie jemu, a Milanowi Borjanowi zaliczono bramkę po strzale Irlandczyka, po którym piłka odbiła się jeszcze od słupka i pleców bramkarza Korony, to eksperci NC+ zwracali uwagę na jego mądrość w poruszaniu się po boisku, a w tej konkretnej sytuacji – na boiskowe cwaniactwo. Sheridan wiedział, że przy wrzucie z autu nie znajdzie się na pozycji spalonej, zostając bardzo blisko linii końcowej, co wtedy dało mu przewagę zamienioną na arcyważnego dla Jagi gola. Gola, który wyprowadził Jagiellonię na prowadzenie.

To zresztą stał się szybko jego znak firmowy. Akcje dające białostoczanom wymierną przewagę nad rywalami, tę widoczną na tablicy wyników. No bo tak:

– z Koroną „strzelił” plecami Borjana na 2:1 (remis -> prowadzenie)
– z Bruk-Betem zamienił karnego z 79. minuty na gola na 1:0 (remis -> prowadzenie)
– z Zagłębiem wyrównał na 1:1 (przegrana -> remis), strzelił z karnego na 2:1 (remis -> prowadzenie), a także asystował przy decydującym golu Novikovasa na 4:3 (remis -> prowadzenie)
– z Piastem strzelił jedynego gola w meczu (remis -> prowadzenie)
– to samo ostatnio z Pogonią (remis -> prowadzenie)

Reklama

Żaden jego gol nie był bez znaczenia. Żaden nie zmniejszał jedynie rozmiarów porażki, nie był też którymś z tych powiększających prowadzenie. Gdy sprawy stawały na ostrzu noża, tym który najczęściej je z niego zdejmował był właśnie Sheridan. Dość powiedzieć, że ostatnia przegrana Jagiellonii to mecz z Wisłą w Krakowie. Ostatni, w którym Irlandczyk jeszcze nie znalazł się w składzie lidera ekstraklasy.

I o ile jesienią i na początku wiosny mówiło się o Jagiellonii jako o vassiljevozależnej, tak teraz trudno wyobrazić sobie drużynę Michała Probierza funkcjonującą w walce o ligowy tron jako lidera ucieczki, gdyby na szpicy nie miała wielkiego Irlandczyka. Zresztą – czy najwięcej nie mówi o nim i jego natychmiastowym wzniesieniu gry ofensywnej Jagiellonii na wyższy poziom sam fakt, że gdy nazywamy go „wielkim”, równocześnie zastanawiamy się, czy wciąż odnosimy się do jego wzrostu, czy może już do jakże imponujących dotychczasowych osiągów?

YW5WYZR

Najnowsze

Polecane

Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Sebastian Warzecha
1
Majchrzak: Udowodniłem, że jestem niewinny. Nie należy mi się łatka dopingowicza

Komentarze

27 komentarzy

Loading...